Co tak bardzo rozsierdziło panie feministki, które na liberalnych portalach (NaTemat.pl i Polityka.pl) oburzyły się na radiową Trójkę? Pewna rozmowa, określona przez nie mianem „niedorzecznej”. Niedorzecznej, bo mówiącej głośno prawdę, której zwolennicy aborcji słyszeć nie lubią i nie lubią, kiedy ktoś mający poglądy do nich przeciwne w ogóle ten temat podnosi. Otóż gościem wieczornej audycji w „Klubie Trójki” był Zbigniew Kaliszuk, a rozmowa zeszła na temat aborcji. „Autor książki  („Zmanipulowany umysł” – MT) stwierdził, że aborcja po gwałcie jest kolejną traumą, a „większość kobiet, które przerwały ciążę będącą wynikiem gwałtu, później tego żałowała”. Czyli można powiedzieć, że to jest drugi gwałt, doprecyzował prowadzący audycję Maciej Pawlicki, związany z PiS publicysta i filmowiec, m.in. scenarzysta i producent „Smoleńska”. Gość wytłumaczył: „Tak. A teraz do tego gwałtu dojdzie druga trauma. Trauma tego, że się zabiło niewinne dziecko”” – relacjonował rozmowę portal polityka.pl. Cóż, Zbigniew Kaliszuk powtórzył to, o czym psycholodzy czy terapeuci badający syndrom postaborcyjny wiedzą od dawna. I na co są twarde badania, chociażby amerykańskiego Eliot Intstitut. Tyle że ta wiedza jest bardzo nie na rękę zwolennikom aborcji. I w ogóle skandalem jest, że tematem tym zajmują się mężczyźni. Chyba że to mężczyźni, którzy walczą o tzw. „prawo wyboru”. To wtedy ich glos jest ważny i potrzebny. Ale kiedy mężczyzna broni dopiero rozwijającego się życia (także tego powstałego w wyniku gwałtu), oj, to niedobrze: „Trzeba być wyzutym z empatii, zrozumienia i współczucia i nie posiadać nawet znikomej wiedzy na temat kobiet, które doświadczyły gwałtu, by wpędzać je w poczucie winy i kolejną traumę” – cytuje „Polityka” Joannę Piotrowską z Feminoteki. Najlepiej więc zabronić mu wypowiedzi, bo co on wie na ten temat. Nie jego brzuch, nie jego sprawa – jak lubią mawiać panie feministki.

Tyle że za tymi wypowiedziami mężczyzn, czy w tym konkretnym przypadku Zbigniewa Kaliszuka, nie stoi ani brak empatii, ani brak wiedzy na temat psychiki kobiet, tylko właśnie troska o nie. Bardzo dobrze więc, że mężczyźni mówią prawdę o aborcji i jej skutkach. I bardzo dobrze, że stają po stronie raz już skrzywdzonych kobiet. Gwałt zostawia bowiem dożywotnią ranę na psychice kobiety. Tak jak aborcja. Faktu bycia matką nie da się zapomnieć, wymazać z życiorysu. I dlatego trzeba głośno o tym mówić, by słowa te dotarły do kobiet, które znalazły się w takiej sytuacji. Im nie jest potrzebna aborcja, im jest potrzebna pomoc i wsparcie. Nie tylko od innych kobiet, ale też od mężczyzn.

Mocny głos mężczyzn pro-life jest potrzebny także z innego powodu. Skrzywdzona przez gwałciciela kobieta ma często wypaczony obraz mężczyzny i męskości. Dobrze, by usłyszała, że nie to jest ideał i jedyny model. Prawdziwy mężczyzna gwałtem się brzydzi i nie skrzywdzi nigdy w ten sposób żadnej kobiety. Abstrahując już od sytuacji gwałtu, osobą, która najczęściej wywiera presję na kobietę, często ją szantażuje, że odejdzie, jeśli ta urodzi dziecko, jest właśnie mężczyzna, ojciec tegoż dziecka. Nie chce, nie potrafi, nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny i za poczęte dziecko. I żąda aborcji. Dlatego znów potrzebne jest dziś świadectwo odpowiedzialnych mężczyzn, którzy wspierają matki swoich dzieci, a nie namawiają je do „pozbycia się problemu”. I którzy głośno mówią, czym jest aborcja i jakie niesie za sobą skutki zabicie dziecka na najwcześniejszym etapie rozwoju.

Co mężczyzna wie na temat tego, co dzieje się w głowie zgwałconej kobiety? – pytają więc feministki. Przypuszczam, że mnie więcej tyle samo, co panie, które chciałyby uciszyć owych mężczyzn. Dlaczego więc one mogą się wypowiadać, a mężczyzn próbuje się zakneblować? Tak jak swoje poglądy mają prawo głosić lewicujące feministki, tak też o swoich poglądach mogą mówić ci, którym znacznie bliżej do feminizmu chrześcijańskiego propagowanego choćby przez Jana Pawła II. A feminizm ten postawił sobie za cel przywrócenie godności kobiety. Aborcja zaś z tą godnością jest sprzeczna. Dlatego też nie można milczeć, tylko głosić prawdę.

Argumentacja feministek jest prosta: o gwałtach prawo mają mówić wyłącznie ofiary gwałtu. Inni powinni w tym temacie milczeć. No to teraz zastosujmy to myślenie to kwestii aborcji. O niej też mogą mówić tylko ci, którzy aborcji doświadczyli. Mogliby by, gdyby nie fakt, że ich życie zostało przerwane. Zabite w łonach matek dzieci same mówić nie mogą. Potrzebują swoich rzeczników. Kobiet i mężczyzn, którzy odważnie rozprawią się z aborcyjnym kłamstwem.

 

Małgorzata Terlikowska