„Świecka szkoła” to pomysł zaproponowany przez osoby skupione wokół pisma  „Liberte”.

Przez dobry tydzień, albo i dłużej pomysłodawcy „Świeckiej szkoły” nie wychodzili ze studiów radiowych i telewizyjnych, wywiady z nimi publikowała prasa codzienna, portale internetowe, tygodniki opinii. Czy to w telewizjach śniadaniowych, czy poważnych programach publicystycznych w czasie najlepszej oglądalności przedstawiali swoje racje. Racje, dla których religia nie powinna być finansowana z pieniędzy podatników, czyli z budżetu państwa. Według pomysłodawców „Świeckiej szkoły” opłacaniem religii powinien zająć się wyłącznie Kościół katolicki. I choć wielokrotnie zastrzegali, że nie jest to walka z Kościołem czy religią, a jedynie kwestia pieniędzy, nikt rozsądnie myślący na ten haczyk nie dał się złapać. Na nic też pomogło „błogosławieństwo” lewicowych autorytetów, np. Magdaleny Środy czy Barbary Nowackiej.

Wydawałoby się, że po takiej reklamie zebranie podpisów pod projektem pójdzie jak z płatka. Nic bardziej mylnego. Mimo przychylności najważniejszych mediów wcale nie jest łatwo podpisy zebrać. Na razie w ciągu miesiąca „Świecką szkołę” poparło niecałe 3 tysiące osób. - Nieźle jak na fakt, że nie zbieramy podpisów z poparciem w internecie, a w tradycyjny sposób - mówi „Dziennikowi Łódzkiemu” Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny "Liberte.

W tradycyjny sposób podpisy zbierają także działacze pro life. Oni bez problemu potrafią zebrać i to z nawiązką ich wymaganą liczbę. Nie mają po swojej stronie mediów, nie mają bezpłatnej reklamy. Ale mają prawdę. I to jest ich najważniejsza broń.

Leszek Jażdżewski nie takiego oddźwięku się spodziewał. Teraz robi dobrą minę do złej gry, bo okazuje się, że finansowanie religii z budżetu przeszkadza jedynie niewielkiej grupie lewicowych działaczy, a nie jakiejś sporej części społeczeństwa. Co nie ukrywam, jest bardzo dobrą informacją.

Przeciwko akcji „Librte” skrzykują się natomiast internauci. Na Facebooku ich fanpage "Tak dla religii w szkole" ma już 49 tys. fanów, a ich liczba rośnie. „Religia jest nieobowiązkowa - kto chce, ten może chodzić. Nie rozumiemy, dlaczego osoby korzystające z możliwości nieuczęszczania na zajęcia, chcą pozbawić tej możliwości nas. Jeżeli chcesz pokazać, że religia jest dla ciebie ważnym elementem życia i ją lubisz - zaproś znajomych (...)". To fragment tekstu zachęcający do udziału w inicjatywie.

Fanpage właśnie polubiłam, bo też nie zgadzam się na to, by warunki większości dyktowała głośna, ale jednak zdecydowana mniejszość.

Małgorzata Terlikowska