Jednym z ostatnich tematów przewodnich kampanii prezydenckiej było in vitro. Urzędujący prezydent, który deklarował się jako katolik, zażarcie atakował swojego przeciwnika za jego nieprzejednane stanowisko w kwestii sztucznego zapłodnienia. Środowisko Platformy Obywatelskiej od początku dzieli Polaków. Swojego czasu dzieliło też Kościół: na otwarty i konserwatywny.

Niestety przynosi to opłakane skutki. Wskutek tak serwowanych poglądów wielu ludzi w Polsce istotnie myśli, że jest kilka rodzajów Kościołów, który można sobie wybrać w zależności od wyznawanych poglądów. Tak więc w Polsce narodziła się sekta Komorowskiego – katolików nominalnych, którzy „są za in vitro”.

Za czym jeszcze są aż strach się pytać, ale można przypuszczać, że za wszystkim tym, co każe im myśleć Gazeta Wyborcza i TVN: antykoncepcją, aborcją, homozwiązkami itd. Niestety, gdy posłucha się poglądów ludzi, którzy „chodzą do kościoła” i głosują na PO, włosy stają dęba. Są to kalki opinii mędrców z ww. mediów.

Zasadniczy problem jest jednak w tym, że Kościół jest jeden i jego nauczanie jest jedno. Przypomniał o tym niedawno Papież Franciszek na spotkaniu z lekarzami. Kościół jednoznacznie wypowiada się przeciwko metodzie zapłodnienia pozaustrojowego ze względów etycznych. Koniec i kropka.

Trzeba być w tym względzie bardzo ostrożnym, bo nie akceptując nauczania moralnego Kościoła, wyklucza się poza jego nawias. Jeśli wybieramy sobie z magisterium tylko to, co nam pasuje – to już nie jest przecież katolicyzm. Gdybyśmy wyrywali z Biblii kartka po kartce, z tego co jest dla nas zbyt trudne, to może nic by nie zostało?

Jaka jest brutalna prawda o in vitro – odsyłam do raportu Instytutu Globalizacji o tej metodzie, na podstawie danych Ministerstwa Zdrowia Republiki Włoskiej. Dane są przerażające. Dla jednego zapłodnienia „zużywa się” nawet 20 zarodków. Z ponad 70 tys. zarodków przeniesionych do dróg rodnych kobiety przeżywa zaledwie 6 tys. Jedne zarodki obumierają, a drugie są odmrażane. Nie ma etycznej metody in vitro. Takie są ludzkie koszty inżynierii medycznej.

Przerażające są także implikacje społeczne. Co druga kobieta poddająca się zabiegowi ma ponad 50 lat! Czyli kobiecie wpierw oferuje się całe życie antykoncepcje, a potem „leczy się” ją, oferując in vitro – taka jest logika przemysłu farmaceutycznego. Mało tego. 1 proc. kobiet, które zaszły w ciąże w wyniku sztucznego zapłodnienia rozmyśla się i dokonuje aborcji na życzenie.

Pełny raport można pobrać tu: http://globalizacja.org/node/401

Tomasz Teluk