Jeśli do Kijowa wyemigrują Bronisław Komorowski i Donald Tusk, Polska stanie na krawędzi konfliktu ze swoim południowo-wschodnim sąsiadem.


Pierwszy był Sikorski

Takiego rozwoju sytuacji nikt się chyba nie spodziewał. Potwierdza to tylko, że scenariusz dla Ukrainy nie jest pisany na Ukrainie. Politycy Platformy Obywatelskiej chyba pogodzili się, że w Polsce mogą być już tylko opozycją. Budować państwo na wysoki kredyt - takie rzeczy już tylko na Wschodzie. Dlatego PO szturmuje Kijów, gdzie przyjmowana jest z otwartymi ramionami. Paradoksalnie utrudni to relacje z naszymi sąsiadami.


Jak widać po histerycznych reakcjach na próby upamiętnienia rzezi Wołyńskiej, czy gloryfikowaniu ukraińskich nacjonalistów, dobrosąsiedzkie relacje są trudne. Powoływanie na doradców importowanych polityków z naszego kraju, budowaniu porozumienia się nie wysłuży. Chociaż politycy PO przyjechali do Kijowa w zupełnie innym charakterze.

Szlaki przecierał Radosław Sikorski, były szef MSZ, którego ambicje sięgają znacznie dalej niż Waszyngton czy Krym. Na razie został doradcą ds. reform i to prawie natychmiast po przegranych wyborach w Polsce. Jak podkreślał, pełni tę funkcje wyłącznie honorowo i nie pobiera zań wynagrodzenia. Ale znając realia polityki wschodniej, tego typu deklaracje można włożyć między bajki.

Najmocniejszy - Balcerowicz

Kolejnymi osobami, które dołączyły do Międzynarodowej Rady Doradczej byli Leszek Balcerowicz oraz ex-minister finansów - Marek Dąbrowski. Balcerowicz został następnie doradcą prezydenta Petra Poroszenki. Jego zastępcą mianowano natomiast Jerzego Millera, który wcześniej był ministrem spraw wewnętrznych, wiceministrem finansów i wojewodą małopolskim.

Balcerowicz stał się najbardziej zaufaną osobą prezydenta Poroszenki. Jak sam wielokrotnie potwierdzał, jego rola jest także decyzyjna, a nie wyłącznie doradcza. W czym będzie specjalizował się ten polityk? Oczywiście w prywatyzacji, choć drugiego „Planu Balcerowicza” dla Ukrainy nie przewiduje.

Na Ukrainie jest wciąż 1,5 tys. państwowych firm. Wiążąc osoby Sikorskiego i Balcerowicza, których łączy niechęć do obecnego obozu władzy w Polsce, ukraińskie firmy wpadną pewnie w ręce międzynarodowych wehikułów inwestycyjnych, przy niewielkim udziale firm z naszego kraju. Balcerowicz jest bowiem zwolennikiem niemal całkowitej prywatyzacji majątku państwowego.

Nowak wybuduje autostrady

Najbardziej zasymilował się ze społeczeństwem Ukrainy Sławomir Nowak. Bohater afery zegarkowej i nie rozliczonej - autostradowej, będzie pomagał w budowaniu dróg szybkiego ruchu na Wschodzie. W tym celu przyjął nawet ukraińskie obywatelstwo i nie wiadomo, czy nie zrzekł się polskiego (obywatelstwa gruzińskiego zrzekł się np. inny z importowanych polityków - Michaił Saakaszwili), bo temu zaprzecza.

Nowak stanął na czele Ukrawtodoru - tamtejszej dyrekcji drogowej i pręży pierś, bo nowi pracodawcy mówią o nim w samych superlatywach i jest to skrajnie odmienna opinia od tej, którą pozostawił w Polsce. Od kwietnia ukraińskie koleje buduje natomiast ex-szef PKP Cargo z czasów PO Wojciech Balczun. Tak więc Polacy odpowiadają na Ukrainie za kluczowe kwestie transportowe.

Platforma znalazła w końcu dla siebie ziemię obiecaną. Być może za jakiś czas Ukraińcy obudzą się w nowych realiach, podobnych do tych, jakie doświadczali pierwsi zagraniczni inwestorzy w III RP. Mieli pieniądze, ale nie mieli doświadczenia, a potem mieli już doświadczenie, ale zostawali… bez pieniędzy.


Tomasz Teluk