Festiwal nienawiści wobec premier Szydło, która uległa wypadkowi oraz entuzjazm i poparcie dla uczestniczącego w zderzeniu kierowcy fiata, automatycznie uniewinnionego i beatyfikowanego przez opozycję, nie mają precedensu w polskiej polityce.

 

Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że wyborcy Prawa i Sprawiedliwości składają hołdy każdemu, kto zderzy się z limuzyną Ryszarda Petru czy Grzegorza Schetyny. W polityce zaszła wyraźna zmiana jakościowa, a niechętni obecnemu rządowi sami wystawiają sobie świadectwo moralności. Moralności podwójnej, bo jak nam dzieje się krzywda to źle, natomiast pani premier życzymy powikłań, jak niedawno szczerze wyraził się jakiś sympatyk PO czy KOD.

Internetowa zbiórka na fiata dla kierowcy, który ucierpiał w wypadku i obecnie nie przyznaje się do jego spowodowania, wspieranego przez adwokata podsuniętego przez PO, jest gestem szlachetnym, ale tylko z pozoru. W swej istocie jest przejawem jakiegoś niespotykanego wcześniej fanatyzmu i może skłonić innych fanatyków do zaplanowanych aktów desperacji.

Organizator zbiórki, jak sam nie kryje, nie mieszka w kraju. Dlatego pewnie nie orientuje się zbyt dobrze, co się w nim dzieje, a widać, że patrzy na Polskę przez fałszywy obraz TVN czy Gazety Wyborczej. Internauci sypnęli groszem, na tyle, aby chłopakowi kupić nawet nie seicento, ale używane audi.

Taki entuzjazm, automatyczne rozgrzeszanie uczestnika wypadku, histeria, że państwo chce skrzywdzić niewinnego chłopaka, któremu należy się za udział w kolizji nagroda od KOD-owców, idzie stanowczo zbyt daleko.

Nietrudno sobie wyobrazić, że nawołująca do przemocy opozycja, blokująca wjazd Kaczyńskiego na Wawel, a teraz premiująca chłopaka, który zagroził zdrowiu i życiu premier Szydło, wykreuje kolejnych naśladowców. Premier jeździ przecież regularnie w rodzinnie strony, a nowe auto przyda się wielu chętnym, którzy chcieliby zostać bohaterami opozycji.

Nienawiść już raz doprowadziła do tragedii i morderstwa na tle politycznym działacza PiS. Wykorzystywanie wypadku rządowej kolumny do podgrzewania emocji może doprowadzić do kolejnej, tym razem już nie przypadkowej tragedii.

Tomasz Teluk