Ojciec Tadeusz Rydzyk to sprawny kościelny przedsiębiorca, któremu Polska zawdzięcza wiele. Jego głównym celem zawsze była ewangelizacja, dlatego klasyfikowanie go na liście najbogatszych Polaków można uznać za nieudaną prowokację.

Tygodnik „Wprost” próbował wepchnąć redemptorystę na listę najbardziej majętnych biznesmenów. Według przyjętej metodologii, z przychodem 55 mln złotych, dawałoby mu to 83. miejsce, wśród 100 najbogatszych Polaków. Nie jest to jednak uprawniony zabieg.

„Teoretycznie ojciec Rydzyk nie ma żadnego majątku. Jako zakonnik, który złożył śluby ubóstwa, może mieć jedynie rzeczy osobiste. Ale to teoria. De facto to on zarządza wszystkimi stworzonymi przez siebie instytucjami” - pisze tygodnik i tego powinien się trzymać.

Przecież o. Tadeusz nie testował rynków i nie wyszło mu, że najwięcej kasy można zarobić na radiu, gazecie, szkole, termach czy filmie. Jego celem było zawsze głoszenie Słowa Bożego w jak najszerszym tego słowa znaczeniu. Zaczynał bez pieniędzy, bazując na hojności wiernych.

Jego sukces to Boże Błogosławieństwo, wdowie grosze zebrane do kupy, Radio Maryja - fenomen we współczesnym świecie, mająca dobre opinie szkoła i szereg innych innowacyjnych przedsięwzięć.

Sugestia, że Rydzyk robi to dla pieniędzy jest krzywdząca. Przykłady redemptorysty, czy św. Maksymiliana Kolbe pokazują, że gdy Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, można spodziewać się spektakularnych sukcesów. Dla kolegów z „Wprost” zajmujących się zaglądaniem do cudzego portfela, tego typu hierarchia wartości jest zapewne także nowością.

Tomasz Teluk