Obywatele, którzy łożą na publiczną telewizję mają w końcu prawo, aby otworzyć telewizor i usłyszeć prawdę.

 

Po przejęciu aparatu przymusu przez obecną władzę, przychodzi czas na państwowe media. To właśnie IV władza była największym sprzymierzeńcem teamu SLD, Platforma Obywatelska, PSL. W szczycie swej służalczości, TVP doganiała rządowe telewizje rosyjskie, gdzie główne wydanie wiadomości podzielone jest demokratycznie: połowa o tym co robi prezydent, połowa o tym, co robi premier.

 

Przez lata na publicznych mediach uwłaszczyły się całe klany „telewizorów”, jak nazywali ich wtajemniczeni. Właściwie przewrót lat 90. nic nie zmienił. Resortowe dzieci dostały intratne stanowiska w sukcesji po ojcach i dziadkach. W zamian oferowały dyspozycyjność i lojalność. Miały swoich ulubieńców i tych, których nie dopuszczały do głosu nigdy, a jeśli pokazywały to wyłącznie w krzywym zwierciadle.

 

Jeśli programy informacyjne robiły relację z pracy rządu PO-PSL – to np. Donald Tusk, zawsze był wymuskany, uśmiechnięty i akurat otwierał nową drogę czy stadion. Jeśli był to Jarosław Kaczyński, to zawsze był szary, z wykrzywioną twarzą, wyrwanymi z kontekstu zdaniami i w takim kadrze, za który student-kamerzysta wyleciałby ze studiów. Na te manipulacje medialne załapało się niestety pół Polski.

 

Histeryczny jazgot obecnej opozycji związany z utratą TVP i Polskiego Radia jest znamienny. Nie chodzi przecież o media. Chodzi o to, kto nimi rządzi. Natomiast zarząd Platformy Obywatelskiej nad mediami publicznymi był zdecydowanie najgorszy w historii i doprowadził do spektakularnego upadku narodowej telewizji, historycznie o jednej z najmocniejszych pozycji w Europie.

 

Gdy Platforma Obywatelska przejmowała zarząd mediów publicznych, za pomocą obsadzania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji swoimi ludźmi, TVP miała jeszcze ponad połowę udziału w rynku i doskonałą pozycję do tego, aby konkurować z kartelem telewizji prywatnych w naszym kraju. Miał temu posłużyć projekt budowania narodowej platformy cyfrowej – na wzór brytyjskiego FreeSat, gdzie każdy Brytyjczyk ma dostęp do darmowych, publicznych kanałów telewizji satelitarnej.

 

Projekt ten, prowadzony przez popieranego przez PiS, Piotra Farfała związanego swego czasu z Ligą Polskich Rodzin, został jednak błyskawicznie storpedowany z przyczyn politycznych. W ten sposób zamiast stworzyć konkurencyjne media narodowe, gigantycznym kosztem sięgającym miliardów złotych zbudowano telewizję naziemną.  Po co zamiast narodowej platformy satelitarnej, stawiano maszty telewizji naziemnej? Odpowiedź jest banalnie prosta: aby na koszt podatnika rozszerzyć zakresy nadawcze prywatnych stacji: Polsatu i TVN.

 

W ten sposób politycy kupili sobie wiecznych sojuszników w prywatnych stacjach, a TVP spadło z pozycji lidera do roli stacji drugo-, trzeciorzędnej.  Wydawało się więc, że medialny mur będzie nie do skruszenia przez opozycję Tuska i Komorowskiego.

 

A jednak. Nowe media, Internet, portale takie jak Fronda.pl, obywatelskie zaangażowanie prywatnego biznesu i milionów anonimowych sympatyków, zrobiły to, co wydawało się niemożliwe. Medialna zmowa milczenia runęła. A teraz media publiczne znów wracają w ręce obywateli.

 

Tomasz Teluk