Opatrzność już wie, jaki będzie wynik niedzielnej dogrywki. Nie można być jednoznacznie przekonanym, że wygra ten, który jest bardziej cierpliwy, pokorny, wyważony. Być może zgodnie z logiką tego świata, zwycięży właśnie polityk, który skuteczniej kłamie, jest agresywny, bezpardonowy, łamiący reguły gry?

Kandydatura Andrzeja Dudy zaskoczyła sztabowców Platformy Obywatelskiej. Człowiek, na którego trudno znaleźć haki. Dobrze wykształcony inteligent z Krakowa. Mąż córki wybitnego poety i tłumacza. Innymi słowy – intelektualna elita kraju. W dodatku przykładny katolik, który liberalną lewicę gorszy obecnie zdjęciami z syryjską stygmatyczną Myrną Nazzour, co ma świadczyć o kompletnym „zacofaniu” kandydata.

A jednak taktyka, nie wydawania się w ostre utarczki słowne, nie wyciągania brudów z życiorysu przeciwnika (których Komorowski ma bez liku), zrezygnowania z negatywnej kampanii wyborczej – może okazać się przełomowym sukcesem dla prawicy.

Trzeba przy tym pochwalić Jarosława Kaczyńskiego, że jest niezwykle groźnym i mocnym politykiem. Wytrzymał chyba wszystko, co może znieść człowiek. Był nieustępliwy, konsekwentny, a przede wszystkim cierpliwy. Teraz wracają do niego, ci, którzy w niego w pewnym momencie zwątpili. Dziś znów jest otoczony gronem chcących współpracować z nim osób.

Andrzej Duda – będący mimo wszelkich podejrzeń politykiem niezależnym, autonomicznym – może okazać się jokerem w talii Jarosława Kaczyńskiego. Nie tylko wizerunkowym, ale właśnie biorącym wszystko w decydującym momencie partii. Zwycięstwo polityka Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich oznaczać będzie duże prawdopodobieństwo wygranej także w wyborach parlamentarnych.

Byłoby to punkt zwrotny w polskiej polityce, który musi napawać przerażeniem wrogów PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego może uzyskać to, o co zawsze walczyła – zdolność do samodzielnego rządzenia, aby zrealizować plan przebudowy kraju. O tym, czy pod ów projekt zostanie położony pierwszy z fundamentów – dowiemy się już niebawem.

Tomasz Teluk