Rosyjski rząd nakazał wszystkim oficjelom, w tym urzędnikom i posłom, aby wszystkie dzieci uczące się zagranicą natychmiast wróciły do Rosji, nie licząc się z przerwaniem czy opuszczeniem roku szkolnego.


Te niepokojące informacje podał rosyjski portal Znak. Zalecenie władz dotyczy wszystkich szczebli administracji, nie tylko federalnej, ale także regionalnej oraz posłów na wszystkich poziomach. Dotyczy także dzieci pracowników firm państwowych oraz ich krewnych.

Owego zalecenia nie należy jednak traktować jednoznacznie. Można je wiązać przede wszystkim ze wzrostem nastrojów nacjonalistycznych w Rosji. Z jednej strony deputowani grzmią o patriotyzmie, a z drugiej - ich dzieci zamieniają się w kosmopolitów i rozrabiają na zagranicznych uniwersytetach.

Zagranicą uczy się wiele dzieci prominentnych polityków. Rosyjska prasa wytykała przykładowo córce Sergieja Ławrowa, która kształciła się w USA, że po powrocie do kraju mówiła z wyraźnym angielskim akcentem. Dlatego pomysły dotyczące regulowania tych kwestii od czasu do czasu powracają na forum Dumy.

Według rosyjskich ekspertów Kreml obawia się także kilku innych rzeczy. Przede wszystkim odpływu młodych, wykształconych kadr, a także infiltracji rosyjskich środowisk zagranicą przez obce wywiady. Stąd coraz większa rezerwa wobec dobrze wykształconych powracających do Rosji po dłuższym okresie nieobecności w kraju.

Niektórzy widzą w nowym zaleceniu władz podobieństwo do niedawnej histerycznej reakcji prezydenta Turcji po nieudanej próbie zamachu stanu. Erdogan w podobnym tonie wypowiadał się w kwestii wyjazdu za granice tureckich naukowców.

Dlatego powyższą informację należy traktować w większym stopniu jako dowód na postępującą izolację międzynarodową Rosji i jej dobrowolne zamykanie się na obcych, niż symptom przygotowań do mającego niechybnie nastąpić globalnego konfliktu atomowego.

Tomasz Teluk/znak.com