Jednoznaczna wypowiedź ks. kardynała Stanisława Dziwisza, krytykująca zaangażowanie lewicowych środowisk katolickich w kampanię „Przekażmy sobie znak pokoju”, powinna zakończyć dyskusję wokół tego kontrowersyjnego przedsięwzięcia.

 

Metropolita Krakowski w sposób jak najbardziej bezpośredni wypowiedział się przeciwko rozmywaniu nauki Kościoła Katolickiego na temat homoseksualizmu i zarzucił organizatorom akcji manipulowanie magisterium oraz wypowiedziami papieża Franciszka na ten temat.

W specjalnym oświadczeniu kard. Dziwisz przypomniał naukę moralną zawartą w Katechizmie i nauczaniu papieży. Zwrócił uwagę, że kampania, chociaż odwołuje się do nauki chrześcijańskiej, to jednak fałszuje nauczanie Kościoła, próbując przedstawiać związki jednopłciowe jako moralnie dobre.

„Obawiam się, że to celowe działanie służy zamazaniu pamięci o wielkim dobru Światowych Dni Młodzieży, które dokonało się w Krakowie i całej Polsce. Związane jest ono z wartościami płynącymi z Ewangelii, które są konkretną i wymagającą propozycją moralną dla młodego pokolenia” – kończy z nieukrywanym żalem Stanisław Dziwisz.

Czy można jaśniej wyrazić stanowisko Kościoła? Niestety, do tzw. postępowych katolików to nie dociera. Głos kardynała i papieża to tylko jedna z wielu opinii. Skoro ci księża, zaangażowani w kampanie homoseksualistów, nie słuchają swoich przełożonych, to kto jest dla nich autorytetem?

Uderza w jaki sposób liberalni duszpasterze zareagowali na słowa księdza kardynała. Dla ks. Kazimierza Sowy, który entuzjastycznie przyjął wspólną kampanię „Więzi”, „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku” i Kampanii Przeciw Homofobii, słowa przełożonego tylko opinia.

W sążnistych artykułach tłumaczyli się publicysta Zbigniew Nosowski z „Więzi” oraz w „Tygodniku Powszechnym” Szymon Hołownia. Szczególnie naiwną formę wybrał ten drugi, którzy zaczął, że marzy mu się, aby w końcu Polacy przestali się dzielić i opluwać, a na końcu stwierdził, że w ogóle chodzi o to, aby usiąść i porozmawiać. Nosowski z kolei zapewniał, że Kampania Przeciw Homofobii to umiarkowane skrzydło homoaktywizmu.

Nie, nieprawda. Homoseksualistom chodzi o obyczajową rewolucję, a nie o tolerancję. Kampania Przeciw Homofobii znana jest z wulgarnych Marszów Równości, walce o seksualizację dzieci w ramach sekseudacji w stylu gender i radykalnych postulatów społecznych. W skrócie chodzi o to, aby przewrócić tradycyjne społeczeństwo do góry nogami i nadać gejom przywileje, jakimi cieszą się na Zachodzie, łącznie z legalizacją ich związków i prawem do adopcji dzieci.

Nie chodzi o zwykłą tolerancję, bo ona w Polsce istnieje i nikt gejów nie szykanuje i nie bije, tak jak np. Polaków w Wielkiej Brytanii. Można rzec raczej odwrotnie. Rzucając okiem choćby na forum Frondy.pl. Nadaktywna mniejszość homoseksualna bije tu rekordy wulgarności i agresji, co świadczy o tym, jak bardzo nieuporządkowane moralnie jest to środowisko.

O co jeszcze chodzi? Chodzi o pieniądze. Kasa na mniejszości od możnych tego świata, to łatwy pieniądz, po który wystarczy się schylić. Petenci Sorosa chcieliby najwyraźniej służyć i Bogu i Mamonie, stąd sięganie po liczne usprawiedliwienia. Czy udało im się zwiększyć poziom sympatii do homoseksualistów w Polsce? Odpowiedzmy sobie sami, bo na chwilę obecną efekt wydaje się wręcz przeciwny.

Tomasz Teluk