Tematem najnowszego numeru tygodnika „Do Rzeczy” są charyzmatyczni uzdrowiciele, na których rekolekcje przychodzą tysiące Polaków. Jakub Kowalski opisuje spotkania z o. Johnem Bashoborą, o. Jamesem Manjackalem czy Myrną Nazzour, które cieszą się wielką popularnością nad Wisłą. Podczas takich rekolekcji czasem dochodzi do cudownych uzdrowień – ludzie odrzucają kule, wstają z wózków inwalidzkich, ale przede wszystkim całkowicie zmieniają swoje życie.

I właśnie o nawróceniu, jako najważniejszym i podstawowym owocu charyzmatycznego spotkania mówi w rozmowie z dziennikarzem „Do Rzeczy” Robert Tekieli. Publicysta katolicki, który sam „uzdrawiał” ludzi w czasie swojej fascynacji New Age, wyjaśnia różnice pomiędzy bioenergoterapią a modlitwą charyzmatyczną. „Do bioenergoterapeuty idzie się po zdrowie, a dostaje duchową depresję” - przekonuje Tekieli.

Jego zdaniem, nie ma uzdrowień, które nie przekładają się na całość życia człowieka – uzdrowieniu zawsze musi towarzyszyć przemiana wewnętrzna, choć czasem ludzie mogą zmarnować łaskę, jaką otrzymują. Tekieli nie uważa jednak, że duża popularność charyzmatyków czy ich większa ilość to coś nadzwyczajnego. Mówi, że z prawdziwym wysypem charyzmatyków mieliśmy do czynienia w XIII wieku („każdy uczeń św. Franciszka był charyzmatykiem”), a w ogóle to są oni w Kościele od zawsze.

Tekieli tłumaczy ponadto, dlaczego Kościół przez wiele lat podchodził do ruchów charyzmatycznych z dużą ostrożnością „Ruch odnowy charyzmatycznej pojawił się w latach 70. i był efektem kontaktów z zielonoświątkowcami. Budził nieufność, bo nie był jednoznaczny” - wyjaśnia i dodaje, że odnowa bardziej koncentruje się na emocjach, niż hierarchii, „stawia na Ducha, nie literę”.

Zdaniem katolickiego publicysty, spotkania charyzmatyczne wiążą się z pewnym niebezpieczeństwem, wynikającym z faktu niedojrzałości duchowej osób, które biorą w nich udział. Tekieli dodaje ponadto, że wizyty o. Bashobory czy Myrny Nazzour to tylko wierzchołek góry lodowej, o którym lubią mówić media (często w sensacyjnym tonie), zaś spotkania charyzmatyczne odbywają się praktycznie w każdej diecezji w Polsce.

„Przed Kościołem charyzmatycznym jest wielka przyszłość, ale te grupy muszą stawiać na twardą formację. Także na przekazywanie prawd wiary i całej duchowej wiedzy, którą mamy od ojców Kościoła i wielkich mistyków. Pod wpływem charyzmatyków ludzie zmieniają swoje życie w sposób gwałtowny, a chodzi o to, żeby byli bezpieczni w Kościele” - konstatuje Tekieli.

MaR/Do Rzeczy