John Ellis „Jeb” Bush został wychowany jako anglikanin. Odszedł jednak z tej heretyckiej wspólnoty, by wstąpić na łono Kościoła świętego. Dlaczego? Powodów jest wiele, ale najważniejsze jest zdecydowane odrzucenie ducha czasu!

Jeb Bush mówił o powodach, które kierowały jego decyzją w sprawie przejścia do Kościoła katolickiego, mówił w 1995 roku we Włoszech.

„Kocham sakramenty Kościoła katolickiego, bezczasową naturę jego przesłania i rzeczywistość, że Kościół katolicki wierzy w prawdę absolutną jako swoją fundamentalną zasadę i postępuje stosownie do tego” – powiedział wówczas Bush. Dodał, że katolicy są dzięki temu odporni na porywy „wiatru czasu” – inaczej, niż jego poprzednia wspólnota. Nie chciał wyjaśnić, dlaczego dokładnie podobał mu się protestantyzm. Wcześniej jednak wskazywał, że jest bardzo niezadowolony z powodu reform liturgicznych, stosunku wobec „małżeństw” homoseksualnych oraz innych żywo dyskutowanych spraw społecznych.

Dodatkowo Bush wziął ślub z Columbą Garnica Gallo, pochodzącą z Meksyku katoliczką. Poznał ją jeszcze jako student w Meksyku i poślubił w 1974 roku.

Po objęciu urzędu gubernatora Florydy (1999 – 2007) Bush regularnie spotykał się z biskupami siedmiu diecezji całego stanu. Podczas tych spotkań rozmawiano na takie tematy jak aborcja, eutanazja, imigracja czy wolność religijna. We wszystkich tych sprawach stanowisko Busha było stanowiskiem biskupów. Kością niezgody stała się jednak kara śmierci. Bush zdecydowanie tę karę popierał. W czasie sprawowania przezeń urzędu wykonano 21 wyroków – więcej, niż za czasów trzech poprzednich gubernatorów Florydy. Jeb Bush ani jednego wyroku śmierci nie zamienił na dożywotnie więzienie. Biskupi, oczywiście, oponowali takiemu stanowisku i próbowali odwieść Busha od podobnej praktyki.

W maili do jednego z biskupów Bush napisał: „Cenię powagę, z jaką katolicki Episkopat próbuje uzgodnić politykę publiczną z nauczaniem naszego Pana. Mam nadzieję, że wiadomo, iż robię to  samo. Będę jednak robił nadal to, co uważam za słuszne”.

Bush nie popiera też rozwiązań w sprawie polityki klimatycznej, które – jak wszystko na to wskazuje – zostaną docenione w encyklice Ojca Świętego Franciszka „Laudatio si”. Polityk jest ponadto przeciwnikiem otwarcia w relacjach z Kubą, nad którym pracowano także w Watykanie. Bush patrzy dodatkowo inaczej na politykę zagraniczną, odmiennie od Stolicy Apostolskiej postrzegając wykorzystanie sił zbrojnych w tej materii. Wreszcie nie podziela krytycyzmu Ojca Świętego względem kapitalizmu.

Punktów spornych jest więc niemało, widać jednak, że żadna z nich nie dotyczy spraw fundamentalnych. Jeżeli idzie o Tradycję, to Jeb Bush jako prezydent Stanów Zjednoczonych najprawdopodobniej stałby na jej straży. A w obliczu masowej hekatomby aborcji, niebywałych zniszczeń czynionych przez liberalne ideologie w rodzaju gender – to właśnie to, czego potrzeba. 

pac/katholisch.de/fronda.pl