Jeżeli ktoś tatuuje się dla zabawy, na granicy perwersji, tatuując sobie intymne części ciała, to jest pytanie, dlaczego? W jakim cellu to robisz? Można mówić, że to jest moje ciało, bo tak chcę. Jeżeli ktoś tatuuje sobie motywy religijne, jak np. krzyż św. Benedykta, wizerunek Jezusa, Maryję, ale też zdjęcia bliskich, imię małżonka czy twarz dziecka z miłości do nich? Czy robi źle? W kolejnej części Małego Poradnika Grzesznika ks. Artur Godnarski ze wspólnoty św. Tymoteusza i Przystanku Jezus.
 
- Nie mam tatuażu, choć kiedyś nosiłem się z zamiarem, aby go zrobić, bo przyszła na to moda i nieraz wygląda to bardzo oryginalnie. Pomijam jednak wiele tatuaży z tych, które widziałem, a które się nie udały, no i co zrobić, już są, więc takimi pozostaną. Patrzmy jednak całościowo na człowieka, także na jego ciało, które przecież nie jest jego wyłączną własnością, bo stworzył je Bóg. Więcej: moje ciało zmartwychwstanie, dlatego znajdujemy pouczenie w Nowym Testamencie o konieczności dbania o nie, ponieważ jest świątynią Ducha Świętego.

Jeden z naszych braci ze Wspólnoty, który jest lekarzem, zaklasyfikował proces tatuowania do okaleczania ciała. Wprowadzane są do organizmu substancje dla niego szkodliwe, czy nawet niebezpieczne, choć o tym się powszechnie nie mówi. Skóra ludzka jest bardzo wrażliwa, i zdarza się, że tatuowanie jest uruchomieniem procesu nowotworowego. Można, więc uznać, ze tatuowanie jest w jakimś stopniu szkodliwe.

Są też tatuaże motywowane religijnie. Chociażby Etiopczycy, Koptowie tatuują sobie krzyż na czole czy na nadgarstku, z powodu sytuacji kulturowo-religijnej, aby zaakcentować wyznawanie wiary chrześcijańskiej. Wyraża on wówczas to, w co człowiek wierzy. To nie jest zabawa, to próba uchwycenia pewnej transcendencji. Są także uwarunkowania kulturowe np. Indian, którzy tatuują sobie twarze. Czy to jest uzasadnione? Czy to jest grzechem? Szkodzenie swojemu ciału – jest. Kiedyś w Polsce tatuaż kojarzył się z więzieniem, z wyrokiem. Kiedyś człowieka ogolonego na łyso kojarzono jako kogoś kto wyszedł z więzienia. Z pewnością nasza kultura zmienia się i to w szybkim tempie, jednak warto pamiętać, że tatuaż jest czymś stałym, nie da się go usunąć z dnia na dzień. Zostaje przypisany do człowieka z jego wewnętrznym znaczeniem. Bardzo przestrzegałbym przed umieszczaniem na swoim ciele znaków, których pochodzenia nie znamy. Bo przecież nie jest tajemnicą, że pod różnymi nieznanymi powszechnie znakami kryją się magiczne moce, poprzez które można ściągnąć na siebie i swoich bliskich wiele kłopotów. Są i tacy, którzy twierdzą, że od tatuowania ciała można się także uzależnić. Zatem uwaga!

Jeżeli ktoś tatuuje się dla zabawy, na granicy perwersji, tatuując sobie intymne części ciała, to jest pytanie – dlaczego? W jakim celu to robisz? Można mówić, że „to jest moje ciało”, „bo tak chcę”. Jeśli ktoś tatuuje sobie motywy religijne jak np. krzyż św. Benedykta, wizerunek Jezusa, Maryję ale też zdjęcia bliskich, imię małżonka, twarz dziecka z miłości do nich? Czy robi źle? Nie wiem. Wiem, że na Przystanku Woodstock spotkaliśmy człowieka mocno wytatuowanego, który po kilku latach chciał się tego wszystkiego pozbyć i wydałby na to wszystkie pieniądze, gdyby tylko je miał. To jest coś, co mamy na całe życie, coś, co staje się częścią ciała. Myślę, że nie warto akceptować wszystkiego dlatego tylko, że jest modne. Patrzmy też na to zdroworozsądkowo - jeśli szkodzi memu zdrowiu, to nie muszę tego mieć.

Mój znajomy wpiął sobie kolczyk w język. Nie potrafił uzasadnić dlaczego to zrobił. Gdy udzielam takim osobom Komunii świętej czuję się trochę nieswojo, choć wydaje się, że oni się tego nie wstydzą, jednak w takich momentach starają się ukryć swoją „ozdóbkę”. Trzeba jednak stwierdzić zgodnie z prawdą, że jest to okaleczaniem ciała. W jaki więc sposób może być to dobre, czemu ma to służyć? Dlaczego przekuwasz sobie usta, pępek, brwi czy nos? W ten sposób przecież można bezpowrotnie oszpecić swoje ciało. Nie często można usłyszeć o tym, że są to działania ryzykowne, bo naruszenie poprzez nieumiejętną osobę niektórych nerwów, skutkuje szpetnym znamieniem na całe życie - dodaje ks. Gontarski. 

Not. Jarosław Wróblewski

Tekst opublikowany pierwotnie na portalu Fronda 28 IX 2011