W poniedziałek  "Gazeta Wyborcza", ale również osoby niezwiązane z tym tytułem, jak np. Roman Giertych czy Tomasz Lis, raczyli nas rewelacjami o prawdziwej "bombie", która zmiecie obecny rząd. Wczoraj okazało się, że zapowiedzi były mocno na wyrost. Pozostaje jednak szereg pytań, które przy tej okazji warto postawić. 

„Gazeta Wyborcza” opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, dotyczącą planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Rozmowa datowana jest na 27 lipca 2018. Uczestniczyli w niej również: Grzegorz Tomaszewski- brat cioteczny prezesa PiS oraz wspólniczka austriackiego biznesmena i zarazem tłumaczka. 

"Co do nagrania to jestem ciekawy, kiedy biznesmen skontaktował się z Romanem Giertychem; ze swoim mecenasem? I czy to on go namówił, aby to nagrywać. Mielibyśmy kolejny taki przykład"- ocenił dziennikarz Samuel Pereira w programie "O co chodzi" w TVP Info. Jak zauważył Pereira, nazwisko Giertycha pojawiło się już wcześniej, w aferze KNF, kiedy to biznesmen Leszek Czarnecki nagrał byłego przewodniczącego Komisji, Marka Chrzanowskiego w sytuacji, która mogła być korupcyjna. 

Samuel Pereira zastanawiał się również, czym kierował się Gerald Birgfellner, nagrywając wszystkie spotkania z prezesem partii rządzącej. Warto bowiem zwrócić uwagę, że biznesmen pyta w pewnym momencie: "A co się stanie, jak to wyjdzie?”.

Zaskoczony były premier odpowiada: „No to...”, na co Birgfellner dodaje, że „to będzie przecież medialnie jeszcze gorzej, niż gdyby się po cichu pracowało dalej”.

Szef portalu TVP Info podaje dwie hipotezy. W myśl tej pierwszej, Austriakiem kierowała troska, że sprawa, gdyby wyszła na jaw, mogłaby zaszkodzić spółce Srebrnej. Pereira od razu jednak zaznacza, że w taki scenariusz trudno raczej uwierzyć, ponieważ biznesmen od początku nagrywał rozmowy. 

"Opcja druga jest taka, że wysuwa taką supozycję, aby osiągnąć jakiś cel. Jaki? Wiadomo, że chce uzyskać pieniądze poza rachunkami, czemu Kaczyński mówi: „nie”- ocenia dziennikarz. 

Zdaniem Samuela Pereiry, śledczy powinni sprawdzić, czy Birgfellner nie zastosował wobec lidera partii rządzącej "jakiejś formy szantażu". 

Jeżeli chodzi o opublikowany wczoraj w "Gazecie Wyborczej" artykuł oraz ujawnione nagrania, opinie w tej sprawie, tak wśród polityków, jak i dziennikarzy czy publicystów są raczej mocno podzielone.

yenn/TVP Info, Fronda.pl