Najważniejszym wyzwaniem w tym roku będzie uniemożliwienie powstania silnej partii rosyjskiej w Polsce. Łubianka już rozpoczęła akcję propagandową wykorzystując fakt, iż znaleźliśmy się pod ostrzałem. Z jednej strony Berlina i jego brukselskich wykonawców motywowanych ideologicznie, a z drugiej grożących nam roszczeń żydowskich.

Jedni, jak Andrzej Talaga, wprawdzie widzą, że trzeba by jakoś powstrzymać Berlin, ale przecież to niemożliwe, w praktyce więc to on będzie rządził i z ociąganiem przyjdzie się podporządkować. Opcja ta nie dostrzega, że w praktyce oznacza to rezygnację z odbudowy gospodarki i zalew islamistów oraz przymusową genderyzację. Jakiekolwiek ustępstwa ze strony rządu, choć targowiczanom może się spodobają i 3 proc. wyborców PO, które każe nam pozyskać prof. Nowak, poprze PiS, to jego oburzeni wyborcy poszukają alternatywy, którą Moskwa już szykuje dla naiwnych patriotów pod hasłami oporu przeciwko dyktatowi niemieckiemu i promocji zboczeń oraz walce ze skandalicznymi roszczeniami. Antysemici z radością się też dołączą.

Usłyszymy, że w imię patriotyzmu trzeba opuścić Unię, a nie tworzyć w niej równowagę sił, że wrogiem jest „okupant amerykański“ na usługach żydowskich, a więc NATO stanowi zagrożenie. Trzeba zatem pozbyć się baz i najlepiej związać się z bezinteresownymi Chinami, lub „pokojową“ Rosją, która dodatkowo obroni nas przed agresją Ukrainy szykowaną przez USA i Żydów. Ludzie potrzebują nadziei i chcą by było dobrze, podchwycą więc ofertę, nie rozumiejąc ani jej treści, ani konsekwencji. Wprawdzie zagrożenia są prawdziwe, ale wnioski w obu wypadkach są równie błędne i antypolskie. Czy jednak rząd będzie miał dość sił, by nie ulec jednej z opcji, poprowadzić skomplikowaną grę i przenieść pole bitwy na teren przeciwników?

Jerzy Targalski

dam/jozefdarski.pl