Andrzej Talaga, dyrektor ds. strategii Warsaw Enterprise Institute przekonuje, że Polska nie może, stając ostro w opozycji do Berlina, skupiać się jedynie na sojuszu z USA. Dla naszego bezpieczeństwa kluczowy jest sojusz zarówno ze Stanami Zjednoczonymi, jak i z Niemcami. "Inna układanka geopolityczna to droga donikąd"- przestrzega ekspert. 

Talaga odnosi się do dwóch wizyt zagranicznych, które w przyszłym tygodniu odbędzie polski prezydent, Andrzej Duda. Wymiar obu spotkań: w Bukareszcie, z przywódcami Trójmorza oraz w Waszyngtonie, z prezydentem Trumpem, jest strategiczny. 

"Oba wydarzenia mogą posłużyć do wzmocnienia pozycji Polski wobec Niemiec i Francji, które chciałyby budować nową Unię Europejską w opozycji do USA. Byłoby jednak źle, gdybyśmy ulegli mirażowi środkowoeuropejskiego aliansu pod egidą Waszyngtonu w opozycji do Niemiec"-wskazuje publicysta. Jak dodaje, dla naszych interesów najlepsze byłoby wprowadzenie w życie zasady "dla każdego coś dobrego". W ten sposób Polska mogłaby zapewnić sobie "rozwój i bezpieczeństwo", do czego potrzebujemy zarówno Waszyngtonu, jak i Berlina. 

Andrzej Talaga zwraca uwagę na nowy trend w Europie: według sondażu ZDF Politbarometr, zaledwie 9 proc. Niemców uważa Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa za wiarygodnego partnera w kwestii bezpieczeństwa. 

"Tymczasem nieformalny sojusz wokół Polski i Rumunii, wzmocniony amerykańską obecnością wojskową, jawi się jako dobra odpowiedź na politykę Francji i Niemiec, która oddala je od Stanów Zjednoczonych, a przybliża do Rosji, co jest dla Polski niekorzystne"- wskazuje dziennikarz. Jak może wykorzystać to Polska? Czy w takiej sytuacji powinniśmy "powalczyć (...) o odbudowanie naszego państwa regionalnym aliansem wspartym przez największe mocarstwo globu"? Niekoniecznie. Andrzej Talaga uważa, że takie myślenie to ułuda, ponieważ nasi potencjalni sojusznicy nie są wcale zainteresowani takim sojuszem, wolą bowiem bilateralne stosunki zarówno z USA, jak i z... Niemcami. 

"Ponadto sprawy nie wyglądają aż tak źle, jak się wydaje. Nastroje to jedno, a twarde realia polityczne – drugie"- przypomniał dyrektor ds. strategii WEI. 

Publicysta wskazuje, że filarem nowej Unii Europejskiej ma być bezpieczeństwo, a Wspólnota miałaby zagwarantować je państwom członkowskim, zmniejszając w tym rolę Sojuszu Północnoatlantyckiego. Sama kanclerz Angela Merkel wspominała, że Niemcy powinny zapewnić obronę państwom na wschód od nich, m.in. Polsce. Problem w tym, że Niemcy i Francja inaczej postrzegają zagrożenia dla Europy. 

"Francja uważa, że jego źródłem jest szeroko rozumiany basen Morza Śródziemnego, dlatego prezydent Macron zaproponował Europejską Inicjatywę Interwencyjną, czyli powołanie unijnego korpusu opartego na koalicji chętnych, który bez udziału USA mógłby prowadzić operacje poza Europą. Niemcy wprawdzie zgłosiły akces, bo także borykają się z problemami zrodzonymi na Bliskim Wschodzie przez dżihadyzm i konflikt turecko-kurdyjski, jednak twarde bezpieczeństwo tego państwa to nie terroryści, ale zdolność do powstrzymania inwazji konwencjonalnej armii. Potrzebują więc czegoś znacznie twardszego niż korpus interwencyjny"-wskazał Andrzej Talaga. Ekspert ocenia taką postawę Niemiców jako "polityczną schizofrenię": nie chcąc związków militarnych USA, jednocześnie sprzeciwiają się wzrostowi wydatków na obronę. Publicysta wskazuje, że bez radykalnej zmiany sytuacji międzynarodowej, RFN nie uda się zbudować żadnej europejskiej armii, a nawet "doprowadzić do ładu" własnej. Tymczasem bez Berlina nie ma sensu żadna poważna unijna inicjatywa obronna. 

Dlatego też- wskazuje Andrzej Talaga- Niemcy muszą polegać na NATO i USA, tak długo, jak Stany Zjednoczone będą chciały bronić Europy. A ta sytuacja jest korzystna dla Polski. 

"Potrzebujemy NATO i USA jako gwarantów bezpieczeństwa i nie może być mowy o jakichkolwiek ruchach naruszających stabilność paktu, ale Niemcy – choć mówią co innego – także tego potrzebują. Francja ich wszak nie obroni"-zauważa autor artykułu na łamach "Rzeczypospolitej".

Jak podsumowuje dziennikarz, nie warto pochopnie wzywać do przeniesienia amerykańskich wojsk z Niemiec do Polski, gdyż wcale nie zwiększy to naszego bezpieczeństwa. 

"Nie ustawiajmy się też w opozycji do Berlina, zbyt nachalnie machając szabelką przy boku Ameryki, bo także Niemcy, chcąc czy nie chcąc, muszą stać z nią ramię w ramię w sprawach militarnych"- pisze Talaga. W ocenie publicysty, mamy dobrą płaszczyznę do współpracy w trójkącie Polska-USA-Niemcy, zaś rozbicie tego układu może być korzystne wyłącznie dla Rosji. 

yenn/Rp.pl, Fronda.pl