Budowa Obrony Terytorialnej to bardzo ważny i długo oczekiwany krok na drodze wzmacniania polskiej obronności. Czy forma OT, jaką zaproponował rząd Prawa i Sprawiedliwości, wystarcza na polskie potrzeby? Pisze o tym na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Talaga, ekspert ds. bezpieczeństwa i doradca firm zbrojeniowych.

Rusza na dobre tworzenie Obrony Terytorialnej, najbardziej obywatelskiego rodzaju sił zbrojnych. PiS chce zrobić z tego projektu swój czołowy sukces na niwie bezpieczeństwa państwa i ma szanse na powodzenie [...]. Wszystko wskazuje zatem na to, że formacja ta rzeczywiści powstanie, co będzie powodem do pogratulowania rządzącym, ponieważ zakrawało na skandal, że do tej pory kolejne ekipy u władzy tak zaniedbywały komponent obywatelski w systemie obrony

Zdaniem Talagi konieczna jest głęboka zmiana podejścia do obronności, które musi przestać być rzeczą wyłączną profesjonalnych najemników, a stać się sprawą nas wszystkich. Pisze autor:

Państwo polskie powołało armię zaciężną, zawiesiliśmy pobór, przez wiele lat nie szkoliliśmy rezerw. Nie tylko młodzi, ale także średnio zaawansowani wiekiem mężczyźni stracili kontakt z wojskiem. Obronę pozostawiliśmy wynajętym profesjonalistom – nic nie ujmując ich patriotyzmowi oraz gotowości do walki za ojczyznę. Tymczasem nie jest ona wyłącznie sprawą zawodowców, ale nas wszystkich. To kwestia odpowiedzialności i podmiotowości.

Talaga wskazuje następnie ilu tak naprawdę mamy w Polsce ludzi gotowych do walki. Okazuje się, że o wiele, o wiele za mało. Na wojnę możemy wystawić 200–220 tys. ludzi. A i to nie jest pewne. Reszta mężczyzn zdolnych do służby w wojsku nie potrafi walczyć i nie miałaby czym tego robić. Tymczasem do obrony terytorium Polski w wojnie konwencjonalnej na pełną skalę potrzeba ok. miliona żołnierzy – w siłach operacyjnych i terytorialnych - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Zmienić to mogłaby zdaniem autora jedynie rewolucyjna wprost reforma tworząca OT typu milicyjnego, która byłaby bytem samoistnym, a nie dodatkiem do sił operacyjnych. Wojskiem uzbrojonych obywateli, a nie gorszych żołnierzy. Zorganizowanym na szczeblu lokalnym w grupy bojowe, a nie powielającym model brygadowy sił operacyjnych.

Na to, jak sądzi autor, szans nie ma, bo rząd PiS rewolucyjny wcale nie jest, ale kontynuuje prace poprzedników. Mimo wszystko za to, że tworzy Obronę Terytorialną - nawet jeśli skromną i daleką od ideału - należą mu się zdaniem Talagi brawa.

bjad/rzeczpospolita.pl