W tym jednym, zadawałoby się błahym zdaniu, zawiera się sens dyskusji o polskiej wolności, jaka to dyskusja przy okazji wyborów prezydenckich zdominowała debatę publiczną.

Wbrew pozorom dość łatwo wskazać linię podziału społecznego. Z jednej strony mamy ludzi, którzy w ostatniej dekadzie PRL-u włączyli się mniej lub bardziej w proces nazwany "opozycją demokratyczną", a dziś z tego tytułu czerpią mniejsze lub większe korzyści. Ludzie o "pięknych kartach opozycyjnych", którzy rzekomo "wywalczyli nam wolność", a de facto sobie udział w transformacji ustrojowej. To oni legitymizowali od początku III RP, ze wszystkimi jej "grubymi kreskami", patologiami, i oczywiście sukcesami (na miarę możliwości i wbrew przeciwnościom). Miliony członków “pierwszej” Solidarności z początku lat 80’ zmieniły się w garstkę “konstruktywnej” opozycji, współautorów konstrukcji o nazwie “III RP”.

Dziś to właśnie Ci nieliczni ludzie, pielęgnujący odciski od styropianu, pucujący kolejne ordery, które przyznają sobie przy kolejnych okrągłych i kwadratowych rocznicach, grzmią na nas. Ci, którzy otorbili się przez ostatnie ćwierćwiecze, którzy z poziomu swoich grajdołów, raz po raz rzucają "cudowne" recepty. Pouczają nas, że nie doceniamy rzekomego “skoku cywilizacyjnego”. Skoku polegającego na tym, że w sklepach poza octem są buty znanych marek, po ulicach jeżdżą lśniące automobile, a kolejna zagraniczna firma otwiera właśnie montownię podzespołów. Każą się nam z tego cieszyć i być wdzięcznymi za Wolność.

Bo oni nie rozumieją, że dla nas wolność to nie możliwość kupna odzieży, na która oni sami mogli się ewentualnie popatrzeć w Peweksie. Że wolność nie sprowadza się do uzyskania zdolności kredytowej. Wreszcie, że wolność to nie tylko pozorne uczestnictwo w procesie wyborczym w którym wybierać można z tej samej, zgranej talii kart. Jak to nawijał Peja Slums Attack? "- Przez całe moje życie te same wredne ryje, wiecznie wdzięcznie uśmiechnięte".

Grzmią więc "wredne ryje" raz po raz o "zagrożeniu demokracji przez gówniarzy". Przekonują, że "emigracja to szansa", czy wręcz modlą się, byśmy wszyscy stąd w pizdu wyjechali, bo "zaprzepaścimy dziejowe dokonania", bo "nie dorośliśmy do demokracji", ich demokracji. Niczego nie rozumieją, albo nie chcą rozumieć. Albo rozumieją i boją się.

W panikę wpadli, gdy zaczęliśmy zauważać, że to nie jest tak, jak wciskano nam przez lata. Że oprócz bohaterów, przed którymi kazali nam bić pokłony, są inni. Kiedy z lasu zapomnienia wyszli Żołnierze Wyklęci, którzy obnażyli ich małość i moralny upadek. Kiedy pomimo braków w nauczaniu historii i WOS-u zaczęliśmy kojarzyć fakty. Gdy wiedzą powszechną okazała się wiedza o zaprzaństwie okrągłostołowym. Gdy zaczęliśmy łączyć fakty i rozumieć, co oznacza bezkarność Czesława Kiszczaka i honory dla Wojciecha Jaruzelskiego. Kto jest winien grabieży państwa i sprowadzenia nas do roli montowni podzespołów, odbieralni telefonów i lądowiska samolotów tanich linii

I gdy zrozumieliśmy, że "krążenie elit" i ich samoreprodukcja w połączeniu z powolnym dryfem naszej Ojczyzny to nie to, o co nam chodzi, wpadli w panikę. - Polski bez walki nie oddamy - zdają się mówić. Kupcie se buty Ralpha Laurena i zamknijcie mordy. Czego jeszcze chce od nas to bydło?

Sukces Pawel Kukiz nie polega na postulacie wprowadzenia JOWów. Chyba, że jako JOW rozumiemy skrót "je..ć obecną władzę". Władzę, która dawno temu oderwała się od społeczeństwa. Której przedstawiciele nie mają oporów, by wygłaszać złote recepty w stylu "weź kredyt, kup mieszkanie", "wyjedź, bo to szansa", ergo: "wypierdalaj". Której beneficjenci nie mają skupułów, by podsuwać nam pod nos rozwiązania, które, podobnie, jak te nieszczęsne buty Ralpha Laurena, czy spodnie Levisa nie są tym, o czym dziś marzymy.

Prezydent Komorowski dokonał niedawno podziału na Polskę racjonalną i radykalną. Prawdopodobnie wbrew swoim intencjom dokonał tym samym najtrafniejszej z diagnoz. Bo cóż robią zwolennicy obecnego stanu rzeczy, jak nie racjonalizują sobie, że oto żyjemy w najlepszym ze światów? Że nadszedł “Złoty Wiek”, a “kto tego nie rozumie, to niczego nie rozumie”. Z drugiej strony jesteśmy my – zwolennicy radykalnej zmiany. I to bynajmniej nie transformacji, zmiany jednego kształtu w drugi, jak w 1989 r.

Ale Prezydent powiedział coś jeszcze. “- Wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich to poważne ostrzeżenie dla całego obozu władzy”. Trudno o większą szczerość z ust “prezydenta naszej wolności”, jak ostatnio określił się (zapewne po raz kolejny nieświadomie) Bronisław Komorowski. Tak, jest Pan prezydentem ich wolności, nie naszej. Dlatego na Pana nie zagłosuję.

Wojciech Mucha/Facebook