Po tragicznych wydarzeniach minionego wieczoru, które zakończyły się śmiercią prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, Polacy w całym kraju manifestują niezgodę na tak przerażające i niepotrzebne akty przemocy. Wydarzenia poświęcone pamięci zamordowanego polityka mają również na celu upamiętnienie prezydenta Gdańska oraz gest solidarności wobec jego najbliższych. 

W kilkunastu miastach odbywają się dziś msze święte i zgromadzenia publiczne zrzeszające tych, którzy chcieliby upamiętnić Pawła Adamowicza. Niestety, nie wszyscy potrafią zachować wyczucie, dojrzałość i dobry smak oraz uszanować prośby rodziny i współpracowników samorządowca, aby nie wykorzystywać tej tragicznej śmierci do celów politycznych. 

Swoją refleksją z "protestu przeciw nienawiści i przemocy" podzielił się na Twitterze Tytus Hołdys, syn znanego (również z poglądów politycznych) muzyka. Aktor i felietonista wyznał, że z niesmakiem opuścił zgromadzenie. 

„Spotkanie pod Pałacem zaczęło się od minuty ciszy i wystąpienia członka KOD-u wypominającego drugi sort i ostatnie trzy lata rządów. Zamiast prawdziwej zadumy, kolejna piaskownica. Wyszedłem. Pojadę do domu, posłucham muzyki i z bliskimi spędzę ten trudny dzień do końca”- napisał Hołdys. 

„Podczas jedynego dnia w roku, gdy solidarność i jedność obywatelska zaciera wszystkie granice, gdy mobilizujemy się, aby ratować życie tych najmłodszych i najsłabszych, dokonuje się zamach na życie ludzkie. Przeciwstawiamy się temu zdecydowanie i głośno krzyczymy: STOP NIENAWIŚCI!”- w taki sposób organizatorzy zapraszali na wydarzenie w Warszawie. Zachęcano również, aby zabrać ze sobą latarkę i serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 

„To spotkanie od początku było zorganizowane przez KOD, więc trudno im odmówić prawa do powtarzania ich mantry. Ale pewnie sporo osób dało się nabrać, licząc na ciszę i żałobę”- skomentował wpis Tytusa Hołdysa jeden z internautów. 

 

yenn/Twitter, Fronda.pl