Jak czytamy na portalu tvp.info, Igor Sieczyn, o którym mowa na ujawnionych wczoraj nagraniach z Radosławem Sikorskim i Jackiem Krawcem, właściciel spółki Rosnieft, były wicepremier Federacji Rosyjskiej i nieformalny lider frakcji "siłowików", chciał za grosze przejąć rafinerię Możejki.

Kiedy Polska ubiegła go, postanowił się zemścić. Amerykańscy dyplomaci twierdzą, że ówczesny wicepremier Rosji próbował wypchnąć PKN Orlen z Litwy, odcinając dostawy ropy.

Cała historia zaczęła się w 2003 roku. Powstaje raport Rady ds. Strategii Narodowej pt. „Państwo i oligarchia”, który alarmuje o puczu szykowanym przez oligarchów. Raport jest przygotowany na zamówienie Sieczyna, który później podsuwa go Władimirowi Putinowi. Prezydent Federacji Rosyjskiej otwiera drogę do zniszczenia Jukosu. Jego szefem jest Michaił Chodorkowski, coraz bardziej zaangażowany politycznie, nie przygotowuje jednak żadnego spisku. Chodorkowski zostaje skazany na długi pobyt w łagrze, a rok później nieznana nikomu spółka, Bajkałfinansgroup, kupuje najbardziej lukratywną część Jukosu: firmę Jugansknieftiegaz. Bajkałfinansgrup to typowa "firma-krzak". Jej właściciele są nieznani, nie wiadomo też, skąd bierze pieniądze na zakup, pewne jest jedno- jeszcze tego samego dnia zostaje kupiona przez Rosnieft. Los Jugansknieftiegaz dzielą inne główne aktywa imperium Chodorkowskiego. Prezesem Rosnieftu był wówczas Siergiej Bogdanczikow, człowiek Igora Sieczyna. Rosnieft staje się jednym z największych koncernów naftowych na świecie i zarazem naftowym potentatem Federacji Rosyjskiej.

W 2004 roku na czele rady nadzorczej państwowego koncernu staje Sieczyn. 

Aktywa Jukosu znajdowały się również poza granicami Federacji Rosyjskiej. Najczęściej dzięki spółkom zarejestrowanym w państwach Unii Europejskiej. 

Wspólnie z litewskim rządem, Jukos był właścicielem przedsiębiorstwa Mazeikiu natfa, którego udziały Chodorkowski wykupił w 2002 roku od amerykańskiego koncernu Williams International. Kupnem Możejek był zainteresowany Gazprom, o czym powiedział w rozmowie z dziennikarzami „Wiedomosti” ówczesny prezes rosyjskiego giganta, Aleksandr Riazanowow, który nawet rozmawiał na ten temat z ówczesnym premierem Litwy, Algirdasem Brazauskasem. Polityka trzeba było długo przekonywać, ostatecznie zgodził się ze wskazaniem, że trzeba robić to wspólnie z prywatną firmą. Kiedy były prezes Gazpromu przedstawił pomysł Sieczynowi, nie zyskał poparcia. Wicepremier Rosji uznał, że nie warto kupować od Jukosu udziału w Możejkach, ponieważ aktywa i tak zostaną zlicytowane w ramach niszczenia koncernu Chodorkowskiego i trafią w ręce Rosnieftu. Riazanowow tłumaczył, że nie będzie to takie proste, ponieważ pakiet kontrolny Możejek jest w rękach holenderskiej spółki Yukos Finance. Igor Sieczyn nie dał się jednak przekonać, twierdząc, że jego praawnicy pomogoą mu wygrać w holenderskich sądach. Przeliczył się...

Rząd Litwy nie chciał do swojego największego przedsiębiorstwa wpuścić człowieka Kremla. W maju 2006 Możejki kupił PKN Orlen. 

Rosjanie zaczęli się mścić. Rosyjska ropa przestała płynąć ropociągiem Przyjaźń, który był najtańszym sposobem transportu surowca. Oficjalną przyczyną była awaria na odcinku rury w obwodzie briańskim...

Opublikowane na początku 2011 depesze rosyjskiej opozycyjnej prasy wspólnie z Wikileaks rzuciły nowe światło na sprawę nacjonalizacji Jukosu, jak również na rafinerię w Możejkach. Okazało się, że wstrzymanie dostaw nakazał właśnie Igor Sieczyn, który liczył, że w ten sposób Orlen wycofa się z Litwy. Z depesz wynika również, że 29 sierpnia Andriej Gajdamaka, przedstawiciel Łukoilu potwierdził, że Sieczyn, występując w charakterze przedstawiciela Kremla, wywierał presję na spółkach chcących zawrzeć umowy z Możejkami. Amerykańscy dyplomaci informowali Waszyngton, że człowiek Putina może przerwać również drugą drogę dostaw rosyjskiej ropy do Możejek, czyli Primorsk. Ta decyzja mogła dobić rafinerię.

Igor Sieczyn znów się jednak przeliczył. Gunvor, trader naftowy, który drogą morską sprzedawał ropę Możejkom, należał do "skarbnika Putina", Giennadija Timczenki. Mimo ogromnego wzrostu kosztów, ropa nadal płynęła do Możejek. 

Te wydarzenia były początkiem budowania potęgi Igora Sieczyna, dziś uważanego za "numer dwa" putinowskiej Rosji. Przywódca Federacji Rosyjskiej ufa mu od wielu lat. Sieczyn był nazywany „Korżakowem Putina". Wraz z prokuratorem Generalnym, Władimirem Ustinowem, Nikołajem Patruszewem- dyrektorem FSB oraz Wikotrem Iwanowem i grupą oligarchów, należał do klanu "siłowików".

Po  wyborach prezydenckich został wicepremierem, po powrocie Putina na Kreml został szefem zarządu Rosniefti. Jego wpływy polityczne nadal są jednak ogromne, a jego atutem są lojalni ludzie w strukturach bezpieczeństwa. Za jego sprawą na Łubiance zbudowano specjalną jednostkę FSB, która odpowiada za wszystkie głośne antykorupcyjne sprawy ostatnich lat. Igor Sieczyn używa jej do zastraszania i eliminowania niewygodnych dlań ludzi...

W kontekście tych informacji, ujawnione w poniedziałek nagrania z restauracji "Sowa i Przyjaciele" zatrważają tym bardziej. Co chciał osiągnąć Radosław Sikorski, doradzając ówczesnemu prezesowi Orlenu wpuszczenie tego człowieka do Możejek?

JJ/tvp.info, Fronda.pl