Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych dysponuje niejawnymi funduszami ,,do zadań specjalnych''. Na każdy kraj przeznaczone są konkretne kwoty, którymi dysponuje ambasador. Wszystko wypłaca w gotówce. Czy te skryte działania obejmują także Polskę? 

 

Sprawę opisała "Frankfurter Allemeine Zeitung". Pretekstem stał się spór polityków w Grecji. Szef resortu obrony Grecji, Panos Kammenos, zarzucił szefowi MSZ Nikosowi Kotziasowi, że ten przekazał 45 mln euro z "tajnego funduszu" na cele przekupienia parlamentu Macedonii, tak, by zakończyć sprawę nazwy tego kraju. Kotzias przekonywał, że "w tajnej kasie" ma tylko 11 mln, a z tego połowę "wydaje na Kościół". Kammenos zarzucił mu też, że Kotzias przyjął 50 mln euro od George'a Sorosa, co Kotzias zdementował.

"FAZ" wskazuje, że takim "niejawnym funduszem" dysponują nie tylko Grecy, ale także Niemcy. Z takich pieniędzy korzystają ambasadorzy. Dla każdego kraju wyznaczony jest odgórny limit. Pieniądze są wypłacane tylko w gotówce, tak, by nie pozostawiać żadnych śladów.

W latach 90. takie tajne fundusze pozwoliły wspierać opozycję na Bałkanach przeciwko Slobodanowi Miłoszewiczowi.
"Nasza filozofia była prosta: jeżeli Milosević dostaje pieniądze z Rosji i innych źródeł, to my musimy wspierać te siły, które walczą o demokrację" - powiedział w rozmowie z "FAZ" jeden z niemieckich dyplomatów.

Także dzisiaj jest wiele krajów, w których działa opozycja przychylna wobec Niemców. Coś o tym wiemy...

bsw/Deutsche Welle