Grupą miał kie­ro­wać Bar­tło­miej Sien­kie­wicz. We­dług ga­ze­ty miał on po­dej­rze­wać sze­fów służb o spi­sek. Sienkiewicz za­prze­cza, by wie­dział o spe­cjal­nej jed­no­st­ce.

Grupa miała się składać z policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego, miała powstać latem 2014 r. Jej zadaniem było sprawdzenie, czy w nielegalnym podsłuchiwaniu prominentnych polityków uczestniczyli szefowie trzech służb specjalnych.

"Podsłuchami objętych mogło zostać nawet kilkanaście osób z kręgu dawnych służb. Badane miały być ich wzajemne kontakty oraz relacje z dziennikarzami i politykami" - pisze w swoim artykule Wojciech Czuchnowski.

"Inwigilowanie szefów służb było trudne. Dlatego do śledzenia byłych szefów SKW - Noska i jego zastępcy płk. Dariusza Pilarza - wyznaczono funkcjonariuszy z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. A inwigilacją szefa CBA zajęli się agenci SKW." - podaje "GW".

Obserwowani znali twarze funkcjonariuszy i ich samochody. Kłopotem były też podsłuchy. - Funkcjonariusze naginali prawo, popełniając takie same nadużycia, o jakie oskarżano służby specjalne w czasach rządów PiS. Między innymi wystąpili do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN, choć było wiadomo, czyje to telefony - czytamy w artykule.

All/Gazeta Wyborcza, Onet.pl