Przyznam, że mnie zamurowało. Wiele szumu ostatnio było wokół wypowiedzi Jurka Owsiaka, za którą oberwał niemalże z każdej strony i musiał się rakiem ze swoich słów wycofywać. Tymczasem uznana „etyczka” z profesorskim tytułem otwarcie i bez ceregieli opowiada się za ostatecznym skracaniem cierpienia chorym ludziom na co nikt nie zwraca większej uwagi. W dodatku pozwala jej się wygłaszać te tezy w publicznej rozgłośni radiowej, która żyje z pieniędzy nas wszystkich.

 

Zadam głupie pytanie: kto, wedle pani profesor, ma rozstrzygać o tym, czy w życiu konkretnego dziecka jest tylko cierpienie, czy może coś więcej? Lekarz? Rodzice? A może rada „etyków” złożona z osobników żywcem wyciągniętych z niemieckiego programu T4? Zadam jeszcze jedno pytanie: dlaczego ograniczać się do dzieci? Dlaczego nie stworzyć skali cierpienia odnoszącej się do wszystkich ludzi i z automatu skracać męki wszystkim, którzy przekroczą wyznaczony próg? Przez wieki ludzie zastanawiali się jak ograniczyć cierpienie, powstał cały dział medycyny paliatywnej, kosztowny i czasem nieskuteczny a tymczasem pani Środa jednym posunięciem rozwiązuje problem wydobywając przy okazji z kryzysowej zapaści całą gałąź przemysłu około funeralnego.

 

Oczywiście zaraz znajdzie się ktoś, kto uzna, że zgodnie z prawem Godwina przegrałem dyskusję już na wstępie porównując wynurzenia profesorki do nazistowskiego programu eliminacji osób niepełnosprawnych. Mam to głęboko w nosie. Zasada ta została wymyślona przez lewackich idiotów doskonale wiedzących, że to co proponują idealnie zbiega się z działaniami niemieckich zbrodniarzy. Nie mogąc argumentu odeprzeć uznali, że należy zabronić jego stosowania. Dlatego jeszcze raz powtórzę: Magdalena Środa i jej poplecznicy stoją w tym samym szeregu, w którym stał dr Joseph Mengele, Victora Bracka czy Phillippa Bouhlera, a hasłoVernichtung von lebensunwertem Leben” (likwidacja życia niewartego życia) mogą śmiało uznać za swoje.

 

Alexander Degrejt