W wywiadzie dla Wirtualnej Polski showman, dziennikarz i satyryk Szymon Majewski przyznał, że obecnie nie wszystko w Polsce mu się podoba, nie zamierza jednak pluć na swój kraj.

"Nie podoba mi się wiele rzeczy. Nie jest fajne to, co się dzieje z Trybunałem. Ale jak przyjdzie do mnie francuski dziennikarz, nie będę jechał po swoim kraju".

Satyryk potrafi żartować zarówno z obecnej opozycji, jak i władzy. W swoich programach żartował z polityków wszystkich opcji. Obśmiał antypisowską histerię Tomasza Lisa: "W tej chwili w Polsce walczą ze sobą dwie wielkie partie: PiS czyli Prawo i Sprawiedliwość i LiS - Lewo i Sprawiedliwość" i "Jarosław Kaczyński to mógłby się uspokoić ze względu nie na demokrację, a na Lisa. Zaraz Tomkowi coś strzeli!" Lis kąśliwie zaapelował do władz TVP, by dały Majewskiemu zatrudnienie, gdyż ten bardzo zabiega o względy nowej władzy. Jacek Kurski zaproponował showmanowi pracę w Telewizji Polskiej. Majewski odmówił: "w tej chwili jest takie ciśnienie, że nie wyobrażam sobie, iż nagle z przyklejonym uśmiechem wchodzę tam udając, że nic się nie stało". Rozmowa była jednak miła i dowcipna.

Kurski miał postawić Szymonowi Majewskiemu jeden warunek: "Ojczyznę kochać trzeba i szanować". Satyryk w wywiadzie dla WP powiedział, że podziela ten pogląd i że nikt nie cenzuruje Majewskiego poza... nim samym. "(...)sam siebie trochę cenzuruję. Wiem, gdzie jest przegięcie i nie potrzebuję do tego dodatkowego gremium." Powiedział też, że satyryk ma prawo śmiać się ze wszystkiego i sam dokonuje tego wyboru.

Dobrze jednak, że Majewski zna pewne granice dobrego smaku. Nie o każdym "satyryku" czy "showmanie" można tak powiedzieć.

JJ/wp.pl