Czytam w Gazecie Wyborczej zadziwiające opinie naszej polskiej feministki numer jeden prof. Magdaleny Środy. Jej niektóre ekscentryczne przekonania, że np. Jezus był „wyznawcą teorii gender” można traktować anegdotycznie, ale jej przeczenie jakoby feminizm miał cokolwiek wspólnego z pedofilią jest tak naładowane fałszem, że można przyjąć, że prof. Środa świadomie kłamie. Jej jedynym usprawiedliwieniem byłaby ignorancja i – znając wypowiedzi publiczne pani profesor – jestem raczej bliższy tej wersji. 

To dziwne, ale całkiem możliwe, że p. Środa nie zna historii europejskiego feminizmu. Dziwne, bo prowadziła liczne seminaria na temat osoby, którą z całego serca podziwia – Simone de Beauvoir (prowadziła m.in. zajęcia z jej książki Druga płeć, która uchodzi za rodzaj myśli założycielskiej współczesnego feminizmu). Feministyczne przemyślenia doprowadziły prof. Środę do swoistych, romantycznych  „teorii wspólnoty”, które ona woli nazywać „erotyzującymi wspólnotę”.  Kto wchodzi w skład owej erotycznej wspólnoty? Jeśli należałoby polegać na zdaniu Simone de Beauvoir, należą do niej również dzieci.

Ikona europejskiego feminizmu popierała pedofilię i uważała, że więzienie pedofilów jest skandalem. 26 stycznia 1977 r. wraz z innymi podpisała list otwarty opublikowany w Le Monde i równolegle w Libération. Ogólnie rzecz biorąc sygnatariusze i sygnatariuszki byli oburzeni, że tyle lat po rewolucji seksualnej 1968 r. ciągle zdarza się, że pedofile są pozbawiani wolności. Chodziło konkretnie o trzech mężczyzn, którzy, cóż, robili z dziećmi różne rzeczy, pstrykając przy tym zdjęcia. Simone de Beauvoir podkreślała, że te dzieci „zgadzały się” na seks z dorosłymi i protestowała przeciw zacofaniu wymiaru sprawiedliwości, który odmawiał dzieciom „prawa do zgody” na taki seks. (...)

Jerzy Szygiel

dam/blog.wirtualnemedia.pl/jerzy-szygiel

Całość tutaj.