- Ośrodki pomocy społecznej słabo wspierają rodziny z problemami, którym grozi odebranie dzieci. Idą na skróty i często oceniają sytuację rodziny tylko na podstawie dokumentów, a zdarza się, że nic o niej nie wiedzą – wynika z raportu NIK, który poznała „Rzeczpospolita”.

- Wskazujemy, że ośrodki powinny aktywniej wyszukiwać potrzebujących pomocy, zapewniać im szersze wsparcie ze strony asystentów, ponieważ rodzin z problemami przybywa – mówi „Rzeczpospolitej” Dominika Tarczyńska, rzeczniczka Najwyższej Izby Kontroli.

Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że urzędnicy zbyt łatwo sięgają po rozwiązanie.

– Nie może być tak, że odebranie dziecka jest pierwszą decyzją państwa. Najpierw ma ono pomóc rodzinom – przekonywał wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki w „Rzeczpospolitej".

Jak wynika z danych GUS, liczba dzieci umieszczanych w rodzinach zastępczych i domach dziecka systematycznie rośnie: z niespełna 70 tys. w 2005 r. do blisko 77 tys. w roku ubiegłym.

- Dlatego tak ważne jest, by do rodzin dysfunkcyjnych dotrzeć na czas z pomocą i zapobiec sytuacjom, kiedy dzieci są odbierane i trafiają do pieczy zastępczej – zaznacza Tarczyńska.

Ośrodki pomocy społecznej nie zawsze potrafią dotrzeć do wszystkich rodzin które wymagają pomocy.

- Główną przyczyną luk w informacjach o zapotrzebowaniu na socjalne i wychowawcze wsparcie na danym terenie jest mała aktywność pracowników socjalnych – czytamy w raporcie NIK.

W aż ponad połowie zbadanych placówek ustalanie, które są rodziny niewydolne opierało się na analizie wniosków o pomoc materialną.

- W efekcie często pomoc otrzymywali więc tylko ci, którzy sami zgłosili się do ośrodków – twierdzą kontrolerzy.

„Aktywne wyszukiwanie rodzin dysfunkcyjnych było rzadkością. Samodzielnie próbowali do nich dotrzeć pracownicy jednej trzeciej zbadanych ośrodków” – zaznacza NIK.

NIK uważa, że pomoc byłaby skuteczniejsza, gdyby częściej sięgano po asystentów rodziny. Niestety z powodów finansowych brakuje asystentów.

kz/rp.pl