eden odmówił podania ręki dziennikarce. Inny porównał Izrael do hitlerowskich Niemiec. Trzeci podczas transmisji telewizyjnej na żywo wykonywał gest wiązany z Bractwem Muzułmańskim.

Zachowanie niektórych muzułmańskich członków szwedzkiej Partii Zielonych, która jest częścią koalicyjnego rządu od 2014 roku, wywołało obawy, że mała grupka „ekologów” znajduje się być może pod wpływem islamistów. Wywołało to również szerszą dyskusję na temat tego, czy Szwecja aż tak bardzo próbowała być otwarta i tolerancyjna wobec migrantów, że poniosła porażkę w obronie swoich feministycznych ideałów.

„W naszym pragnieniu przyjęcia różnorodnego i wielokulturowego społeczeństwa przymykaliśmy oko na niedemokratyczne poglądy”, powiedziała Gulan Avci, radna Sztokholmu z partii Liberałów – centroprawicowej partii opozycyjnej. Przywódcy Zielonych oznajmili, że nie ma dowodów na wpływ islamistów na politykę partii.

Problemy Zielonych zaczęły się po dymisji ministra ds mieszkalnictwa, Mehmeta Kaplana, członka Partii Zielonych i byłego przywódcy ugrupowania młodzieżowego Szwedzcy Muzułmanie. Ustąpił po doniesieniach mediów o jego kontaktach z islamistami z ojczystej Turcji. Chociaż wypierał się jakiejkolwiek winy, a kierownictwo partii broniło go do samego końca, Kaplan ustąpił, gdy wypłynęło nagranie, na którym porównywał traktowanie Palestyńczyków przez Izrael z prześladowaniami Żydów przez nazistów.

Starając się schłodzić nastroje, współprzywódczyni Partii Zielonych, Åsa Romson, pogorszyła tylko sprawę, kiedy w wywiadzie telewizyjnym użyła jeszcze bardziej dziwacznego komentarza i opisała ataki z 11 września jako „wypadki”. Później wypłynęły kolejne zdjęcia, na których widać Kaplana i innych muzułmańskich członków Partii Zielonych pokazujących gesty używane przez Bractwo Muzułmańskie w Egipcie. Jeden z nich, lider młodzieżówki Partii Zielonych, wszedł w kadr podczas transmisji na żywo w szwedzkiej telewizji i pokazał ten gest za plecami prezentera. Wielu członków Partii Zielonych uważa, że konserwatywne poglądy Bractwa nie współgrają z feministycznym i pro-gejowskim programem szwedzkich Zielonych.

Największe oburzenie wywołał członek zarządu partii Yasri Khan, który odmówił podania ręki szwedzkiej reporterce. Powiedział, że uściśnięcie dłoni osobie przeciwnej płci jest zbyt „intymne”, a zamiast tego przyłożył dłoń do serca w muzułmańskim pozdrowieniu. W Szwecji wywiązała się zażarta dyskusja pomiędzy krytykami Khana, nazywającymi jego zachowanie obraźliwym dla kobiet, a jego zwolennikami odrzucającymi krytykę jako islamofobię.

Nawet premier Stefan Löfven wtrącił się, mówiąc, że w Szwecji „podajesz rękę zarówno kobietom jak i mężczyznom”. Khan wycofał swoją kandydaturę do zarządu Partii Zielonych, zrezygnował również ze stanowiska w zarządzie regionalnym i radzie miejskiej. Powiedział Associated Press, że nadal pozostanie członkiem partii, choć ma wątpliwości, czy praktykujący muzułmanie są nadal mile w niej widziani. „Myślę, że Partia Zielonych musi popracować nad wartościami związanymi z integracją”, oświadczył. Zapytany, czy mógłby opisać siebie jako islamistę, powiedział, że nawet nie wie, co oznacza to słowo. „Jeśli to oznacza praktykującego muzułmanina udzielającego się w polityce, to jestem islamistą – albo byłem, ponieważ odchodzę [z polityki]. Ale jeśli oznacza to terrorystę lub sprzeciw dla równości płci, tak daleko mi do islamisty, jak to tylko możliwe”, oznajmił.

Krytycy pytają, czy Zieloni otworzyli swoje szeregi dla ludzi, którzy dbają bardziej o promowanie swojej religii niż o środowisko. „Ludzie, którzy są blisko Bractwa Muzułmańskiego, które jest partią islamistów, najwyraźniej mają przyczółek w Partii Zielonych”, powiedział szwedzkiej TV4 Lars Nicander, ekspert ds. bezpieczeństwa na Swedish Defense University. Porównał tę sytuację do prób przeniknięcia sowieckich agentów do zachodnich partii politycznych w okresie zimnej wojny.

Zieloni nie odrzucili jego teorii w zdecydowany sposób. „Chociaż na tę chwilę nie ma żadnych przesłanek, żeby te obawy były prawdziwe, Partia Zielonych będzie dalej badała swoją potencjalną podatność na infiltrację”, napisali partyjni oficjele Jon Karlfeld i Anders Wallner.

W Szwecji brak jest oficjalnych statystyk na temat muzułmanów, ponieważ władze nie rejestrują ludzi według religii. Szacunki wahają się od 100 000 do prawie 500 000. Jednak jest oczywiste, że imigracja z krajów muzułmańskich zmieniła naturę szwedzkiego społeczeństwa, choć wielu z uchodźców, którzy przybyli do Szwecji jest chrześcijanami lub niepraktykującymi muzułmanami.

Wśród krytyków Partii Zielonych znaleźli się również m.in. niepraktykujący lub umiarkowani muzułmanie, którzy chcą, żeby religia trzymała się z dala od polityki w Szwecji, jednego z najbardziej świeckich krajów świata.

Posłanka Liberałów, która ma kurdyjskie korzenie, powiedziała, że Szwedzi powinni się domagać, żeby imigranci przyjmowali podstawowe wartości kraju, takie jak równość płci. Dodała, że jeśli tego nie robią, zawodzą uchodźców, którzy uciekli od ucisku religijnego w swoich ojczyznach, „przede wszystkim dziewczęta i kobiety, które były zmuszane do życia w kulturze zniewolenia i honoru”.

mko/euroislam.pl