„Pojawienie się przy polskiej granicy sił ćwiczących działania zbrojne, nie jest - delikatnie mówiąc - niczym przyjemnym. Szczególnie, że siły te ćwiczą regularnie co jakiś czas i za każdym razem dowiadujemy się, że podczas tych manewrów ćwiczony jest jakiś atak na Polskę.” - mówi w rozmowie z portalem se.pl prof. Romuald Szeremietiew, w odpowiedzi na pytanie o to, co dla bezpieczeństwa Polski oznaczają rozpoczynające się jutro rosyjsko-białoruskie manewry „Zapad 2017”.

Zapytany o to, czy Rosja nie toczy jednak bardziej wojny psychologicznej niż rzeczywiście planuje zająć Białoruś lub zaatakować Polskę, Szeremietiew odpowiada, że z pewnością jedną z motywacji jest chęć poprawienia nastroju wśród mieszkańców Rosji. Dodaje jednak:

Jednak to, co szczególnie niepokoi, to to, że ćwiczenia są bardzo intensywne, obejmują znaczne obszary Federacji Rosyjskiej. Ćwiczą ogromne masy wojska i ćwiczą nic innego, jak prowadzenie wojny. To musi mocno niepokoić.”.

Przypomina, że szczególnie martwi fakt, że nie zaproszono tym razem zagranicznych obserwatorów. Podkreśla także:

Można sobie wyobrazić, że ćwiczący żołnierze nagle się "zapomną" i na przykład przekroczą granicę Łotwy. To realny scenariusz.”.

Szeremietiew podkreśla też, że Putin tak długo jest powściągliwy w swoich działaniach, jak długo obawia się reakcji USA i NATO. Jednak gdyby Stany Zjednoczone zaangażowały się mocno choćby w wojnę z Koreą Północną, nie wiadomo, czy byłyby w stanie chronić wciąż wschodniej flanki NATO:

Pamiętajmy, że Rosja może to wówczas wykorzystać i wykonać jakiś agresywny ruch.”

dam/se.pl,Fronda.pl