W rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie Radia Zet szef KPRM, Michał Dworczyk był pytany m.in. o premie dla ministrów. Prowadzący wrócił do tego tematu ze względu na upływający już jutro termin, który Prawo i Sprawiedliwość wyznaczyło na zwrot premii. 

Dworczyk poinformował, że swoją premię zwróci dziś. Dopytywany, dlaczego dopiero teraz, odpowiedział:

"Dlaczego dopiero teraz? Bo musiałem wziąć pożyczkę, kredyt bankowy, by zwrócić nagrodę". Polityk zapewnił, że teraz ma już z czego przelać. Z kolei w internetowej części audycji szef KPRM i były wiceminister obrony narodowej poinformował, że musiał również sprzedać samochód- 18-letniego Volkswagena. 

Polityk PiS tłumaczył również, że choć kierownictwo partii podjęło decyzję o tym, że ministrowie powinni oddać swoje nagrody, to sama kwestia zwrotu jest już ich "indywidualną, dobrowolną decyzją". 

"Indywidualnym wyborem jest to, czy się zastosujemy do tego, czy nie. Pieniądze, które wpłynęły na konta ministrów i wiceministrów, są ich własnością i tylko oni mogą nimi gospodarować"-podkreślił Michał Dworczyk. Gość Radia Zet odpierał również zarzuty opozycji, że obniżenie zarobków parlamentarzystów jest działaniem "pod publiczkę". 

"Nazywam to działaniem politycznym, które wynika z analizy sytuacji. Oczekiwanie społeczne jest właśnie takie, że władza powinna być skromna, a jej wynagrodzenia mniejsze"-podkreślił. Pytany o to, czy zamiast obniżać wynagrodzenia parlamentarzystów rząd nie powinien raczej obniżyć pensji ministrów, którzy skorzystali na premiach, Dworczyk odpowiedział, że właśnie takie działanie byłoby "nielogiczne" i "pod publiczkę".  

"Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki czas, że społeczeństwo będzie bardziej zasobne i będzie atmosfera, by dyskutować o wynagrodzeniach ministrów, wiceministrów i parlamentarzystów"-ocenił polityk.

yenn/Radio Zet, Fronda.pl