Czy prezesa IPN Łukasza Kamińskiego można winić za to, że nie przeprowadził już wcześniej rewizji w domu Czesława Kiszczaka?

Piotr Skwieciński na łamach "wpolityce.pl" zauważa, że choć do Kamińskiego można mieć wiele zastrzeżeń, na pewno nie można go obwiniać za to, że nie posiada daru prorokowania, a właśnie ten dar zdaniem publicysty byłby mu potrzebny, aby wydedukować, że w szafie Kiszczaka znajduje się kilkadziesiąt kilogramów ważnych dokumentów. 

Autor zauważa również, że prezes IPN de facto jest związany procedurami określającymi zasady funkcjonowania zarządzanej przezeń instytucji i nawet w wypadku wielkich chęci nie mógłby wszcząć działań takich jak zarządzenie przeszukania w willi Kiszczaka. Skwieciński zauważa m.in., że znacząco utrudnia to struktura IPN, czyli fakt, że oprócz prezesa w instytucji funkcjonują jeszcze prokuratorzy.

Jednak nawet gdyby Kamiński mógł wydać zarządzenie przeszukania, musiałby mieć ku temu podstawy oparte na faktografii, a tych jak wiemy, nie miał dopóty, dopóki nie przyszła do niego Maria Kiszczak. Oczywiście można było przypuszczać, że w mieszkaniu Kiszczaka mogą znajdować się ważne materiały, jednak bez jednoznacznego faktu na to wskazującego, taka rewizja była wykluczona.

Wreszcie Skwieciński pyta retorycznie, co by się stało, gdyby Kamiński zdecydował się na rewizję, a ta nie zakończyłaby się sukcesem. Można sobie tylko wyobrazić, jak wielki byłby szum KOD-owców i innych przedstawicieli opozycji. 

daug/wpolityce.pl