Mimo iż znana aktorka, Joanna Szczepkowska nie jest zwolenniczką PiS i uczestniczy w manifestacjach opozycji, uważa, że reparacje wojenne od Niemiec są pewnym "minimum, które nam się należy".

"Zastrzegam, że jestem przeciwna rządom PiS, co zresztą jest chyba coraz bardziej widoczne. Staram się uczestniczyć w każdej demonstracji, która ma sens, choćby dlatego, żeby dołożyć się do ducha niezgody wszędzie tam, gdzie dostępu do wolności broni policja i barierki"- zaznacza Szczepkowska w swoim felietonie na łamach "Plus Minus". Aktorka wielokrotnie podkreśla, że nie godzi się na politykę prowadzoną przez PiS, jest jednak pewna kwestia, w której zgadza się z partią rządzącą:

"Tak, uważam, że Niemcy powinni wypłacić odszkodowania. Ja sama należę do do pokolenia, które ze skutkami wojny nie ma nic wspólnego. Jadnak pisząc książkę o swojej rodzinie, zdałam sobie sprawę, że od tej wyrwy w historii dzieliło mnie zaledwie dziewięć lat"- pisze. Aktorka dzieli się w felietonie historią swojej matki:

"Widziała ukochanych sąsiadów pakowanych do ciężarówki na pewną śmierć. Rodzinę jej matki zamęczono w obozach. Nie ma czegoś takiego, jak język gestapowski. Jest język niemiecki i taki właśnie słyszała moja matka, codziennie ocierając się o największe okrucieństwo"- podkreśla Joanna Szczepkowska. Aktorka zaznacza, że nie czuje nienawiści do Niemców oraz nie uważa, że Polakom należy się coś więcej, niż innym narodom.

"Ale zadośćuczynienie za zbrodnie to jest minimum, które nam się należy."- stwierdza na końcu felietonu.

JJ/Plus Minus, Fronda.pl