„Najlepiej choć trochę popraktykować, zanim się wpisze w globalne ideologie (…) A przecież chodzi o coś więcej niż walka z zewnętrznym światem. W prawdziwym macierzyństwie tak naprawdę chodzi o dziecko – pisze Szczepkowska w „Rzeczpospolitej”. 

Aktorka opisuje swoją dyskusję w studiu telewizyjnym na temat konwencji antyprzemocowej. Jako przeciwniczka tego dokumentu była jedyna. „Awantura zaczęła narastać, a ja jako wróg zostałam też zaatakowana za pomocą odwołania do motywu „niezależności kobiet". Nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że mówią do kobiety całkiem niezależnej, uczestniczki programu wytykały mi ciasnotę umysłu i propagowanie niewolnictwa. Na szczęście ujęła się za mną dziennikarka prowadząca program i powiedziała, że przecież to ja właśnie, wychowując dzieci, jednocześnie robiłam karierę i byłam kobietą sukcesu. Uśmiechając się do mnie przyjaźnie, zapytała: no i co, żałuje pani? Odpowiedziałam jej natychmiast i właściwie bez namysłu – tak, żałuję”.

W studiu zapadła wymowna cisza. I choć Szczepkowska przyznaje, ze nigdy nie zastanawiała się nad związkiem swojej kariery i macierzyństwa, teraz nadszedł ten czas. W rodzinie pojawiła się wnuczka. "Zrozumiałam po prostu, że teraz nie tyle ja jestem potrzebna, ile mój czas. Pobyt tej małej istoty u mnie musi mieć inne tempo niż współczesna domowa bieganina. I ja w imię jej rozwoju powinnam zwolnić tempo. I zaczęłam wypytywać swoje dorosłe córki, czym dla nich było życie z mamą – „kobietą sukcesu". Z mamą na okładkach czasopism, z wywiadami, z widocznymi przejawami popularności”.

Okazuje się, ze te emocje dziecka, pomijane w dyskusji, są bardzo silne: „Okazało się, że przy wszystkich staraniach o dobry dom nie udało się zapobiec lękom i pustce, kiedy dzieci zostawały z kimś obcym. Dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy, nie potrafi sprecyzować swoich uczuć. Dlatego można po prostu nie wiedzieć o tym, że cierpi. Miewam okazję porozmawiać z kilkuletnimi rówieśnikami mojej wnuczki. W wielu wypadkach wyczuwam rodzaj poczucia winy. Te dzieciaki słyszą niemal codziennie, „które z nas odbierze małego z przedszkola? Kto zaprowadzi?". Rodzice nie muszą się kłócić, żeby dziecko poczuło się jak niechciany prezent”.

Dzięki wnuczce Szczepkowska zwolniła tempo: „Są wyrzeczenia, odrzucanie czasochłonnych propozycji i przetasowanie priorytetów. Po co? Dlaczego to robię? Bo jestem kobietą. Po prostu dlatego” – puentuje aktorka. 

MT/Rp.pl