Jest egzorcystą, wygania z opętanych szatana. "To niełatwe zadanie" - twierdzi ks. Maciej Gutmajer. I dodaje, że są chwile, gdy się boi, że chętnie pozbyłby się swojej misji. Ale tego nie robi, bo czuje, że jest potrzebny. Bo dręczonych przez demona ludzi jest wielu, a takich jak ks. Gutmajer, niecała setka w Polsce - pisze w "Gazecie Krakowskiej" Marta Paluch.

Ks. Maciej Gutmajer mówił, że to ciężka posługa, wygnanie szatana trwa bardzo długo. Realne życie wygląda zupełnie inaczej niż to, co widzimy na filmach. Ludzie przychodzą latami do egzorcysty.

- Jeśli ktoś nie wierzy, że istnieje świat ducha, niech idzie na egzorcyzmy. To czysta manifestacja złego - mówi ks. Gutmajer.

Jak wynika z artykułu z 2012 roku, ks. Gutmajer był wówczas proboszczem w parafii Opatrzności Bożej w Bydgoszczy. W podziemnej kaplicy odprawiał egzorcyzmy, do czego namaścił go sam biskup. Pomagają mu w tym relikwie, które dostał z Krakowa - kosteczka św. Faustyny i kawałek osobistej bielizny Jana Pawła II. Każda z nich ma specjalny certyfikat.

- To nie jest kuglarstwo, działanie na pokaz ani żadne hokus-pokus. Egzorcyzm to modlitwa o uwolnienie. Jest liturgią, podobnie jak msza. A ludzie nie chcą słuchać tego, że by nie wpuścić szatana do swego życia, trzeba otworzyć się na Boga - żałuje.

W trakcie egzorcyzmów odmawia się m.in. litanię do Wszystkich Świętych, różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia. Główne modlitwy wypowiada wyłącznie egzorcysta.

- Pytam się: czy wyrzekasz się szatana? I oni, choć wierzgają i krzyczą, zawsze mówią: wyrzekam się - mówi ks. Gutmajer. To tylko początek drogi.

Pewien chłopak przyprowadził do niego swoją dziewczynę - Annę, studentkę.

- Wcześniej wchodziła w jakieś układy ze złym duchem, uprawiała okultyzm, wywoływała duchy - wspomina ksiądz. Dostawała ataków, często w mieszkaniu. Raz wzięła nóż i chciała zabić swojego chłopaka.

- Opętanym często się to zdarza. Nie panują nad swoim zachowaniem - mówi ks. Gutmajer. Dziewczyna do pewnego momentu chodziła do kościoła.

- W pewnym momencie już nie mogła. Podchodziła do komunii i nagle wydobywał się z niej ryk, wrzask jakiś, rzucało nią o ziemię. To szatan w niej reagował alergicznie na poświęcone miejsce - mówi egzorcysta. Podczas wizyty u ks. Gutmajera Anna nie mogła nawet przekroczyć progu kościoła. Sztywniała, wiła się, krzyczała. Gdy ja wnosili, z wściekłością ustawiała się w poprzek drzwi.

- To niewyobrażalne dla kogoś, kto tego nie widział. W pięć osób musieliśmy ją trzymać i sprowadzać do podziemnej kaplicy, gdzie odprawialiśmy nad nią egzorcyzmy - opowiada ks. Gutmajer. Podczas tego rytuału zużyli kilka ręczników.

- Nie do uwierzenia, jak ona pluła. I tak celnie, zawsze w twarz - opowiada kapłan. Demon dostawał szału. Krzyczał, pluł, wyzywał.

- W pewnym momencie przez tę kobietę, która całkiem straciła świadomość, mówi głos - taki potworny, chrapliwy: "zabiję cię, zginiesz".

Dziewczyna gałki oczne miała wywrócone do góry, jej już w tym ciele nie było. W tamtej chwili był tylko szatan - opowiada ksiądz. Przez chwilę zapomnieli ją przytrzymać.

- Od razu rzuciła mi się do gardła. Jednym skokiem - wspomina ks. Gutmajer. Miał wtedy przy sobie relikwię - kawałek cienkiej bawełnianej skarpetki Jana Pawła II w pozłacanym relikwiarzu.

- Wkładam jej tę relikwię pod głowę i rozlega się wściekły, męski głos: weź tego Janka, weź to białe, zabierz go, śmierdzi! To świętość szatanowi śmierdziała - opowiada ksiądz.

Annę leczył półtora roku. Do tej pory pomagał kiluset osobom - dręczonym, niepokojonym, czasem opętanym. Relikwie, które go w tym wspomagają, trzyma blisko siebie, przy ołtarzu w kościele. Świętą Faustynę po lewej, Jana Pawła II po prawej stronie w specjalnych gablotkach.

Fronda.pl/gazetakrakowska.pl

Pierwotnie na portalu 12.02.2016 r.