Stanami Zjednoczonymi wstrząsa skandal wywołany przez aborcyjnego giganta „Planned Parenthood”. Organizacja, która odpowiedzialna jest za śmierć setek tysięcy amerykańskich dzieci rocznie, handluje ciałami zamordowanych nienarodzonych. Jak ujawniły nagrania, przedstawiciele i lekarze z „PP” jedząc spokojnie sałatki czy popijając przez słomkę Coca-Colę rozmawiają z potencjalnymi nabywcami o tym, jak najlepiej pozyskiwać organy małych dzieci. Wątroby, płuca, głowy – w tym „Planned Parenthood” jest najlepsze według dr. Deborah Nucatoli. Wystarczy, że zabije się dziecko w specjalny sposób, już w czasie porodu – a wtedy organy są świeżutkie i gotowe do sprzedaży. Wystarczy, na przykład, wbić specjalną igłę w serce dziecka i wpuścić tam truciznę. Raz-dwa i dziecko umiera. Matka i „PP” zacierają ręce.

„PP” tłumaczy, że proceder mordowania dzieci nienarodzonych w specjalny sposób tak, by ich ciała nadawały się do handlu, jest całkowicie etyczny. Ten zwykły biologiczny odpadek medyczny, jakim są trupy dziecięce, wspomaga przecież rozwój nauki: organy kupują firmy prowadzące badania. „PP” piecze więc dwie pieczenie na jednym ogniu: pomaga kobietom w zabiciu ich dzieci, pomaga naukowcom w prowadzeniu badań. Prawda, że wszystko jest w porządku?

Tak uważa na przykład prezydent Barack Obama. W niedawno opublikowanym oświadczeniu dotyczącym amerykańskiej służby zdrowia Obama podziękował „PP” za wielkie zasługi dla Amerykanów. Ani słowem nie wspomniał o niebywałej praktyce handlu ciałami dzieci. Wtóruje mu inna demokratka, kandydatka na prezydenta, Hillary Clinton. Choć w ubiegłym tygodniu przyznała, że „coś słyszała” o procederze handlu zamordowanymi, to na pewno „wszystko jest w porządku”, bo „Planned Parenthood” to dobra firma.

Zwolenników mordowania dzieci nienarodzonych nie ruszyły więc dwa opublikowane wcześniej nagrania. Może Barack Obama, którego administracja grubymi milionami wspiera co roku „Planned Parnethood”, zmieniłby zdanie, gdyby obejrzał trzeci z nagranych filmów o handlu ciałami dzieci?

 

pac