Redakcja "Frondy" zadała kilku osobom trzy pytania:

1. Czy wierzy Pan/Pani w istnienie Szatana i dlaczego?

2. Jak - zdaniem Pana/Pani - przejawia się obecność Księcia Ciemności w obecnej rzeczywistości?

3. Czy miał Pan/Pani osobiście do czynienia z Szatanem?

Oto, niektóre odpowiedzi:

 

M.L. BIEDRZYCKI, inżynier :

1. Wierzę, że każdy dostaje takiego Diabła, jakiego sobie stwarza. Inaczej mówiąc: wierzę, źe Diabeł jest wytworem umysłu i jako taki, jest równie realny, jak Gniew, Pomieszanie czy Żądza. Mówiąc jeszcze\ inaczej, uważam że Diabeł jest złudą, równie ułudną, jak Mja", które go postrzega. Co oczywiście nie oznacza, że możemy lekceważyć skutki działania Diabła. Wygląda na to, że poszczególni ludzie w wielu względach współzależą od siebie nawzajem (są połączeni wielką mrą, jak mówi badacz psychoprzestrzeni W.Bockenheim) i współzależne są Diabły, które nosimy za skórą. Mój Diabeł i twój Diabeł potrafią porozumieć się i utworzyć "całość, większą od sumy części11. Piekło, które zabieramy ze sobą, gdziekolwiek idziemy, jest naprawdę rozbuchane i gorące (mówiąc inną grypsera: *emoqe negatywne charakteryzują się wyjątkowo dużą dynamiką"). Żyjąc nieuważnie, w pomieszaniu etycznym, estetycznym czy moralnym możemy stopniowo utracić Łaskę, a nawet zacząć skrzeczeć grubym głosem - jak bohaterka filmu "Egzorcysta". Skutki działania Diabła, niezależnie od jego statusu ontologicznego, są stuprocentowo rzeczywiste.

2. Sygnałem aktywności tych stron naszych umysłów, które przez projekcję uzewnętrzniamy jako Diabła, jest dla mnie to, że ostatnio coraz więcej się o nim mówi. Istnienie osobowej Zasady Zła, zewnętrznej wobec czyniących zło, pozwala mniej myśleć o własnej odpowiedzialności. W chwilach zniechęcenia myślę, że rozpamiętywanie postaci Diabła i jednoczesne zbywanie półsłówkami wojny oddalonej o godzinę lotu nowoczesnym bombowcem jest częścią psychologicznych przygotowań do okresu nasilonych rzezi, który nas czeka (obym się mylili). Potrafię wyobrazić sobie Diabła jako usprawiedliwienie wytrych, siłę wyższą powoływaną dla wytłumaczenia swojego postępowania - coś takiego, jak Rozkaz dla sądzonych w Norymberdze, czy Ukąszenie Heglowskie dla niektórych skruszonych marksistów.

O ile w przypadku dociekań filozoficznych Diabeł-osoba może być wygodnym skrótem myślowym, pożytecznym ze względu na zwięzłość opisu, o tyle w życiu społecznym mówienie o Diable uważam za punkt wyjścia do kolejnych przybliżeń personifikacji Zła; od ogólnych do coraz bardziej szczegółowych, od Obcego, poprzez np. Muzułmanina Gwałcącego Nasze Żony i Córki, aż do Wczorajszego Sąsiada - dziś Ruchomego Celu.

3. Jak dotąd niewiele mogę powiedzieć o osobistych spotkaniach z Diabłem. Przez większą część dzieciństwa męczyły mnie koszmary, z prześladowczymi duchami: niektóre z nich kojarzyłem z postacią Diabła. Pamiętam jeden taki sen, na swój sposób przełomowy: pochylnia prowadząca wgłąb Ziemi, nieszczęśnicy z wrzaskiem zjeżdżają wagonikiem z wesołego miasteczka, aż do bramy, która otwierając się, zagarnia ich. Jakimś sposobem zorientowałem się, że śnię i stoję teraz, siedmio- może ośmioletni, przed Diabłem, tłumacząc mu, że nie mogę całkowicie zaangażować się w jego historię, ponieważ on sam i jego rampa transportowa są częściami mego snu. Diabeł, łysy, wysoki, brzydal z zaciśniętymi wargami trochę w typie Klausa Kinskiego, w czarnej pelerynie z czerwoną podszewką, kiwa głową ze zniecierpliwieniem, ale jednocześnie słucha moich argumentów. Od czasu tego snu duchy goniły mnie coraz rzadziej, aż gdzieś w wieku dojrzewania koszmary się urwały (niestety, zatraciłem równocześnie umiejętność latania w snach). W wieku młodzieńczym i w początkach życia dorosłego Diabeł raczej nie naprzykrzał mi się. Nie wykluczam możliwości, że mam szczęście pozostawać pod osłoną określonych ochronnych pól mocy, wskutek różnych zdarzeń w moim życiu. Pierwszym z nich był chrzest katolicki, któremu zostałem poddany jako niemowlę; dwoje uczciwych ludzi wyrzekło się wtedy Diabła w moim imieniu. Znane mi osoby miały bliższe (i bardziej przykre) kontakty z Diabłem, bądź w ramach ogólnych kłopotów z postrzeganiem świata (najczęściej diagnozowanych jako schizofrenia), bądź po nadużyciu halucynogenów.

RYSZARD HOLZER,

poeta, publicysta:

1. Nie wierzę, ale jeśli ktoś uważa inaczej, to jego prywatna sprawa. Myślę, że nikomu do niczego diabeł nie jest potrzebny. Nie ma opozycji dobro - zło, Bóg - Szatan, lecz tylko opozycja Tworzenie - Entropia, działanie - zaniechanie działania, budowanie - popijawa na workach cementu, a opozycją dla dobra jest raczej bylejakość. Stąd figurą literacką, w którą takiego diabła można by ubrać, jest Wielki Psuj u J.M.Rymkiewicza. Co nie wyklucza, że wypowiadam się tu jako typowa ofiara późnego, bezzębnego komunizmu, który już zła nie potrafił stworzyć, bo to też wymaga jakiegoś talentu do zbudowania czegokolwiek, a tylko wszystko potrafił zepsuć, rozgizdrać i zbylejaczyć. Sądzę też, że jest negowaniem wielkości zadania Stwórcy, Istoty Najwyższej, Siły Sprawczej, czy jak tam kto chce to nazwać, narzucanie Mu jakiegoś tam diabła. Gdyby diabeł był, oznaczałoby to, że w ogóle Dzieło Stworzenia jest proste, a tylko Rogaty je zepsuł. Bardziej mi odpowiada taka, pełna podziwu i admiracji wizja - jak skomplikowane jest Dzieło Stworzenia, skoro nawet Najwyższy tak je spieprzył.

2.Rozumlem, że powyższe zwalnia mnie z konieczności odpowiadania na pytania następne.

MAREK JUREK, polityk

Realność diabła jest w świetle Objawienia chrześcijańskiego rzeczą oczywistą. Mówi o nim wielokrotnie Pismo Święte, w tym Ewangelie, a w naszych czasach przypomniał o jego wpływie na rzeczy ludzkie papież Paweł VI: Zło to nie tylko brak dobra, ale byt żywy, duchowy, lecz skażony i deprawujący. To straszliwa realność, tajemnica budząca lęk. Ten kto zaprzecza istnienia demona albo czyni z niego zasadę samostanowiącą, element tego świata niezależny od Boga, lub kto tłumaczy go jako istność pseudorealną, zrodzoną z fantazji dla wytłumaczenia nieznanych przyczyn naszych nieszczęść – wychodzi poza ramy Biblii i Kościoła. To historyczne przemówienie z 15 listopada 1972 roku wywołało wówczas iście diabelską wściekłość i falę ataków na Kościół.

Diabeł, ów szpieg zła w stworzonym przez Boga świecie, najchętniej wmówiłby ludziom, ze w ogóle go nie ma. W takich warunkach, gdzie nikt przed nim się nie chroni, może działać najskuteczniej. Bardzo zabawnie ów szatański zachwyt nad społeczeństwem, gdzie nikt w żadne diabły nie wierzy, opisał Bułhakow w "Mistrzu i Małgorzacie". Ale współczesna, aby udawać, że nie wie o istnieniu intencjonalnego, inteligentnego zła. Jego świadomy, osobowy charakter wyznacza bowiem granice pluralizmu i tragiczny wymiar historii, w której się toczy walka dobra i zła, ładu i chaosu, rzeczywistości i nicości. Nie można pogodzić tej świadomości z traktowaniem każdej opinii jako informacji o rzeczywistości, a każdej propozycji (społecznej, moralnej czy innej) jako próby jej udoskonalenia, a przecież takie założenia lezą u podstaw tak modnej dziś (również w świecie katolickim) filozofii dialogu.

Konieczność walki z demonem o ludzkie dusze sprawiała, że przez wieki Kościół w świecie doczesnym określał się jako Kościół wojujący. Dziś pojecie to chciałoby wykreślić ze świadomości chrześcijańskiej nie tylko wielu przeciwników Kościoła, ale również wielu jego członków.

Na czym polega działanie diabelskie? Święty Tomasz uczy, że "diabeł w żaden sposób nie potrafi zmusić człowieka do grzechu, ale może dzięki swej wielkiej inteligencji podsuwać pokusy i przekonywać człowieka, że podsunięty przedmiot jest dobry i tym sposobem może człowieka pozbawić używania rozumu przez zaburzenie wyobraźni oraz popędów zmysłowych. Tomistyczny realizm mówi więc jasno, że człowiek nie powinien zrzucać na diabła odpowiedzialności za wszystkie zło, które popełnia i które go spotyka. O ile jednak często za popełnione zło odpowiadamy po prostu sami, o tyle nie wszystko, co wydaje nam się dobre lub dozwolone - rzeczywiście takie jest.

Diabeł atakuje nie tylko izolowane jednostki; wpływając na postępowanie ludzi oddziaływuje pośrednio na sprawy społeczeństw i ich historii. Wiemy przecież do jakiego stopnia współczesność została ukształtowana przez bunt przeciw Bogu i przez pogoń za złudnymi ideami. Przez wieki polityka oznaczała utrzymanie ładu i ochronę realnie istniejących, uznawanych za dobre, uświęconych przez tradycję wspólnot i instytucji. Dziś przedmiotem polityki jest budowanie Nowego Społeczeństwa: totalnej wolności, braterstwa (obowiązkowo) bez granic, coraz łatwiejszego i przyjemniejszego życia, stale rosnącego dobrobytu, etyki bez żadnych ograniczeń prócz życzeń innych.

Tymczasem święty Tomasz wielokrotnie podkreśla związek między Bogiem i ukształtowanym przez jego wolę porządkiem natury. "Ten zatem wierzy, że Bóg istnieje" - pisze - "kto dostrzega w świecie ład i celowość... Jest więc niemożliwe, by ktoś, kto widzi Boga w Jego istocie, nienawidził Go. Przypatrzmy się jednak temu co Bóg stworzył... Zakaz grzechu przez prawo Boże wywołuje bunt w rozregulowanej grzechem woli. Z powodu takich skutków niektórzy ludzie mogą Boga znienawidzić, za to, że zakazuje grzeszyć i wymierza karę".

Zło bowiem szczególnie w tej postaci, którą Katechizm Kościoła katolickiego nazywa strukturami zła, często nie jest już tylko błędem i słabością. Często bywa - tam gdzie jest całościowym i świadomym odrzuceniem Dobra - otwartym aktem buntu przeciw Bogu. I ma charakter sataniczny, choćby w tym sensie, że jest powtórzeniem Non servium pierwszego rewolucjonisty. Dlatego właśnie Don Gerard Calvet OSB zarzuca kontrrewolucjonistom błąd niepiętnowania szatańskiego i antychrześcijańskiego charakteru swego wroga. "Wyjąwszy Wandeę, hiszpańską krucjatę 1936 roku i cudowne powstanie meksykańskich Cristeros w 1925 roku, wszystkim kontrrewolucjonistom brakowało nie tylko doktryny, ale i mistyki".

Diabeł, mistrz kłamstwa, najbardziej boi się prawdy i dlatego rzeczywiście najlepiej można przeciwstawiać się mu ujawniając prawdziwą treść jego kuszących idei. To właśnie zrobił wobec teorii swobód antyrodzinnych obecny Papież, mówiąc w 1987 w Szczecinie, iż trzeba by zabrali głos "nie tylko ci, którzy - jak twierdzą - mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji, ale także ofiary tego obwałowanego prawami egoizmu. Trzeba, by mówiły o tym zdradzone, opuszczone i porzucone żony, by mówili o tym porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości, ranione u początku życia w swej osobowości i skazane na duchowe kalectwo dzieci, dzieci oddawane ustawowo instytucjom zastępczym - ale... jaki dom dziecka może zastąpić prawdziwą rodzinę?"

Jedną ze współczesnych idei o wyraźnie demonicznym posmaku jest determinizm społeczny i historyczny. Z pozoru służący tylko do opisu biegu wydarzeń lub struktur społecznych, faktycznie skłania wielu ludzi do rezygnacji z własnej wolności. Ten determinizm, który choćby na zacytowane wyżej oskarżenia Papieża, odpowiada: taka jest cena wolności, tak być musi, tak biegnie nieuchronna ewolucja świata. Determinizm jest takim tragikomicznym stanowiskiem, które upiera się przy tym, że przyszłość świata jest z góry przesądzona, choć nie potrafi jej z góry przedstawić nawet w najogólniejszych zarysach.

Praktyczne skutki determinizmu to fatalizm, swoisty antyintelektualizm, oportunizm wreszcie. Jego ofiara uważa, że determinantom nie warto się opierać, bo są silniejsze od człowieka; jeżeli w końcu ich działanie się skończy, to i tak bez naszego udziału; trudne sytuacje można "zrozumieć", ale nie można ich rozwiązać, więc nie angażują naszej odpowiedzialności; świat będzie wreszcie taki, jaki będzie, choć być może nie wiadomo jeszcze kim w nim będzie Kowalski i ostatecznie jest to jedyna sprawa, w której można zrobić cokolwiek.

Jeśli nie waham się nazwać takiego światopoglądu demonicznym, to dlatego, że jego wynikiem bywa co najmniej częściowe zrzeczenie się korzystania z tego, co stanowi o istocie człowieczeństwa – wolnej woli.

 (...)

ks. STEFAN MOSZORO-DĄBROWSKI

wikariusz regionalny Opus Dei w Polsce

1. Tak. Wierzę w jednego Boga, stworzyciela rzeczy widzialnych i niewidzialnych (stworzyciela nieba i ziemi w wersji krótszej). Trudno powiedzieć, by te pierwsze słowa Credo były mało znane, byśmy do takiego stopnia utracili zdolność zastanawiania się nad słowami, które powtarzamy, iż nigdy nie zapytamy, o co tu chodzi. Ci, którzy chcą się dowiedzieć znaczenia słów rzeczy niewidzialne lub niebo, mogą poszukać w Katechizmie Kościoła Katolickiego, (wydanym w 1992, a więc nie w ciemnym średniowieczu): mówi się tu o aniołach – duchowe istoty stworzone.

Mamy tu do czynienia z prawdą należącą do wiary Kościoła Katolickiego, świadectwo Pisma św. jest w tej sprawie tak samo jasne jak jednomyślność Tradycji. Być może warto się zastanowić nad pojęciem wiary. Wiara to odpowiedź człowieka wobec Boga, który się objawia i równocześnie oddaje się mu, dając obfite światło nadprzyrodzone, by pomóc mu to objawienie przyjąć. Wiara wymaga ze strony człowieka uległości rozumu i woli wobec Boga. Nie jest to przeciwko godności człowieka, a więc nie jest sprzeczne z wolnością i rozumem. W sprawach ludzkich normalnym jest, że wierzymy i ufamy ludziom, np. przy zawarciu małżeństwa. Przyczyna naszej wiary nie jest w jasności i oczywistości, z jakimi pewne prawdy ukazują się naszemu rozumowi. Wierzymy dlatego, że Bóg się objawia. Może rozum wystawia trudności, ale trzeba pamiętać, iż dziesięć tysięcy trudności nie stanowi wątpliwości. Wiara daje pewność rozumowi.

Osobiście nie przychodzi mi z trudem przyjąć, że rzeczywistość stworzona nie kończy się na tym, co widoczne i ziemskie. Wydaje się też zrozumiałe, że aniołowie, istoty doskonalsze od człowieka, np. osiadają dar wolności, który niesie ze sobą, jak dla człowieka, możliwość niewłaściwego wykorzystania: tzn. grzechu

Wiara uczy nas, że te duchowe istoty zostały stworzone przez Boga z naturą dobrą - ich zło wynika z nich samych. Pismo św. mówi o grzechu tych aniołów. Dobrowolny upadek to osobisty wybór stworzonych duchów, które radykalnie i ostatecznie odrzuciły Boga i Jego Królestwo. Znajdujemy jakby echo tego buntu w słowach Księgi Rodzaju skierowanych przez węża do naszych prarodziców: Będziecie jak Bóg. Charakter niezmienności tego wyboru nie jest brakiem nieskończonej dobroci Bożej, która by sprawiała iż grzech diabła nie ma wybaczenia. "Nie ma dla nich nawrócenia po upadku - pisze pewien Ojciec Kościoła - tak samo jak nie ma go dla człowieka po śmierci".

Ostatni Sobór w dokumencie o świecie współczesnym przypomniał o tym, że w ciągu całej historii ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw mocy ciemności; walka zaczęta ongi u początku świata. A walka ta - według słowa Pana - trwać będzie do ostatniego dnia. Człowiek, wplątany w nią, wciąż musi się trudzić, by trwać w dobrym i nie będzie mu dane bez wielkiej pracy oraz pomocy łaski Bożej osiągnąć jedność w samym sobie.

2."Rzeczywistość dzisiejsza" w tych sprawach, według przytoczonych słów Soborowych, nie różni się od "rzeczywistości wczorajszej". Pismo św. świadczy o szkodliwej działalności tego, o którym Jezus mówi, że od początku był zabójcą i w prawdzie nie wytrwał.

Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła pisze św. Jan. Najcięższy jego czyn to kłamliwe kuszenie, które poprowadziło człowieka do nieposłuszeństwa wobec Boga. Aczkolwiek moc szatana nie jest nieograniczona. Jest on tylko istotą stworzoną, mocną dlatego, że jest czystym duchem, ale zawsze pozostaje istotą stworzoną. Chociaż szatan działa w świecie z nienawiści wobec Boga i wobec Królestwa Jezusa i chociaż jego działanie miało wielkie szkody - z natury duchowej i pośrednio też materialnej - w każdym człowieku i w społeczeństwie, to działanie jest dozwolone przez opatrzność Bożą, która z mocą i delikatnością kieruje historią ludzi i świata. To, że, Bóg pozwala na działanie diabła, jest wielką tajemnicą, ale wiemy że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.

Sądzę, że dziś diabeł działa szczególnie, siejąc zamęt, przekonując człowieka, że nie istnieje prawda, która by kierowała jego życiem. Powiedziałbym, że wymazuje granice pomiędzy dobrem i złem. Pamiętam pewnego przyjaciela, który mówił: "to co najgorsze po grzechu pierworodnym, to że nie wiemy, gdzie kończy się zmęczenie, a gdzie rozpoczyna lenistwo". Dziś tych granic wymazanych przez diabła jest mnóstwo: granica wolności i swawoli, granica autorealizacji i egoizmu, itp.

Bł. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei, często powtarzał z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru: "diabeł nie bierze sobie urlopu". A poważniej mówił: "w tych czasach jest bardzo, ale to bardzo aktywny". Jeżeli pomyślimy o tym, że jedna z nazw, którą się określa diabła, to "ojciec kłamstwa" i popatrzymy, jak wiele błędów i kłamstw przyjmuje się w naszych czasach jako dobrą monetę (mało tego: tylko, którzy odważają się kwestionować te błędy uważa się za prawie obłąkanych), to można powiedzieć, że jego działalność jest oczywista.

3. Każdy dojrzały człowiek spotyka w swoim życiu pokusy. Kościół uczy, iż te pokusy pochodzą od własnej pożądliwości, diabła i wiata. Trudno człowiekowi odróżnić ostateczne źródło pokus, których doświadcza. Myślę, że pytanie to wiąże się więcej z pewnymi bardziej spektakularnymi doświadczeniami. Opowiem pewną anegdotę. Jeden biskup został zapytany przez papieża Jana Pawła II: Czy biskup widział diabła, na co ten odpowiedział Ojcu Świętemu: Widzieć nie widziałem, ale codziennie "dotykam" owoce jego działania.

Myślęże każdy chrześcijanin ma takie doświadczenia. Im bardziej się będzie angażować w swoim życiu chrześcijańskim, tym bardziej tego doświadczy na własnej skórze i na innych. Im bardziej będzie się starał zbliżyć do Boga i prowadzić innych, tym bardziej szatan będzie mu stawiał przeszkody.

 

o. JACEK SALIJ, dominikanin

1. Święty Tomasz rozróżnia w wierze trzy wymiary: wierzyć, że, jest Bóg (wymiar światopoglądowy), wierzyć Bogu (wymiar zaufania) oraz wierzyć w Boga (wymiar całoosobowego zawierzenia). Odnosząc się do tego rozróżnienia, nie wierzę, rzecz jasna, ani szatanowi, ani w szatana. Wierzę natomiast, że szatan istnieje i że zaraża nas swoją wiarą w możliwość świata bez miłości.

2. Mój znajomy, żarliwy katolik (nawiasem mówiąc, Rosjanki), pasjonuje się hipotezą, że szatan - tak jak wszystkie Boże stworzenia - chce dobra, ale chce, żeby dobro było łatwiejsze, a więc żeby nie było związane z miłością, z Miłością przez duże M, która żąda obumierania sobie, żeby być kimś całkowicie dla Boga i bliźnich. Bunt szatana przeciw Bogu - zdaniem mojego znajomego - polega być może na tym, że chciałby on nam Urządzić świetny świat, w którym nie byłoby żadnych powinności miłowania ani żadnych trudów miłości. W poszukiwaniu tego "wspaniałego" świata szatan nie waha się wyciągać wniosków ostatecznych: skoro warunkiem sensu i szczęścia jest podjęcie trudu miłość, to  najwspanialej będzie, jeśli w ogóle przestaniemy sobie cenić zarówno sens jak szczęście. To właśnie dlatego - powiada mój Rosjanin - szatan jest promotorem zabijania i niszczenia. Wydaje mi się, że hipoteza ta jest metafizycznym wnioskiem z tych „wspaniałości”, jakie przyniosła światu rewolucja październikowa.

Mnie osobiście szatan przychodzi na myśl zwłaszcza w dwóch sytuacjach: kiedy doświadczam czegoś takiego, co można by nazwać potęgą zła, co jest jakby ponad zwyczajne przejawy ludzkiej grzeszności; a także wtedy, kiedy zło potrafi się tak zamaskować, że wielu ludzi podziwia je i przytakuje mu, jak gdyby było ono szczególnie szlachetnym lub szczególnie odważnym przejawem dobra. Apostoł Paweł napisał kiedyś, że szatan lubi udawać anioła światłości.

3. Jestem księdzem 28 lat, ale dopiero mniej więcej dziesięć lat temu zaczęli się u mnie pojawiać ludzie przekonani o tym, że wskutek praktyk okultystycznych szatan wszedł realnie w ich życie i stał się poniekąd jego władcą. Nie mówię o przypadkach, kiedy pierwszej pomocy powinien udzielać raczej psychiatra, a do księdza należy raczej pogłębiające współdziałanie z tym lekarzem. Mówię o ludziach psychicznie w pełni sprawnych, którzy w sposób dla mnie wiarygodny mówią o jakimś niepojętym dla mnie swoim zablokowaniu na to wszystko, co stanowi o sensie ludzkiego życia. Ludzie ci przypisują swój stan wejściu szatana w ich życie i zazwyczaj proszą - nieraz z wielką żarliwością - o odprawienie egzorcyzmów. Próbuję im wówczas wytłumaczyć, że szczere zawierzenie się Chrystusowi, Mocarzowi większemu niż wszystkie duchy ciemności razem wzięte, jest bardziej skuteczne niż egzorcyzmy.

Interesanci tego rodzaju pojawiają się u mnie niepokojąco często, przeciętnie może nawet jeden w tygodniu. Nie mam żadnej wiedzy na temat różnych obrzędów magicznych, wróżb, wywoływania duchów czy innych praktyk okultystycznych. Ale jedno wiem na pewno: że z tego rodzaju praktykami nie ma żartów. Nawet kiedy ktoś zaczyna je uprawiać z pustej ciekawości lub dla zabawy, może się to skończyć czymś nieprzyjemnym i niepożądanym.

Ankieta ukazała się w pierwszym numerze Kwartalnika FRONDA w roku 1994.