Mężczyzna wszedł wczoraj do gminnego ośrodka pomocy w Makowie i wylał na pracowników łatwopalną ciecz. Potem podpalił płyn. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się po budynku. Część pracowników uciekła na dach pobliskiego budynku. Najciężej poparzoną kobietę z ośrodka wynieśli strażacy. Pomoc jednak przyszła za późno - mimo reanimacji, ofiara napastnika zmarła w karetce - informuje "Dziennik Łódzki"

Trzy urzędniczki trafiły do szpitala w Skierniewicach, jedna została przewieziona śmigłowcem najpierw do Warszawy, a potem do centrum oparzeń w Siemianowicach. Policja zatrzymała już napastnika. Na razie nie wiadomo, dlaczego zaatakował urzędników.

Ra/Dziennik Łódzki