Był niezwykle tajemniczą postacią, szarą eminencją europejskiej polityki i jednym z najbardziej wpływowych polityków  pochodzącym z Polski. Przedstawiamy Józefa Hieronima Retingera. 

Urodzony w Krakowie w rodzinie wybitnego prawnika, Józefa, doradcy Władysława Zamojskiego, właściciela Zakopanego, Józef Hieronim (1888– 1960) po ukończeniu gimnazjum św. Anny zamierzał początkowo studiować teologię.

Kiedy jednak Zamojski, który od czasu nagłej śmierci jego ojca sprawował nad nim opiekę, zaproponował mu wyjazd do Paryża na studia, dobrze zapowiadający się młodzieniec zrezygnował ze swoich zamierzeń i w 1906 r. udał się do nadsekwańskiej stolicy. Tam rozpoczął studia w École des Sciences Politiques, ale doktorat uzyskał w Sorbonie, już w 1908 r. na podstawie pracy pt. „Le conte fantastique dans le romantisme français”.

Wybuch I wojny światowej zastał go razem z Józefem Conradem, z którym przyjaźnił się bardzo blisko, w Polsce, skąd udało mu się po licznych przygodach przedostać przez Austrię, Szwajcarię i Francję z powrotem do Londynu.

 W listopadzie 1914 r. premier brytyjski Herbert Henry Asquith wysłał Retingera z misją do Stanów Zjednoczonych; w 1916 r. za wiedzą i cichym poparciem aliantów wziął udział w misternej grze, mającej na celu wyrwanie Austro–Węgier z sojuszu z Niemcami i zawarcie z nimi odrębnego pokoju. Ta jego wojenna działalność pozwala na postawienie hipotezy, że był w tym czasie łącznikiem na wysokim szczeblu między pewnymi kołami brytyjskimi i austriackimi. Wysuwano nawet przypuszczenie oparte na zdaniu Zbigniewa Grabowskiego, że J. Conrad zaprotegował go do wywiadu angielskiego.

Rok 1917 był dla Retingera bardzo nieszczęśliwy: jego małżeństwo uległo rozbiciu, a jego pozycja na terenie Francji została poważnie zachwiana. Przyczyną tego ostatniego zdarzenia był negatywny stosunek Retingera do formowania we Francji armii polskiej. Ostatecznie na wiosnę 1918 r. został zmuszony do opuszczenia Francji. Ponieważ wyjechał bez grosza w kieszeni, chwytał się różnych zajęć (m.in. był lektorem w fabryce tytoniu), aż pomoc dawnych i wiernych przyjaciół, wśród których był także J. Conrad, pozwoliła mu wyjechać w 1919 r. do Meksyku.

Pobyt Retingera w tym kraju trwał 5–6 lat i nie był pobytem ciągłym, gdyż przerywały go częste wyjazdy za granicę, głównie do Europy. Nawet po definitywnym powrocie na stary kontynent odwiedzał Meksyk kilkakrotnie, tak że — jak sam obliczył — między 1919 a 1936 r. był tam 11 razy, nie zabawiając nigdy dłużej niż parę miesięcy.

Znajomość z Moronesem (działaczem robotniczym), który z czasem został wybitną osobistością na politycznej arenie Meksyku, zaprowadziła go do najwyższych kręgów rządowych. Został doradcą wielu wybitnych osobistości, a przede wszystkim prezydenta Plutarca Eliasa Callesa, na którego rządy przypadły krwawe prześladowania Kościoła katolickiego w Meksyku.

Długo się biedził (biograf) Retingera nad znalezieniem stosownie oględnej, czytelnej jedynie dla masonów, formułki uzasadniającej jedenastoletnie doradztwo niesione bezpłatnie przez jego guru meksykańskim mordercom. W końcu znalazł [...]: Jego udział w sporach o naftę stanowił działalność uboczną. Znacznie ważniejsze było rozległe, rozciągające się poza obszarem ówczesnej oficjalnej dyplomacji pole, na które nie znaleziono jeszcze właściwego określenia. Niestety znaleziono. Jest to pole wojny z Kościołem, wiarą, z chrześcijańskim ładem duchowym. Pole konfrontacji Kościoła z Antykościołem”.

We wczesnych latach dwudziestych zaczyna się stopniowy powrót Retingera na arenę polityczną Europy. Wprawdzie Francja anulowała akt jego banicji zaraz po wojnie, to jednak na darowanie grzechów przez Anglię musiał czekać aż do 1924 r., kiedy to jego przyjaciel, socjalistyczny polityk, Arthur Henderson, został ministrem spraw wewnętrznych.

Ówczesne zdecydowanie socjalistyczne poglądy zbliżyły Retingera do ruchu związkowego i do Partii Pracy w Anglii, a do PPS w Polsce. Dzięki niemu doszło do wymiany wizyt angielskich działaczy robotniczych w Polsce i polskich w Anglii. W tych samych wczesnych latach dwudziestych Retinger pracował także nad nawiązaniem i rozwinięciem politycznych i gospodarczych stosunków polsko-brytyjskich, które układały się znacznie gorzej niż stosunki polsko-francuskie.

Po zamachu stanu dokonanym przez Piłsudskiego w maju 1926 r., Retinger przeszedł do opozycji. Jego kontakty z krajem stały się rzadsze i coraz częściej ograniczały się do korespondencji z niektórymi przywódcami opozycji (Witos, Kot, Korfanty, Haller, Popiel). Trudności materialne zmusiły go do sięgnięcia po pióro.

Zaczął pisywać artykuły do prasy polskiej, głównie do „Robotnika” i do „Wiadomości Literackich”.W 1937 r. wydał w Warszawie książkę pt. Polacy w cywilizacjach obcych świata, napisał pracę o J. Conradzie pt. Conrad and his Contemporaries i zaczął przygotowywać rozprawę o charakterze filozoficznym na temat kast i uprzedzeń, która nie została jednak ukończona.

W czasie II wojny światowej Retinger zajmował stanowisko doradcy przy polskim rządzie emigracyjnym w Londynie. Odbywał podróże z gen. Władysławem Sikorskim. Jako tłumacz towarzyszył mu w czasie rozmów z prezydentem Delano Rooseveltem.

Gdy aktywność jego zaczęła budzić podejrzenia o agenturalność, gen. Wł. Sikorski miał powiedzieć: „nie wiem komu on służy”, ale nie zdymisjonował go. Dopiero w 1943 r., na trzy miesiące przed swoją śmiercią, zażądał od polskiego kontrwywiadu dossier Retingera.

Aczkolwiek było ono bardzo wstrzemięźliwe i dość enigmatyczne, to jednak wyraźnie stwierdzało, że „kuzynek diabła” — jak gen. Sikorski nazywał protekcjonalnie Retingera — miał i ma kontakty z komunistami, działał w Międzynarodowej Federacji Związków Zawodowych — jawnej agendzie destrukcji komunistycznej, sterowanej przez Moskwę, bierze udział w ruchu syjonistycznym, zajmuje wysokie stanowisko w B’nei B’rith („żydowskiej masonerii”), a raport wywiadu brytyjskiego stwierdził, że Retinger dostarczył ambasadorowi sowieckiemu obszerne sprawozdanie z wizyty Generała w Stanach Zjednoczonych.

W 1944 r. Retinger został zrzucony ze spadochronem na terytorium okupowanej Polski celem spełnienia misji, której cel i charakter po dziś dzień nie został definitywnie wyjaśniony.

Prawdopodobnie chodziło o wybadanie możliwości nawiązania łączności i prowadzenia rozmów między władzami sowieckimi wkraczającymi na terytorium Polski a społeczeństwem polskim.

Retinger był rzecznikiem koncepcji usztywniania stanowiska polskiego rządu na emigracji wobec rządu sowieckiego i jednocześnie kompromisowego zbliżenia między ludnością Polski a okupantami komunistycznymi.

 W Polsce Retinger wszedł w kontakt z podziemiem i odbył wiele rozmów z różnymi osobami, m.in. również z wybitnym masonem, doktorem Kołodziejskim, w okresie międzywojennym dyrektorem biblioteki sejmowej i szarą eminencją polskiego życia politycznego. Utrzymywanie podróży w ścisłej tajemnicy, jak również zagadkowość postaci Retingera na gruncie londyńskim omal nie stały się przyczyną wydania na niego wyroku śmierci przez II Oddział AK. Życie uratował mu Zbigniew Stypułkowski, przedstawiciel Stronnictwa Narodowego w Delegaturze Rządu na Kraj.

 

Zobacz film „Misja Retingera”!

W Polsce Retinger wszedł w kontakt z podziemiem i odbył wiele rozmów z różnymi osobami, m.in. również z wybitnym masonem, doktorem Kołodziejskim, w okresie międzywojennym dyrektorem biblioteki sejmowej i szarą eminencją polskiego życia politycznego. Utrzymywanie podróży w ścisłej tajemnicy, jak również zagadkowość postaci Retingera na gruncie londyńskim omal nie stały się przyczyną wydania na niego wyroku śmierci przez II Oddział AK. Życie uratował mu Zbigniew Stypułkowski, przedstawiciel Stronnictwa Narodowego w Delegaturze Rządu na Kraj.

Od 1957 r. zdrowie jego zaczęło się gwałtowanie pogarszać, tak że w 1959 r. musiał wycofać się z wszelkiej działalności publicznej. Przed śmiercią zażądał księdza, wyspowiadał się i przyjął Święte Sakramenty. Zmarł 12 czerwca 1960 r. i został pochowany na londyńskim cmentarzu East ShRetinger był człowiekiem o niewątpliwie dużej inteligencji. een.

Początkowo jego zdolności służyły zainteresowaniom literacko–naukowym i publicystycznym, z czasem jednak porwane zostały w wir zainteresowań politycznych. Do pióra wracał wprawdzie w różnych momentach dojrzałego wieku, nie odniósł tu jednak takiego sukcesu, jaki mógłby być jego udziałem, gdyby pasję literacką i naukową rozwijał systematycznie. Dość wcześnie — całą energię skierował w sferę aktywności politycznej. Nie stracił w niej jednak ani żywego poczucia piękna, ani dobrego smaku, ani zainteresowania różnymi gałęziami sztuki. Tylko jedna nie budziła w nim żadnego oddźwięku: muzyka. Zwykł był mawiać żartem, w którym pobrzmiewała nutka ironii, że nie potrafi odróżnić dwóch hymnów narodowych.

Retinger nie był oratorem. Nie lubił przemawiać ani do mas, ani na wielkich konferencjach przy dużym audytorium; czynił to rzadko, niechętnie i możliwie najkrócej. Chętnie przemawiał tylko na posiedzeniach małych komitetów, a najlepiej czuł się, gdy mógł rozmawiać w cztery oczy lub w niewielkim gronie. Wtedy panował nad słuchaczem. Energia jego nie rozpraszała się, a siła przekonywania, wpływ osobisty i dobra znajomość ludzi gwarantowały mu sukces. Stąd wywodził się swoisty styl jego aktywności na arenie politycznej.

Dominującą cechą charakteru Retingera było poczucie siły i świadomość własnych możliwości. Stąd płynęła śmiałość, a nawet brawura w grze o najwyższe stawki. Obok siły woli Retinger odznaczał się odwagą. Puszczał się w niebezpieczne podróże, często bez odpowiednich środków, licząc głównie na własną energię i pomysłowość. Najwyższy dowód tej odwagi złożył w czasie ostatniej wojny, kiedy to w 1944 r., już jako 56-letni mężczyzna, w dodatku obarczony kurzą ślepotą, skoczył ze spadochronem nad okupowaną Polską. Odwaga czyniła zeń osobę niezwykle cenną dla jego zleceniodawców. Dlatego patrzono przez palce na różne jego ekstrawagancje, które niewtajemniczeni mogli brać za dowód niezależności myśli i bezkompromisowości postawy. Dlatego także tak szybko wrócił do oficjalnych łask po okresie flirtu z Austro–Węgrami i tajemniczych podróżach w czasie pierwszej wojny światowej oraz po burzliwym okresie meksykańskim.

Inną cechą osobowości Retingera, równie bezcenną dla organizacji, których celom i ideałom służył, była niemal całkowita abnegacja. Zamiłowanie do polityki i życia publicznego, najwyższe zadowolenie, które mu one dawały, a zapewne także obracanie się w młodości w sferach cyganerii artystycznej, uczyniły zeń człowieka wolnego od żądzy posiadania, umiejącego znosić niedostatek i permanentne kłopoty finansowe, obojętnego na materialną stronę życia, całkowicie zatopionego w realizacji idei, którą w danym momencie uważał za najważniejszą i godną pełnego poświęcenia się.

Według Johna Pomiana, finanse Retingera ratowali jego przyjaciele: znani i nieznani. Wyjaśnienie to jest jednak dalekie od zadowalającego. W każdym razie mimo tej pomocy Retinger często wpadał w długi. Gdy gen. Sikorski został premierem rządu emigracyjnego w Londynie, zaproponował Retingerowi współpracę. Po odbytej z nim rozmowie, położył rękę na jego ramieniu i zapytał żartobliwie, jak wielkie ciążą na nim długi: roześmiał się, gdy usłyszał, że wszystkie mogą być spłacone z jego pierwszej miesięcznej pensji.

Jedyną materialną sferę życia, w której Retinger nie był abnegatem, stanowiło jedzenie. Lubił dobrze zjeść i znał się na trunkach i na kuchni. Był bywalcem wszystkich najlepszych restauracji europejskich, wiedział o wszystkich ekskluzywnych, zacisznych barach i kawiarenkach, stanowiły one bowiem naturalny teren jego działalności, na którym zaczynał realizację swych pomysłów, przekonywał ludzi, werbował ich do akcji, nawiązywał znajomości i przyjaźnie.

Wszystkie tu wspomniane cechy intelektu i charakteru Retingera, cała jego natura predestynowały go do roli szarej eminencji. Grał ją do końca życia wzorowo. Wychodząc z założenia, że opinia publiczna wzoruje się na jednostkach wybitnych, Retinger specjalizował się w działaniu za pośrednictwem dobranych wpływowych osobistości. Pomagała mu w tym, niezmiernie rzadko u mężczyzn spotykana, nieomylna intuicja. W tajemniczy sposób poznawał ludzi i rzadko się mylił. Tu tkwił w istocie sekret jego sukcesów.

W przedsięwzięciach, które organizował, znalezienie odpowiednich ludzi miało ogromne znaczenie. Retinger miał właśnie kapitalny dar wynajdywania talentów; tworzył z nich zespoły, od których z kolei zależała siła organizacji . Jak impresario, wybierał innych na gwiazdy przedstawienia, sam zaś pozostawał za kulisami. Pobudzał różnych ludzi do działania, prowadził ich i pomagał w osiąganiu celów, które były jego celami. Idee Retingera bywały mgliste, pstrokate, o wielu sprawach czynił tylko aluzje, w sformułowaniach jego było wiele luk, rzadko tylko bywały poprawne. Jednakowoż wszystkie były stymulujące i intrygujące. Innym osobom zostawiał szerokie możliwości określenia ich na swój sposób, uzupełniania własnymi sugestiami i na koniec bronienia końcowego produktu jako własnej koncepcji.

Na pytanie, jakie były motywy działalności Retingera na rzecz zjednoczenia Europy, jego Wspomnienia nie dają zadowalającej odpowiedzi, tak samo jak nie dają jej na pytanie o finansowe podstawy jego egzystencji i działalności.

Wydawca Wspomnień zastanawia się wprawdzie nad tym, czy ta aktywność dawała mu zadowolenie, co było zapłatą za nią, słowem, co kierowało Retingerem, ale nie odpowiada na te pytania i robi unik, odsyłając czytelnika po odpowiedź do historii jego życia. Dodaje tylko, że aktywność dawała mu silne i orzeźwiające poczucie tworzenia; krzepiącą świadomość, że jest twórcą. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego za przedmiot swej działalności obrał właśnie zjednoczenie Europy, a nie poświęcił się realizacji jakiejś innej idei, która także mogłaby mu dać radość tworzenia. Zdani więc jesteśmy na poruszanie się w sferze hipotez.

Pewne światło na motywy działalności Retingera na rzecz zjednoczenia Europy rzuca sam początek jego wspomnień, gdzie przedstawia siebie i Kraków z końca XIX wieku. Pisze tam, że nie mógł znieść zatęchłej atmosfery miasta duszącego się pod naciskiem tradycji, minionej chwały, rozwianych nadziei, obchodów rocznicowych, altruistycznej miłości ojczyzny; miał już dość smutku cmentarnego i egzaltacji patriotycznej; doskwierała mu nuda życia, które nie pozwalało, jak np. w Anglii, Stanach Zjednoczonych czy Francji, być dumnym z teraźniejszości ani nie dawało nadziei na przyszłość. Kiedyś powiedział do swego kolegi szkolnego: „Niech już Polska szybko odzyska swą wolność, przynajmniej nie będę wtedy zmuszony być tym cholernym patriotą”. Wówczas to jego nieuświadomiony jeszcze oportunizm podsunął mu myśl, by połączyć możliwości, które stwarzał ówczesny świat, ze swymi obowiązkami patriotycznymi i wykroczyć poza geograficzną granicę polskiego nacjonalizmu. „Pragnąłem — pisze — żyć nieskrępowany granicami i paszportami, ani ponurą atmosferą przeszłości, ani gorzkimi rozczarowaniami teraźniejszości, ale jednocześnie chciałem poświęcić swą pracę ojczyźnie. Postanowiłem zapoznać się z tym, co jest największe i najwspanialsze poza granicami Polski, a następnie służyć swej ojczyźnie, wprowadzając Polskę z powrotem w sferę życia międzynarodowego”.

W wypowiedzi tej pojawia się już pierwszy wyraźny ślad kosmopolityzmu. Sąsiaduje on jeszcze z patriotyzmem, gdyż dla uspokojenia sumienia Retinger podkreśla, że wszystko ma służyć dobru ojczyzny, z czasem jednak skłonności kosmopolityczne zdominują zdrowy, rozsądny i ofiarny patriotyzm, z którego pozostaną już tylko okruchy sentymentów.

W dalszym życiu Retingera, tendencje kosmopolityczne jako motyw jego działalności politycznej wzmocniły się, skonkretyzowały i zmodyfikowały przez zetknięcie się z pewnymi postaciami uniwersalizmu, choć te tylko formalnie były z nimi zbieżne.

Dość wczesny i w skutkach wyraźny wpływ wywarł nań uniwersalizm socjalistyczny. Retinger — ulubieniec salonów paryskich, uczestniczący w życiu towarzyskim bogatych sfer Londynu, protegowany i podopieczny jednego z najwybitniejszych polskich arystokratów i tradycjonalistów, Władysława Zamojskiego, został pod koniec I wojny światowej de facto socjalistą. Jego wyjazd do Meksyku, przyjęcie tam funkcji doradcy radykalnych, nawet krwawych, rządów socjalistycznych i zafascynowanie możliwościami tworzenia nowego społeczeństwa na gruzach starego porządku — świadczą dobitnie o zaangażowaniu się po stronie ideologii socjalistycznej. Kiedy zaś zaczął organizować kontakty socjalistów meksykańskich z angielską Partią Pracy, a potem socjalistów polskich z angielskimi, stało się jasne, że działa na rzecz uniwersalizmu socjalistycznego. Nie łączył bowiem Meksykańczyków z Anglikami, ani Anglików z Polakami, ale socjalistów z tych krajów. Inspiracja uniwersalizmu socjalistycznego wystąpiła jeszcze silniej i wyraźniej w jego pracy „architekta–twórcy” zjednoczonej Europy.

Drugim, jeszcze wcześniejszym i zarazem intensywniejszym, a właściwie istotnym źródłem inspirującym polityczną aktywność Retingera był uniwersalizm żydowski, spleciony z czasem z uniwersalizmem masońskim. Fakt ten potwierdza niepodważalny dowód w postaci dokumentu, opublikowanego w 1982 r. w paryskich „Zeszytach Historycznych” przez b. ambasadora polskiego rządu emigracyjnego przy rządzie Stanów Zjednoczonych, Jana Ciechanowskiego. Dokumentem tym jest odpis informacji o J. Retingerze, dokonany przez wywiad polski z dossier Retingera (za lata 1913–1941) udostępnionego mu przez brytyjską Intelligence Service w 1943 r. Znajdują się w nim dwa zdania o zbliżonej treści, stanowiące klucz do zrozumienia osobowości J. Retingera i roli, którą odegrał on pełniąc różne funkcje w ciągu całego swego ruchliwego życia:
1) „Józef Retinger jest czy był wiceprezesem polskiej sekcji „B’nei B’rith” (żydowska masoneria) w Londynie”.
2) „W 1940 roku” Retinger „został wiceprezesem polskiej sekcji „B’nei B’rith”, niepolitycznej żydowskiej organizacji dobroczynnej o światowym zasięgu”

Stwierdzenie w tej informacji przynależności J. Retingera do B’nei B’rith jest dlatego istotne, że do tej organizacji przyjmowani są wyłącznie Żydzi. Stąd więc wynika, że J. Retinger był Żydem. I to nam wystarcza. Inne informacje, aczkolwiek bardzo ważne, mogą być uznane za dalszorzędne. Aby jednak właściwie ocenić konsekwencje przynależności J. Retingera do B’nei B’rith, trzeba znać właściwe, istotne cele tej organizacji. Tzn. wykroczyć poza jej cele „osłonowe”, ochronne, mające, jak we wszystkich odłamach masonerii, wydźwięk humanitarny czy charytatywny. J. Ciechanowski tego kroku badawczego nie uczynił i dlatego był nieświadom skarbu, który trzymał w swym ręku. Różni historycy, albo cofnęli się przed jego interpretacją łamiącą konwencjonalną i politycznie poprawną historyczną wiedzę, albo o tym „skarbie” w ogóle nie wiedzieli. Faktem jest, że dopiero H. Pająk ocenił go właściwie.

Czym zatem jest i jakie istotne cele ma B’nai B’rith? Cytowany już uniwersalny słownik masoński podaje, że ideałem tego stowarzyszenia „jest jednoczenie Żydów dla ich najwyższych interesów, jak i dla interesów całej ludzkości”. Dalszy ciąg tego zdania zawiera już elementy osłonowe: „…dla ochrony dziedzictwa religijnego i duchowego Przymierza za pomocą działalności wychowawczej i kulturalnej, szczególnie wśród młodzieży [...] dla walki przeciw antysemityzmowi jawnemu lub ukrytemu” . Zakon zatem pretendował do roli światowego rządu diaspory żydowskiej i nim faktycznie został i jest. Jest więc skrajną, nacjonalistyczną postacią żydowskiego syjonizmu. Jeśli się teraz zestawi jego oficjalne hasła filantropijne odżegnujące się od działalności politycznej z aktywnością jego, choćby jednego wybitnego członka (wiceprzewodniczący polskiej sekcji B’nei B’rith), którym był J. Retinger, poświęcający się przez dużą część swego życia aż do śmierci właśnie działalności politycznej na rzecz międzynarodowego komunizmu i syjonizmu, to widać wyraźnie, że hasła te były tylko zasłoną dymną mającą ukryć istotne, rzeczywiste cele organizacji.

Powyższe informacje wystarczą całkowicie do potwierdzenia silnego i głębokiego wpływu uniwersalizmu żydowskiego na osobowość i działalność Retingera. Ponieważ B’nei B’rith — zakon masoński, do którego należał Retinger — jest wprawdzie zorganizowany na zasadach wolnomularskich (tajność, gromadzenie się „braci” w lożach, znaki rozpoznawcze, słownictwo itp.), to jednak jako zakon żydowski służy nadrzędnemu celowi, nieznanemu i obcemu tradycyjnym lożom masońskim narodowym, a mianowicie „konsolidacji rasowej, religijnej i politycznej światowego żydostwa” . Stąd nie jest on organizacją wolnomularską w potocznym tego słowa znaczeniu. Dlatego też określa się go również mianem „zakonu” (oficjalna nazwa: Niezależny Zakon B’nei B’rith), co oznacza, że stanowi organizację nadrzędną, wydzieloną z wolnomularstwa powszechnego i pełniącą jakieś funkcje kierownicze. (Do tej kategorii należy także np. odnowiony Zakon Różokrzyżowców). Nasuwa się zatem pytanie, czy J. Retinger, członek B’nei B’rith należał również do wolnomularstwa powszechnego i tym samym był inspirowany także przez uniwersalizm masoński. Pytanie jest sensowne z dwóch powodów. Po pierwsze, z reguły (choć bywały wyjątki) do Zakonu, a więc także do B’nei B’rith, przyjmowano tylko takich członków, którzy mieli już jakiś stopień w masonerii regularnej (powszechnej). Po drugie, jak stwierdza kompetentne źródło masońskie, „obediencje masonerii” [powszechnej] „i B’nei B’rith nie znają się, w konsekwencji więc nic nie stoi na przeszkodzie, by mason był członkiem B’nei B’rith i odwrotnie” . (Tzn., że każdy członek B’nei B’rith może być członkiem masonerii powszechnej i każdy członek tej ostatniej — Żyd może wstąpić do B’nei B’rith. Nie jest to więc wzajemność nieograniczona).

Na postawione wyżej pytanie możemy odpowiedzieć tylko tyle, że wprawdzie żadne oficjalne źródło masońskie czy do niego zbliżone nie podaje faktu przynależności Retingera do masonerii, na tej podstawie jednak nie można twierdzić, że rzeczywiście do niej nie należał. Wedle bowiem utartej praktyki, źródła te nie podają nazwisk masonów piastujących wysokie stanowiska społeczne (łącznie z funkcją „szarej eminencji”). Wspomnienia zbagatelizowały supozycję przynależności Retingera do wolnomularstwa. Po prostu została ona tam wyśmiana w sposób charakterystyczny dla osób pragnących zataić czyjąś przynależność do tej organizacji, tzn. przez postawienie jej w jednym szeregu z różnymi pomówieniami: że Retinger był agentem Intelligence Service, CIA, Watykanu, komunizmu, Żydem i homoseksualistą .

Niemniej jednak historyk masonerii Leon Chajn ustalił na podstawie danych dobrze poinformowanego Tadeusza Katelbacha , że Retinger był związany z Wielkim Wschodem. Jeśli nawet przypuszczenie to jest błędne i jeśli formalnie nie należał do wolnomularstwa, to jednak pozostawał w kręgu ideologii i jego metod działania. Wpływ uniwersalizmu masońskiego na Retingera — twórcę zjednoczenia Europy jest dostrzegalny od samych początków powstania w jego umyśle koncepcji połączenia państw europejskich. Wspomnienia zawierają ciekawą, choć dość zawoalowaną, informację na ten temat.

„W 1924 r. — pisze Retinger — byłem przesiąknięty ideą jedności Europy. Będąc o wiele młodszym, wierzyłem w skuteczność bezpośrednego zbliżenia i zacząłem po raz pierwszy omawiać tę koncepcję z E. D. Morelem, którego córkę poślubiłem po jego śmierci. Z początkiem XX stulecia pewne idee bywały lansowane za pośrednictwem czegoś w rodzaju jawnej konspiracji ludzi w różnych krajach i sądziłem, że i my możemy posłużyć się podobną metodą. Morel i ja myśleliśmy o ludziach w rodzaju Lutza w Niemczech, Benedetta Croce’go we Włoszech, Seymoura Cocksa w Anglii, którzy mogliby połączyć się w na pół tajną organizację, pracującą na rzecz jedności Europy” .

Pewne jest tylko jedno: inspirujący wpływ wywierały nań trzy uniwersalizmy: żydowski i w sojuszu z nim uniwersalizm masoński oraz uniwersalizm socjalistyczny.

Źródło: Jerzy Chodorowski, Rodowód ideowy Unii Europejskiej, Dom Wydawniczy Ostoja, Krzeszowice.

mod/Niezlomni.com