ZAGADNIENIE 30

 

O MIŁOSIERDZIU (83)

 

Zagadnienie miłosierdzia zbadamy w 4 punktach: 1. Czy przyczyną miłosierdzia jest zło w tym, nad którym się litujemy? 2. Czy też zło u tego, który się lituje? 3. Czy miłosierdzie jest cnotą? 4. Czy jest największą z cnót?

 

Artykuł  1

 

CZY WŁASNĄ POBUDKĄ MIŁOSIERDZIA JEST ZŁO ?

 

Wydaje się, że nie, ponieważ:

1. Jak wiemy1), wina jest większym złem niż kara. Lecz wina nie wywołuje miłosierdzia, lecz raczej oburzenie. Zatem nie zło jest pobudką miłosierdzia.

2. Co jest okrutne i srogie wydaje się być złem nadmiernym. Lecz Filozof uważa2), że „co jest srogie, nie budzi litości, a miłosierdzie usuwa”. A więc zło, jako takie, nie jest pobudką wywołującą miłosierdzie.

3. Oznaki zła nie są złem rzeczywistym. Lecz Filozof wyraża zdanie3), że miłosierdzie wywołują raczej oznaki zła. Zatem zło nie jest właściwą pobudką miłosierdzia.

Jednakże Jan Damasceński twierdzi4), że miłosierdzie ma postać smutku. Otóż do smutku pobudza zło, a więc i do miłosierdzia.

Odpowiedź: Według Augustyna5), „miłosierdzie jest współczuciem, powstającym w naszym sercu na skutek nieszczęścia cudzego, zmuszające nas do

przyjścia mu z pomocą w miarę możności”. (84) Słowo „miłosierdzie” znaczy, że w naszym osierdziu, czyli sercu mamy litościwą miłość (współczucie) dla nieszczęścia cudzego. Nieszczęście zaś jest przeciwstawnością szczęścia, które polega na mieniu tego, czego się chce; według Augustyna6), „szczęśliwym jest ten, kto ma to, czego chce, a nie chce niczego złego”. I odwrotnie, nieszczęście polega na tym, że człowiek cierpi ton czego nie chce. Człowiek może czegoś chcieć trojako. Po pierwsze, pożądaniem naturalnym. I tak wszyscy chcą być i żyć. Po drugie, chce rzeczy nie dla niej, lecz dla tego, co ona sprawia, np. kto chce jeść coś szkodliwego dla zdrowia, mówi się o nim, że chce chorować, bo chce przyczyny choroby. Stosując to do naszego rozważania, pobudką miłosierdzia, czyli współczucia jest, po pierwsze to, co jest sprzeczne z pożądaniem naturalnym chcącego, a tym jest każde zło, które szkodzi i zasmuca, czego przeciwieństwa człowiek pragnie swą naturą. Określa to Filozof 6) w słowach: „miłosierdzie jest jakby smutkiem na widok zła mogącego bliźniemu zaszkodzić, lub go zasmucić”. Po drugie, zła te wywołują miłosierdzie, jeśli na kogoś spadną niespodziewanie. Wyraża się o tym Filozof 7), że te zła budzą współczucie, które „są przypadkowe”, czyli „gdy przydarzyło się zło, kiedy ktoś spodziewał się dobra”. Po trzecie, zła te są jeszcze bardziej godne współczucia, gdy wszystko, co ktoś czyni dobrze, wychodzi na złe. Wyraża to Filozof w tym samym miejscu, że „miłosierdzia najbardziej godny jest ktoś, kto cierpi niezasłużenie”.

Ad 1. Wina ze swej natury jest dobrowolna, i co do tego nie pobudza do współczucia, lecz raczej do karania. Ponieważ jednak wina może być w pewien sposób karą, jeśli mianowicie łączy się z nią coś, co jest przeciwne woli grzeszącego, pod tym względem może pobudzać do miłosierdzia. W tym znaczeniu mamy dla grzeszników miłosierdzie i współczujemy im. Według Grzegorza8), „prawdziwa sprawiedliwość nie gardzi” tj. grzesznikiem, „lecz mu współczuje”. Zaś u Mateusza czytamy (9,36): „widząc Jezus rzeszę, ulitował się nad nimi, że byli strudzeni i porzuceni jako owce bez pasterza”. (85)

Ad 2. Będąc współczuciem z cudzą nędzą, miłosierdzie odnosi się do bliźniego, a nie do siebie, chyba że drogą podobieństwa, podobnie jak sprawiedliwość, gdy się bierze pod uwagę różne strony człowieka9). Tak należy rozumieć słowa Ekezjastyka (30,24): „zmiłuj się nad duszą twoją, podobając się Bogu”. W stosunku do siebie mamy nie miłosierdzie, lecz ból, np. zadane nam okrucieństwo boli nas, ale nie budzi w stosunku do nas litości. Jeśli jednak chodzi o osoby tak bardzo z nami złączone, że są naszą jakby częścią, nieszczęście takich osób budzi w nas nie miłosierdzie, lecz ból, jak gdyby nas samych zraniono. Wyraża to Filozof: „co srogie, wypędza litość” (86)

Ad 3. Z nadziei i pamięci dobra rodzi się rozkosz, a z oczekiwania i wspomnień złego rodzi się smutek, ale w obu wypadkach nie tak mocno jak sama obecność. Dlatego oznaki zła pobudzają nas do miłosierdzia, jako że wytwarzają w nas wyobrażenie, że zło to jest jakby obecne. (87)

[koniec_strony]

Artykuł  2

 

CZY POWODEM MIŁOSIERDZIA JEST

WŁASNY BRAK U LITUJĄCEGO SIĘ ?

 

Wydaje się, że nie, ponieważ:

1. Zmiłowanie jest właściwością Boga, co wyraża Psalmista (144,9): „litość jego nad wszystkie uczynki jego”. Otóż w Bogu nie ma braków, a więc brak nie może. być powodem miłosierdzia.

2. Gdyby brak powodował miłosierdzie, najbardziej byliby miłosierni ludzie nie mający niczego, co nie odpowiada prawdzie. Mówi bowiem Filozof 10), że „kto zupełnie zmarniał, już nie lituje się”. Wydaje się więc, że miłosiernego nie pobudza do miłosierdzia jego własny brak.

3. Kto jest znieważony, cierpi jakiś brak. Otóż, według Filozofa (tamże), „ludzie o usposobieniu obelżywym nie mają miłosierdzia”. Zatem brak u litującego się nie jest przyczyną miłosierdzia w nim.

Jednakże miłosierdzie to jakiś smutek. Otóż powodem smutku jest brak, dlatego ludzie słabi są bardziej skłonni do smutku, o czym była mowa poprzednio11). Zatem własny brak pobudza do miłosierdzia.

Odpowiedź: Jak wiemy z art. poprzedniego, miłosierdzie jest współczuciem nad nędzą cudzą, a to dowodzi, że cudza nędza boli człowieka. A ponieważ smutek i ból są spowodowane złem które nas spotkało, człowiek wtedy smuci się i boleje nad złem cudzym, jeśli nędzę cudzą uważa za własną, co może zajść dwojako. W pierwszy sposób dzięki wspólnocie uczuć, a tę sprawia miłość. A ponieważ miłujący uważa przyjaciela za drugiego siebie, jego zło uważa za zło własne i boleje nad tym złem, jak gdyby przydarzyło się jemu samemu. Stąd to Filozof wlicza12) do objawów przyjaźni „współbolenie z przyjacielem”. Zaś w liście do Rzymian (12,15) powiedziano: „weselcie się z weselącymi, płaczcie z płaczącymi”. w drugi sposób w wyniku wspólnoty rzeczowej n mianowicie gdy zło cudze zbliża się do nas i może nas dotknąć. Wyraża się o tym Filozof 13). człowiek lituje się nad tymi, którzy są mu bliscy lub podobni, z myślą, że i jego to samo może spotkać. Dlatego to ludzie starzy i mądrzy, nauczeni doświadczeniem, oraz słabi i lękliwi, są bardziej miłosierni. I odwrotnie, ludzie uważający się za szczęśliwych i na tyle mocnych, iż myślą że nic złego ich nie spotka, nie są zbyt miłosierni. Tak zatem pobudką miłosierdzia jest zawsze brak, już to gdy ktoś brak cudzy uważa za własny z powodu jedności przyjaźni, już to z powodu możliwości, że i jemu może się to samo przytrafić.

Ad 1. Bóg jest miłosierny, bo miłuje nas jako coś swojego.

Ad 2. Ludzie, których spotkało najgorsze zło nie boją się, by ich jeszcze coś gorszego spotkało i dlatego nie mają miłosierdzia. Podobnie jest z ludźmi zbyt tchórzliwymi, ponieważ tak są zajęci tym co czują, że nie myślą okazywać miłosierdzia drugim.

Ad 3. Ludzie nastrojeni obelżywie, bo sami doznali obelg lub są skłonni lżyć drugich, łatwo popadają w gniew i zuchwalstwo, dwie namiętności siły męskiej, pchające ducha ku rzeczom trudnym. Pozbawiają one człowieka myślenia o tym, co może się im przydarzyć w przyszłości. Otóż ludzie będący w takim nastroju nie są zwykli okazywać miłosierdzia, zgodnie z księgą Przypowieści (27,4): „gniew nie zna miłosierdzia ani też wybuchająca furia”. Z tego samego powodu nie mają miłosierdzia ludzie pyszni, bo ci gardzą innymi i uważają ich za grzeszników uważając, iż słusznie cierpią zło. Dlatego to Grzegorz uważa14), że „fałszywa sprawiedliwość” tj. właściwa ludziom pysznym, „nie ma współczucia, lecz pogardę”. (88)

[koniec_strony]

 

Artykuł  3

 

CZY MIŁOSIERDZIE JEST CNOTĄ ?

 

Wydaje się, że nie jest, ponieważ:

1. Jak tego dowodzi Filozof 15), rzeczą w cnocie

naczelną jest wybór, zaś wybór, według tegoż Filozofa16), jest „pożądaniem czegoś już przemyślanego”. Co zatem przeszkadza namysłowi, nie jest cnotą. Otóż miłosierdzie przeszkadza w namyśle, bon według Salustiusza17), „każdy chcący się namyślić gdy ma wątpliwość, powinien być wolny od gniewu i litości; przy takiej bowiem przeszkodzie umysł dochodzi do prawdy z wielką trudnością”. Zatem miłosierdzie nie jest cnotą.

2. Nie jest godne pochwały, co jest sprzeczne z cnotą. Otóż, według Filozofa18), nemesis (odwet za wyrządzoną krzywdę) jest sprzeczna z miłosierdziem, a jest namiętnością godną pochwały, jak mówi Filozof 19).

3. Wiemy już, że radość i pokój nie są cnotami specjalnymi, bo pochodzą z miłości20). Otóż miłosierdzie też jest następstwem miłości, dzięki której zarówno „płaczemy z płaczącymi” jak i „weselimy się z weselącymi” (Rzym 12,15). Zatem miłosierdzie nie jest cnotą specjalną.

4. Działając w siłach pożądawczych, miłosierdzie nie jest więc cnotą umysłową. Nie jest też cnotą boską (teologiczną), bo jej przedmiotem nie jest Bóg. I nie jest cnotą obyczajową, bo nie dotyczy działań, którymi zajmuje się cnota sprawiedliwości; ani też uczuć, bo nie znajdujemy jej pomiędzy 12 równoważnikami podanymi przez Filozofa21). A więc wcale nie jest cnotą.

Jednakże Augustyn uważa miłosierdzie za cnotę w zdaniu22): (w porównaniu do Stoików) „o wiele lepiej, bardziej po ludzku i zgodniej z czuciem dusz pobożnych mówił Cycero w swej mowie pochwalnej Cezara: żadna z twoich cnót nie jest tak podziwu godna i tak miła, jak twoje miłosierdzie”.

Odpowiedź: Miłosierdzie jest bólem z powodu cudzych cierpień. Ten zaś ból może być poruszeniem dążeń zmysłowych, i wtedy nie jest cnotą, lecz uczuciem. Ale może też być poruszeniem dążeń umysłowych, gdy mianowicie komuś nie podoba się, że kogoś spotyka zło. Otóż to drugie poruszenie może być kierowane prawidłami rozumu, a następnie według tych prawideł kierować ruchem uczuciowym jako niższym. Wyraża to Augustyn w zdaniu23): „to poruszenie ducha”, mianowicie miłosierdzie, „jest na usługach rozumu, gdy okazujemy miłosierdzie zgodnie z wymogami sprawiedliwości, czy to w pomaganiu potrzebującym, czy też przebaczając pokutującym”. A ponieważ istota cnoty ludzkiej polega na tym, że ruch duchowy podlega prawidłom rozumu24), wobec tego miłosierdzie jest cnotą.

Ad 1. To zdanie Salustiusza odnosi się do miłosierdzia jako uczucia nie podlegającego prawidłom rozumu. Wtedy ton powodując przekroczenie zasad sprawiedliwości, jest przeszkodą w namyśle. (89)

Ad 2. Filozof ma tu na myśli miłosierdzie i nemesis jako uczucia. Uczucia te są ze sobą sprzeczne, bo każda inaczej patrzy na zło cudze: miłosierdzie boleje, bo widzi, że ktoś cierpi niezasłużenie; natomiast nemesis cieszy się gdy widzi, że ktoś na cierpienie zasłużył, a martwi się widząc, że dzieje się dobrze tym, którzy na to nie zasłużyli. Według Filozofa25): „obie Są godne pochwały i obie wychodzą z tego samego źródła moralnego”. Jak później zobaczymy26), przeciwstawnością miłosierdzia jest właściwie zazdrość. (90)

Ad 3. Radość i pokój nie dodają niczego do treści dobra będącego przedmiotem miłości, dlatego nie potrzebują innych cnót oprócz miłości. Natomiast miłosierdzie wnosi odrębną pobudkę, mianowicie nędzę człowieka któremu współczuje. (91)

Ad 4. Miłosierdzie jako cnota jest cnotą obyczajową, mającą za przedmiot uczucia; da się zaś sprowadzić to równoważnika zwanego nemesis, bo obie „wychodzą z tego samego źródła moralnego” jak mówi Filozof 27). Te zaś równoważniki Filozof uważa za uczucia, a nie za cnoty, bo nawet jako uczucia są godne pochwały Nic jednak nie przeszkadza ich pochodzeniu z jakiejś sprawności, w której wybór ma miejsce; wtedy zachodzi w nich treść cnoty.

[koniec_strony]

 

Artykuł  4

 

CZY MIŁOSIERDZIE JEST NAJWIĘKSZĄ Z CNÓT ?

 

Wydaje się, że tak, ponieważ.

1. Największym przedmiotem cnoty jest cześć Boża. Otóż miłosierdzie jest ważniejsze niż oddawanie czci Bogu, zgodnie ze słowami Boga zapisanymi u Ozeasza (6,6) i Mateusza (12,7): „miłosierdzia chcę, a nie ofiary”. A więc miłosierdzie jest cnotą największą.

2. Słowa 1 listu do Tymoteusza (4,8): „pobożność do wszystkiego jest pożyteczna”, objaśnia glossa Ambrożego w ten sposób: „chrześcijański tryb życia wyraża się przede wszystkim miłosierdziem i pobożnością”. Otóż chrześcijański tryb życia obejmuje wszystkie cnoty a więc skupiskiem i najwyższym wyrazem wszystkich cnót jest właśnie miłosierdzie.

3. Według określenia Filozofa, „cnota jest czymś, co czyni dobrym tego, kto ją mann. Cnota więc jest tym większa, im bardziej człowieka upodabnia do Boga, jako że człowiek jest tym lepszy, im bardziej jest podobny do Boga. Otóż to najbardziej sprawia miłosierdzie, ponieważ o Bogu powiedziane jest w Psalmie (144,9), że „miłosierdzie jego ponad wszystkie dzieła jego”. Dlatego i Pan Jezus (Łk 6,36) przykazał: „bądźcie miłosierni, jako i Ojciec wasz miłosierny jest”. Tak zatem miłosierdzie jest największą cnotą.

Jednakże nauczając Kolosa, (3,12.14), Apostoł powiedział: „przyobleczcie się jako wybrani Boży w tkliwe miłosierdzie”, a następnie dodał: „ponad wszystko miejcie miłość”, z czego wynika, że miłosierdzie nie jest największą cnotą.

Odpowiedź: Jakaś cnota może być największa albo sama w sobie, albo brana w stosunku do człowieka, który ją ma. Brana sama w sobie, miłosierdzie jest największą cnotą. Jej właściwością bowiem jest dawanie innym; a, co więcej, zaradzać potrzebom cudzym, a to jest dowodem wyższości. Stąd też miłosierdzie jest właściwością Boga, w miłosierdziu też najwyraźniej wyraża się jego wszechmoc.

Natomiast od strony mającego ją, miłosierdzie nie jest największą cnotą, chyba że ten kto ją ma, jest kimś najwyższym, kogo nikt nie przewyższa, a on ma wszystkich pod sobą. Dla kogoś bowiem, kto ma kogoś ponad sobą n jest czymś ważniejszym i lepszym złączyć się z istotą wyższą niż dbać o potrzeby niższych. Dlatego ton biorąc pod uwagę człowieka, który ma Boga ponad sobą, miłość, dzięki której jednoczy się z Bogiem, jest ważniejsza niż miłosierdzie, którym zaopatruje potrzeby bliźnich. Natomiast jest miłosierdzie największą cnotą pomiędzy wszystkimi cnotami odnoszącymi się do bliźniego; ważniejsza jest też jej działalność, wyrównywanie braków u swych bliźnich, co jako takie jest czymś z rodzaju rzeczy wyższych i lepszych.

Ad 1. Zewnętrzne ofiary i dary jako sposób wyrażenia czci nie są składane Bogu jakoby on ich potrzebował, lecz Bóg chce tego dla nas, byśmy w ten sposób wyrabiali w sobie oddanie się Bogu, oraz dla zaspokojenia potrzeb naszych bliźnich. Dlatego miłosierdzie, wyrażające się pomaganiem potrzebującym, jest ofiarą Bogu bardziej miłą, bo bardziej bezpośrednio odnosi się do potrzeb bliźnich, co wyraża list do Hebrejczyków (13,l6): „nie zapominajcie o dobroczynności i niesieniu sobie wzajemnej pomocy, przez takie bowiem ofiary zasługę mamy u Boga”.

Ad 2. Szczytem religii chrześcijańskiej jest miłosierdzie ze względu na dzieła zewnętrzne. Wszakże wewnętrzne poruszenie łączące nas z Bogiem jest ważniejsze niż miłość bliźniego i miłosierdzie dla niego.

Ad 3. Miłość czyni nas podobnymi do Boga przez poruszenie jednoczące nas z Bogiem; dlatego ma większą wagę niż miłosierdzie, poprzez które upodabniamy się do Boga pod względem podobnej działalności. (93)

pac/katedra.uksw.edu.pl