Dzisiaj nie zastanawiamy się już, czy zajęcie, którym paramy się na co dzień ma swojego patrona. Kiedyś było inaczej. Najdrobniejszy rzemieślnik, żebrak czy nawet złodziej wiedzieli doskonale do kogo - w razie potrzeby - zwrócić się o wstawiennictwo. Swoich orędowników mieli chorzy na grypę, bezdomni, pomoce domowe, dusze zaniedbane, kobiety pokutujące i mężowie złośliwych żon. Jedni wspomagali podczas kłótni albo w walce z myszami i szczurami, inni w czasie burz gradowych lub przy bólu głowy.


Przez zupełny przypadek natrafiłam na „ślad” mało znanych, żeby nie powiedzieć dziwnych świętych. Czytając ich imiona, zaczęłam zastanawiać się czemu lub komu patronują? Popuściłam też nieco wodze fantazji.

Św. Monitor mógłby od biedy opiekować się informatykami lub ludźmi produkującymi monitory telewizyjne (chociaż ci pierwsi mają już św. Izydora uznawanego za autora pierwszej bazy danych). Dawniej pewnie miałby więcej do roboty - w naszej przedwojennej flocie pływały monitory, a na Podlasiu produkowano kiedyś batogi - zwane również monitorami. Aż prosiło się, by ogłosić go wtedy patronem pińskich marynarzy i... może wszystkich ochroniarzy?

Św. Kwadrat mógłby być opiekunem geometrów, matematyków i autorów projektu domków jednorodzinnych o jedynie słusznym w okresie kwitnącego socjalizmu kształcie. Albo z innej beczki - jeżeli quadratus tłumaczy się jako „czworoboczny”, czyli także „proporcjonalny”, to może św. Kwadrat mógłby patronować tzw. dobrze zbudowanym „pakerom”?

Ciekawe, czy św. Doda nadzoruje poczynania i karierę naszej Dody (niestety nic na to nie wskazuje - przyp. mo), ale faktem jest, że żyjąca w połowie VII wieku święta Doda, opatka klasztoru w Reims, od kilkunastu już wieków wspominana jest w liturgii w dniu 24 kwietnia.

Św. Prymityw to męczennik z czasów rzymskich. Pochodził z hiszpańskiej Galicji. Nie przychodzi mi do głowy, kogo mógłby dziś reprezentować (albo wręcz przeciwnie – zbyt wiele przychodzi mi do głowy). Uprzedzając przeróżne domysły, chcę tylko zaznaczyć, że imię to może być pochodną od łacińskiego primarius, czyli oznaczałoby: „podstawowy”, „główny”, „pierwszy w swoim rodzaju”. Może i św. Prymityw był jedyny w swoim rodzaju, ale informacji o jego osobie nie pozostało zbyt wiele.

(...)

Niczego bliższego nie dowiedziałam się o św. Bonusie i św. Lulu. Ten pierwszy mógłby patronować wygranym w totka i premiom w pracy, a ta druga? Może osobom mającym problemy ze snem?

Jest także św. Homobonus – patron ludzi handlu, a wg. średniowiecznych przekazów wzór ojca rodziny i szanowanego obywatela miasta. Ja najchętniej powierzyłabym mu patronat nad wszelkimi kolorowymi paradami określanymi dodatkowo słówkiem „love” (dobry pomysł - ktoś powinien w sposób szczególny modlić się o nawrócenie tych ludzi - przyp. mo).

(...)

Ciekawe, kto wybrałby sobie na patronkę św. Seksburgę? Może powinna orędować za młodymi małżeństwami? To dające wiele do myślenia imię nosiła żyjąca w VII wieku królowa Kentu, późniejsza mniszka i ksieni (opatka) klasztoru w Ely, matka - również świętych - Erkongoty i Ermenhildy.

Na szczęście dobór patronów rzadko odbywa się na podstawie brzmienia ich imion. Najczęściej jest wykładnikiem ich losów biograficznych lub nawiązuje do ich charakterów. Dlatego magister sztuk św. Jan Kanty nie jest opiekunem spodni w kancik zaprasowanych, a profesorów, nauczycieli i studentów. Św. Ariadna nie jest orędowniczką gobeliniarzy ani producentów nici czy włókienników, tylko opiekunką wszelkich skalnych rozpadlin i istot w nich uwięzionych.

Bezprzydziałowi pozostają chyba w dalszym ciągu św. Bazol, św. Pachomiuszśw. Bregwin czy św. Cezydiusz. A dla św. Quodvultdeusa nie podejmuję się nawet wyszukania podopiecznych. Może ktoś z Was spróbuje? - czytamy na MMGorzow.pl.

 

mo/MMGorzow.pl