Fronda.pl: „Gazeta Wyborcza” dotarła do ustaleń prokuratury wedle których Andrzej Lepper popełnił samobójstwo ze względu na „kolosalne długi, upadek polityczny, procesy sądowe oraz depresję”. Czy takie tłumaczenia Pana przekonują?

 

Wojciech Sumliński (dziennikarz śledczy): Ani na jotę. Wszystkie wyjaśnienia, że Andrzej Lepper miał długi, procesy sądowe i generalnie jego sytuacja uległa pogorszeniu, to nic nowego. Natomiast Andrzej Lepper znalazł się w sytuacji w której bardzo obawiał się o swoje życie. Rozmawiał o tym z Tomkiem Sakiewiczem, który to nagrywał. Zostało to opisane w „Gazecie Polskiej”. Lepper mówił, że jeżeli pewne dokumenty, które posiada, dostaną się w niepowołane ręce, to jego życie jest zagrożone. Wspomniane dokumenty zdeponował u p. mec. Ryszarda Kucińskiego, byłego rzecznika Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Jak wynika z moich informacji, p. Kuciński był w ścisłej symbiozie z przedstawicielami tajnych służb, więc jeżeli Andrzej Lepper mówił, że dokumenty zdeponował w bezpiecznym miejscu, to znaczy, że zdeponował je w miejscu równie bezpiecznym, co siedziba Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dlatego można zakładać z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że z dokumentami stało się dokładnie to, czego Andrzej Lepper się obawiał – dostały się w niepowołane ręce. Nie twierdzę, że Andrzeja Leppera ktoś zabił, bo nie mam na ten temat dowodów, natomiast mam dowody – i tego jestem pewien – że kancelaria Ryszarda Kucińskiego nie była bezpiecznym miejscem do ukrywania tam dokumentów.

 

 

Co mogło znajdować się w tych dokumentach?

 

Wolałbym uniknąć spekulacji, ale – jak wiemy – Andrzej Lepper miał kontakty z tajnymi służbami od bardzo dawna. Powstało zresztą sporo artykułów na ten temat. Nie jest żadną tajemnicą, że Lepper miał w swoim czasie świetne stosunki z przedstawicielami tajnych służb wojskowych. To był człowiek, który miał bardzo dużą wiedzę, z całą pewnością był powiernikiem wielu tajemnic, wielu dokumentów, które mogły być niebezpieczne dla wielu osób. Ciawostką jest, że wspomniane dokumenty nigdy nie wyszły na światło dzienne. Inną ciekawostką jest to, że kilka mieisęcy przed śmiercią Leppera, również w dość zaskakujących okolicznościach, zmarł właśnie p. mec. Ryszard Kuciński. Sekwencja była więc taka: Andrzej Lepper mówi, że ma dokumenty, które musi ukryć w bezpiecznym miejscu, ponieważ ich posiadanie jest dla niego niebezpieczne, deponuje je w biurze człowieka powiązanego za służbami, po czym ten człowiek ginie, a za kilka miesięcy umiera Andrzej Lepper. Oczywiście można powiedzieć, że to seria nieszczęśliwych wypadków, ale znowu rodzą się kolejne pytania, na które nie ma odpowiedzi. Natomiast w tłumaczeniach, że Andrzej Lepper miał kłopoty nie ma niczego odkrywczego. To równie odkrywcze, jak mówienie, że woda jest mokra. Dlatego byłbym sceptyczny wobec takich autorytatywnych stwierdzeń, że już znamy przyczynę śmierci Andrzeja Leppera. Myślę, że tajemnica tej śmierci, to historia, która wciąż trwa.

 

 

Kiedyś b. wiceminister rolnictwa Henryk Kowalczyk powiedział mi, że Leppera zgubił niewłaściwy dobór współpracowników. Z Pańskiej wypowiedzi wynika, że podobnie było w przypadku znajomośći z Kucińskim...

 

Nie wiem, na ile znajomość z p. Ryszardem Kucińskim miała wpływ na to, co wydarzyło się z Andrzejem Lepperem. Kucińskiego poznałem, gdy był rzecznikiem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Oczywiście były to kontakty czysto służbowe. Nie miałem wtedy pojęcia, że Kuciński jest w tak ścisłej symbiozie ze służbami. Dopiero po latach powiedział mi o tym mój ówczesny informator, który – jak wiadomo – przysporzył mi później sporo kłopotów, płk Aleksander L. Przekazanie tak ważnych dokumentów w ręce Ryszarda Kucińskiego, oznaczało powierzenie swojego życia ludziom tajnych służb, co do których działań Andrzej Lepper miał obawy. Mogło to sprowadzić olbrzymie zagrożenie. Czy oznacza to, że ktoś „pomógł” Lepperowi odejść z tego świata? Tego nie wiem. Natomiast jest „oczywistą oczywistością”, że wchodząc w rozmaite przedsięwzięcia z ludźmi ze służb, Lepper był powiernikiem spraw, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Znamiennym jest fakt, że wspomniane wcześniej dokumenty nie wyszły na jaw. Zniknęły i wciąż nie wiemy, co było ich zawartością. Nie żyje Ryszard Kuciński, nie żyje Andrzej Lepper...

 

 

Sprawa nie ujrzy już światła dziennego?

 

Tego nigdy nie wiemy, ponieważ nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy zostały jakieś ślady. Czasami zostają odkryte zupełnie nieoczekiwanie po latach! Faktem jest, że osoby, które miały do nich dostęp nie żyją.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał Aleksander Majewski