Ewa Siedlecka używa oczywiście do przedstawienia tego wniosku nieco bardziej kulturalnych słów, ale do tego właśnie się one sprowadzają. Ale zanim publicystka dojdzie do takiego wniosku przeprowadza rozumowanie, które obraża nie tylko zdrowy rozsądek, ale też lekarzy katolików.

Otóż z tego wykwitu ideologicznego rozumu Siedleckiej możemy dowiedzieć się, że lekarze wierni swojemu sumieniu i „oświecenie Duchem Świętym” mogą nie podawać choremu środków przeciwbólowych, „bo ból jest karą za grzechy i lepiej, by człowiek je odpokutował za życia? Może nie poinformuje kobiety, że ma raka, bo jest w ciąży i leczenie mogłoby zaszkodzić dziecku? Może "nie usłyszy", że ranny jest świadkiem Jehowy i nie zgadza się na przetoczenie krwi?” - przekonuje Siedlecka. A na koniec tej listy absurdów przedstawia dwa rzeczywiste powody, dla których można i należy odmówić „pseudo-pomocy medycznej”. „Może wyda dla sądu opinię, że osoba, która zabiega o uzgodnienie płci, jest chora psychicznie i nie należy na to dać zgody? A może tylko nie zapisze kobiecie środka antykoncepcyjnego, by nie pokrzyżować boskiego planu, że zgodnie z daną jej przez Boga płcią ma rodzić dzieci?” - pisze Siedlecka, zbijając ze sobą konkretne powody dla odmowy działań, które są niemoralne z absurdami.

A dalej przekonuje, że tylko lekarz niewierzący i niewierny sumieniu może być lekarzem. „Sygnatariusze "deklaracji Półtawskiej" przedkładają własne sumienie ponad wszystko. Coś mi się widzi, że to nie jest gest pokory wobec Boga, ale manifestacja pychy. Zwykły zjadacz chleba musi poddać się prawu. Oni wykrawają sobie pole, na którym nie muszą. I to pod sztandarami Boga. Ignorując w dodatku standardy wypracowane przez międzynarodowe organizacje lekarskie, zawarte w szeregu deklaracji.Zawód lekarza to - przynajmniej według przysięgi Hipokratesa - służba ludziom, a nie Bogu. A już na pewno nie własnemu, dowolnie rozumianemu sumieniu. Jeśli ktoś się na to nie godzi, są inne piękne zawody” - stwierdza. A ja mogę powiedzieć tylko tyle, że takie deklaracje są już zwyczajnym zamordyzmem ideologicznym. Bolszewizmem w czystej postaci.

Tomasz P. Terlikowski