„Oświadczam oficjalnie, że jeśli bez waszej wiedzy na waszym terenie pojawia się – nie ma znaczenia, czy moskwianin, czy stawropolanin – otwierać do niego ogień! Z nami powinni się liczyć. My nie mamy prawa po prostu wyjeżdżać na terytorium Inguszetii i prowadzić tam działań przeciwko ekstremistów i terrorystów. Jeśli jesteście gospodarzami swojego terenu, to powinniście sprawować kontrolę. Przyjechali tacy w kaskach – maskach to znaczy, że przestępcy” – zagroził Kadyrow.

Oświadczenie to padło na specjalnej naradzie, którą czeczeński prezydent przeprowadził z kierownictwem resortów siłowych republiki. Jej powodem była operacja specjalna, którą 19 kwietnia w Czeczenii przeprowadziła policja ze Stawropola wraz z grupą operacyjną z Chankały. W jej trakcie zabito Dżambułata Dadajewa – rosyjskie media spekulują, że mógł on być krewnym Zaura Dadajewa, jednego z oskarżonych o zabójstwo opozycyjnego polityka Borys Niemcowa.

Oburzenie Kadyrowa wywołał fakt, że specoperacja odbywała się bez porozumienia z podległymi mu czeczeńskimi służbami:

„W niedzielę w centrum Groznego odbywał się mecz pomiędzy zespołami Terek i Dynamo Moskwa. W mieście znajdowały się setki turystów z innych regionów Rosji, delegacje biznesowe z różnych krajów. I w tym czasie rozlegały się strzały z broni palnej” - oburzał się Kadyrow w Instagramie.

To nie pierwszy dowód na narastający konflikt Kadyrowa i podporządkowanych mu czeczeńskich służb z przedstawicielami rosyjskich resortów siłowych. Byłemu polowemu watażce, który przechwalał się, że pierwszego Rosjanina zabił w wieku 16 lat, Kreml od lat płaci faktycznie daninę. Nieustające dotacje spływające do Groznego mają zagwarantować spokój na Kaukazie, którego obecnym gwarantem – po śmierci ojca, z którym przeszedł na stronę Rosjan – jest właśnie Ramzan Kadyrow.

Człowiek absolutnie niezbędny

Jego despotyczne rządy faktycznie względny spokój zapewniają, ale jednocześnie utwierdzają Kadyrowa w przekonaniu, że jest Kremlowi absolutnie niezbędny. I chyba tak jest, bo o ile wcześniej traktował on jako swój prywatny folwark tylko Czeczenię, to obecnie kreuje się na wodza Kaukazu i coraz śmielej poczyna sobie w Moskwie, gdzie występuje w roli ulubieńca Władimira Putina.

Jedna z wersji głosi, że właśnie na bezpośrednie polecenie Kadyrowa z rąk jego ludzi zginął Borys Niemcow. O planowanym zamachu nie wiedziały federalne służby specjalne, co miało wzbudzić wściekłość „wierchuszki” FSB. I odpowiednią reakcję – zatrzymanie na granicy Czeczenii i Inguszetii Zaura Dudajewa przeprowadziły nie kadyrowskie struktury z Groznego, lecz inguscy funkcjonariusze Federalnej Służby ds. Kontroli nad Obrotem Narkotyków (FSKN).

Wówczas Kadyrow jakoś przełknął to upokorzenie, chociaż nie omieszkał zamieścić w swoim Instagramie pochwał pod adresem domniemanego zabójcy Niemcowa. Dadajewa, b. zastępcę dowódcy czeczeńskiego batalionu „Siewier” nazwał dobrym muzułmaninem i rosyjskim patriotą. Teraz Kadyrow już nie wytrzymał i wezwał innych „dobrych muzułman i patriotów”, aby bez wahania strzelali do przedstawicieli rosyjskich struktur siłowych, jeśli ich noga stanie na czeczeńskiej ziemi bez zaproszenia gospodarzy.

Po zastrzeleniu w Moskwie Niemcowa Putin nagrodził Kadyrowa odznaczeniem państwowym. Ale czy nagrodzi za nawoływanie do zabijania Rosjan w Czeczenii? Na razie Kreml udaje, że nie wie co się stało.

- Niestety, nic nie wiem o tym oświadczeniu. Pierwszy raz o tym słyszę – stwierdził zapytany o komentarz w tejsprawie rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow.

Za: http://belsat.eu/