Tomasz Wandas, Fronda.pl: Sprawa odszkodowania za zniszczenia dokonane podczas II wojny światowej przez Niemców budzi w Polsce wiele emocji. Dlaczego? Czy nasze roszczenia nie powinny być jednostronnie popierane przez wszystkich Polaków?

Mec. Stefan Hambura: Z tego co mi wiadomo, to jednak zdecydowana większość Polaków popiera pomysł dochodzenia reparacji.

A klasa polityczna?

Pewna część klasy politycznej niewątpliwie ma z tym tematem problem. Jest wielu polityków, którzy uważają, że rozmowy na tematy trudne nie będą dobre dla relacji polsko-niemieckich. Moim zdaniem nie powinniśmy się obawiać trudnych rozmów. Kierując się odwagą, powinniśmy ten temat przygotować w sposób profesjonalny i dobry, aby sprawę tę doprowadzić do końca. Nie chodzi tu wyłącznie o same odszkodowania, ale i o narrację historyczną w polsko-niemieckich stosunkach.

To, co sądzą o tym pomyśle Polacy, doskonale wiemy. Jak natomiast jest w przypadku Niemiec? Pojawiają się opinie, że nie traktują oni naszego pomysłu poważnie. Czy faktycznie?

Niemcy z tym tematem zawsze mieli kłopot. Niewątpliwie był to problem obchodzony w Niemczech. W 2004 roku przygotowałem ekspertyzę dla Sejmu RP. Dotyczyła ona zrzeczenia się reparacji przez PRL wobec NRD. Strona niemiecka uważa, że fakt ten jest łatwy do politycznego rozgrywania. Jednak deklaracja z 23 sierpnia 1953 roku nie jest na tyle jasna, iżbyśmy mogli stwierdzić, czy osoby wymieniane na liście rzeczywiście tego 23 sierpnia tam były  – posiedzenie dotyczące tej deklaracji miało trwać tylko trzydzieści minut. Przy trzydziestu pięciu uczestniczących w tym spotkaniu osobach jasno można stwierdzić, że schodzenie się tych osób trwało dłużej niż samo posiedzenie. Wiele jest tu punktów, przy których możemy postawić znaki zapytania. W dodatku 23 sierpnia 1953 roku była niedziela. Sama strona niemiecka na początku 2016 roku wspominała o 24 sierpnia 1953 roku.

Niemcy nie mają żadnego konkretnego dokumentu – co sprawdziłem w niemieckich archiwach, pisząc ekspertyzę dla Sejmu w tej sprawie. Poza tym warto przypomnieć, że gdyby był jakikolwiek dokument z tego czasu, to Niemcy już dawno by go wykorzystali.

Patrząc z innego punktu widzenia, można przypomnieć, że Polska i Sowieci uznawali tylko NRD. Zatem jeśli nawet by przyjąć, że doszło do spotkania, o którym mówią Niemcy to nie doszło do zrzeczenia się reparacji przez zjednoczone Niemcy. 

Zjednoczone Niemcy obchodziły temat reparacji, gdyż RFN i NRD zawarły z Aliantami tak zwany traktat dwa plus cztery, a nie traktat pokojowy. Gdyby był to traktat pokojowy, to wtedy trzeba by było uregulować także sprawę reparacji.

Niemcy – jak już wspominałem – w dalszym ciągu podejmują działania omijające w sprawie reparacji. Trzeba jednak konkretnie powiedzieć, że Republika Federalna Niemiec według własnej doktryny jest następcą prawnym III Rzeszy. 

Wielu Polaków zastanawia się czy nie jest to wyłącznie gra polityczna? Jeżeli nie jest, to co realnie możemy na tej sprawie ugrać?

W pierwszej kolejności trzeba policzyć całość wszystkich szkód, które ponieśliśmy ze względu na działania Niemieckie na terytorium Polski. Tak jak  śp. ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński liczył szkody Warszawy, tak powinno się w całej Polsce wyliczyć straty materialne i osobowe, które spowodowali Niemcy.

Co jeszcze trzeba zrobić, aby podnieść nasze szanse na wygranie tej sprawy?

Po pierwsze trzeba spojrzeć wokół siebie, gdyż nie tylko Polska podnosi ten problem. O tym samym mówią dziś np. Grecja i Włochy. Tym bardziej, że także Namibia zaczęła dochodzić reparacji od Niemiec za ludobójstwo sprzed ponad stu lat. Oni się nie boją, zatem dlaczego my mielibyśmy się tego bać?

Bo na przykład może nam to zaszkodzić?

Wcale nam to nie zaszkodzi. Niemcy są bardzo pragmatyczni, jeśli dostaną konkretne dokumenty na stół, jeśli nasze argumenty będą poparte konkretnymi dowodami to na pewno zaczną o tym problemie z nami rozmawiać. Nie możemy zatem spocząć na laurach. Mamy czas. Temat został rozpoczęty, teraz pozostaje nam prężnie działać, aby tę sprawę doprowadzić do końca.

Dziękuję za rozmowę.