Jarosław Kaczyński gardzi kajdanami poprawności politycznej. Gdy w 2015 roku powiedział, że w Szwecji mnóstwo jest stref "no go", zdominowanych przez agresywnych imigrantów, posypały się na niego gromy. Liberalna prasa w Polsce i zagranicą uznały go za naczelnego ksenofoba Europy Środkowo-Wschodniej, idącego ręka w rękę z potwornym Wiktorem Orbanem.

Teraz okazuje się, że ta prasa po prostu kłamała, a wszyscy, którzy oczerniali Kaczyńskiego, powinni uderzyć się w piersi i głośno przeprosić.

Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, w Szwecji dochodzi do wprost dantejskich scen. W poniedziałek wieczorem w dzielnicy Sztokholmu Rinkeby doszło do starcia z imigrantami. Policjanci zatrzymali poszukiwanego mężczyznę. Wówczas od 30 do 50 rozwścieczonych "uchodźców" podpaliło zaparkowane samochody i okradło sklepy. Pobito dwie osoby, zaatakowano dziennikarza. W dzielnicy musiał ustać ruch autobusów miejskich. Sytuację opanowano dopiero rano we wtorek.

Mieszkańcy dzielnicy Rinkeby nie kryją, jaka jest prawda o ich miejscu zamieszkania. W rozmowie z telewizją SVT powiedzieli wprost, że Rinkeby to "strefa wojny" oraz "getto, nad którym nie ma kontroli".

Ile jeszcze jest takich "stref wojny" w Szwecji i innych krajach Europy Zachodniej i Północnej? Tego nie wie nikt. Faktem jest jednak, że barbarzyńcy zaczynają rządzić, podczas gdy liberalne państwa po prostu przestają istnieć. Nie potrafią już ochronić własnych obywateli. 

Kto pierwszy przeprosi Jarosława Kaczyńskiego?

Fronda.pl