W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Stanisław Sojka powiedział, że Jan Paweł II był dla niego człowiekiem ważnym – mentorem.

"Jego głos i dobra energia prowadzą mnie przez życie. Nadają kierunek. Powiedział nam wiele mądrych rzeczy i miał charyzmę. Dziś to słowo straciło na znaczeniu. Nadużywa się go.


Jan Paweł II emanował prawdziwą charyzmą, bo reprezentował to, co jest najważniejsze w Ewangelii – miłość i tolerancję" - powiedział artysta.

Pytany o laicyzację i o to czy dziś Jan Paweł II byłby z nas zadowolony Sojka stwierdził:

"Myślę, że na tę laicyzację zwracałby uwagę, ale jeszcze bardziej na to, że świadectwem chrześcijaństwa nie jest gadanie i politykowanie ani – nie daj Boże, szczucie jednych na drugich, tylko postępowanie według Ewangelii. Być może mówiłby to inaczej niż papież Franciszek. Ale Franciszka nie byłoby bez Jana Pawła II".

"Dwa były ważne pontyfikaty XX wieku – jego i Jana XXIII - kontynuował muzyk. Najbardziej boleję nad tym, że zamiast wczytać i wsłuchać się w to, co mówił, Polacy zaczęli budować mu pomniki. Są w każdej parafii, w niektórych większe niż kościół. Niedługo ruszy produkcja medalików. Tak zewnętrznie pojmowana religijność zamiast głębokiej refleksji jest najgorszą rzeczą, której mógłby oczekiwać po nas Karol Wojtyła".

Soyka mówiąc sam o sobie przyznał, że należy do części polskich katolików starających się żyć jak prawdziwi chrześcijanie.

"Należę do przeważającej części polskich katolików, którzy starają się żyć jak prawdziwi chrześcijanie, ale jak to zwykle bywa, uwagę zwracają ci, którzy wymachują siekierką, bo są bardziej spektakularni. Jednak dobrze myślę o polskim Kościele, bo składa się z wielu świetnych księży, którzy robią swoje, służą tam, gdzie są powołani. Niestety, mówi się o tych, którzy angażują się w duże polityczne tematy. Niepotrzebnie".

Opowiadając o swojej formacji Soyka zwrócił uwagę na Ruch Światło - Życie.

"Zostałem uformowany w duchu Soboru Watykańskiego II przez Ruch Światło-Życie, założony przez księdza profesora Franciszka Blachnickiego. Chociaż nie pozostałem członkiem tej wspólnoty, to praktykuję jej zasady. Udało się księdzu Blachnickiemu, przy wydatnej pomocy kardynała Wojtyły, moje pokolenie impregnować na głupotę, dewocję i inne złe rzeczy. Zdjąć patynę z polskiej świętoszkowatości. Świadczyć nie tym, co mówimy, tylko tym, co robimy".

Ab/rp.pl