Fronda.pl: Jakie są granice zachowań opozycji w Sejmie? Najnowszym sposobem walki o demokrację jest śpiewanie piosenek. Posłanka Joanna Mucha śpiewała „Nie pucz kiedy odjadę”… Jak Pan to skomentuje?

Stanisław Pięta, poseł PiS: Myślałem, że istnieją pewne granice, które ze względu na powagę miejsca i mandatu poselskiego są nie do przekroczenia. Nawet ostry protest musi być organizowany w sposób racjonalny. Przecież protestującym posłom chodzi o osiągniecie jakiegoś politycznego celu. Jaki to cel? Szczerze powiem, że obecnie nie wiem jaki cel mają na myśli. Zapowiedzi, że będą protestować do końca i do skutku niewiele mi mówią. Nie rozumiem na jaki skutek czekają protestujący posłowie. To wszystko to sytuacja, w której widzimy pewnego rodzaju pustkę programową i ideową środowisk lewicowo-liberalnych. We współczesnym świecie tego rodzaju narracje całkowicie bankrutowały. W zestawieniu z kryzysem demograficznym, zagrożeniem terroryzmem, upadkiem kultury europejskiej, to co oferuje PO i jej klon, czyli Nowoczesna jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji jaką mamy w Polsce. Brak programu i idei skutkuje nieporadnością taktyczną.

Czym jest owa nieporadność w wykonaniu PO i Nowoczesnej?

Kolegom z PO i Nowoczesnej puszczają podstawowe hamulce i brak im poczucia własnej śmieszności. Zastanawiam się czy osoby protestujące mają kontakt z własnym elektoratem. Takie historie jak udawanie rannego przez osoby wspierające protest, przyjęcie na wigilię pasztetu, czy też ostatnia aktywność wokalna w izbie poselskiej, pokazują Polakom, że mają do czynienia z osobami zupełnie niepoważnymi. To taka głębia groteski, która jakby się mogło wydawać, nigdy nie może się zdarzyć. Są rzeczy bardzo poważne jak próba zablokowania ustawy budżetowej, czy obrona UB-eków i ich skandalicznie wysokich emerytur. Obok tego istnieją jednak także kwestie wizerunkowe. Zarówno w sprawach fundamentalnych, jak też w sprawach budowania medialnego wizerunku, partie, które jakby się mogło wydawać mają wielu doświadczonych specjalistów, popadli jakby w intelektualno-polityczne odrętwienie. Po tego rodzaju sytuacjach nie pozostaje nic innego jak samorozwiązanie. Ich zachowania powodują absolutną niewiarygodność przekazu jaki głoszą. Jeżeli PO i Nowoczesna chcą przekonać do swojej narracji o zagrożeniu wolności w Polsce, wybierając tego rodzaju metody, totalnie się ośmieszają.

Czy to świadome działanie aby przenieść polską politykę w sferę śmieszności?

Wydaje mi się, że człowiek zajmujący się polityką świadomie takich głupstw popełniać nie może. To wszystko podyktowane jest frustracją. Do dzisiaj posłowie nie są w stanie poradzić sobie z porażką, której doznali w ubiegłorocznych wyborach. Na to nakłada się beznadzieja, jeśli chodzi o szansę tych środowisk na reelekcję. Odsłaniana jest obecnie Polakom prawda o pracy tych ludzi. Chociaż mają jeszcze jakieś poparcie w sondażach, to szansa na to, że Polacy wybiorą siły polityczne, które zechcą sprowadzić imigrantów, narazić obywateli na niebezpieczeństwo jest niewielka. Szansa na wybór sił, które na koszt uczciwie pracujących milionów ludzi, będą urządzać swego rodzaju pseudo-państwo, korporację oligarchiczną, w której tylko wybranym będzie dobrze, nie istnieje. To co oferują partie opozycyjne jest zupełnie nieatrakcyjne. Formacje te przez swoją fatalną pracę w okresie ubiegłych 8 lat i zupełną nieporadność polityczno-medialną dzisiaj popełniają polityczne i wizerunkowe samobójstwo. Spada nakład „Gazety Wyborczej”, kompromitują się ideowe centra tych środowisk, takie jak choćby „Krytyka Polityczna”. Ich twarde zaplecze w postaci chociażby byłych funkcjonariuszy UB zostanie pozbawione wysokich dochodów. Te środowiska, które możemy nazwać spadkobiercami Okrągłego Stołu są w trudnej sytuacji. Szczęśliwie ta ich trudna sytuacja jest dobra dla Polski.

Dziękujemy za rozmowę.