Stanisław Pięta: Pani Ewa Wójciak wyraźnie się wykręca. Fakt, że prokuratura przyjmuje tego rodzaju wyjaśnienia (CZYTAJ TUTAJ), jakoś specjalnie nie zaskakuje. We współczesnej Polsce widać wyraźne społeczne przyzwolenie na atakowanie chrześcijan, opluwanie katolików... Wartości dla nas najważniejsze obrażane są w sposób ordynarny. Znieważenie papieża to przecież nie tylko skrajna obrzydliwość, ale także przestępstwo – doszło przecież do znieważenia głowy państwa Watykan.

Kilka dni temu obserwowaliśmy wydarzenia pod teatrami, które zdecydowały się zaprezentować "Golgota Picnic". Pamiętamy wystawę w Centrum Sztuki Współczesnej. W pamięci wciąż tkwią makabryczne obrazki z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie pluto na krzyż i modlących się ludzi...

Prokuratura dostosowuje swoje decyzje do oczekiwań obozu władzy i ulega presji medialnej liberalno-lewicowych gazet. Takie postępowanie jeszcze odbije się czkawką prokuratorom. Proszę zauważyć, że z jednej strony prowadzone są szkolenia dla prokuratorów i policjantów, które mają na celu uwrażliwienie ich na tzw. mowę nienawiści, kierowaną rzekomo przeciw gejom i transwestytom. Z drugiej, widać zupełny brak reakcji na przypadki mowy nienawiści skierowanej przeciwko katolikom. Prokuratura zachowuje się tak, jakby zapisy Kodeksu Karnego nie istniały. Dochodzenia, nawet jeśli podejmowane, prowadzone są w kierunku umarzania danej sprawy. Nie przypominam sobie sytuacji, w której człowiek, znieważający jakiejś katolików czy miejsce kultu zostałby skutecznie ukarany. Nikt z prokuratorów, sędziów nie chce ryzykować swojej kariery. Wolą się przypodobać "Wyborczej". To bardzo przykre.

Co musi się wydarzyć, aby to się zmieniło? Prokuratura musi być podległa ministrowi sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym. Nie może być korporacją biurokratów, którzy wszczynają postępowania wedle swojego widzi-mi-się albo według klucza podanego przez media. Prokuratura usi być instrumentem państwa. Trzeba przywrócić obowiązujące wcześniej przepisy, które sytuowały prokuraturę w systemie państwa.

Konieczna jest też mobilizacja katolickiej opinii publicznej – występowanie z petycjami, ulicznymi protestami... Musimy się organizować w takich sytuacjach. To już się zaczyna. Nie wszystkie świństwa, haniebne imprezy udaje się przeprowadzić. To jednak nadal za mało. Musimy być bardziej skuteczni, docierać do samorządowców, którym podlegają instytucje kultury. Potrzeba akcji informacyjnych kierowanych do wyborców danego polityka czy samorządowca, organizowania pikiet pod jego domem, rozdawania ulotek. To powinno przynieść rezultaty. Jeśli ktoś chce drwić z katolików i pozwalać na szydzenie z nich, jego prawo. Ale my też mamy prawo, by informować o tym wyborców. To kwestia samoorganizacji opinii publicznej.

Not. MaR