„W Europie osób o tak tradycyjnych poglądach religijnych w ogóle nie mianuje się na stanowiska, których funkcją jest zmiana społeczna, chyba że potrafią pracować na rzecz dobra wszystkich obywateli (a nie tylko katolików), pozostawiając religijną doktrynę w domu. Tak jak robi to konserwatywny premier Wlk. Brytanii czy prawicowi parlamentarzyści francuscy, którzy większością głosów i wbrew katolickiemu prawu naturalnemu przyjęli ustawę o małżeństwach gejowskich i adopcji przez nich dzieci” - oznajmia Środa.

Nie ma co ukrywać, że takie postawienie sprawy oznacza, że katolikom w ogóle odbiera się prawo do uczestnictwa w życiu społecznym. Ktoś, kto bowiem pozostawia doktrynę religijną w domu zwyczajnie nie jest katolikiem. Chrześcijaństwo bowiem jest religią misyjną i z misyjności tej nie może zrezygnować. Nie po to zapala się świecznik, by go chować pod korcem. Francuscy czy brytyjscy posłowie, którzy głosowali za „małżeństwami” gejowskimi czy adopcją dzieci przez takie pary nie są więc chrześcijanami, a jeśli nimi byli, to sami siebie wykluczyli ze wspólnoty Kościoła. Zabawnie brzmi też stwierdzenie, że koncepcja prawa naturalnego jest katolicka. Ale to już dowodzi tylko kompletnego braku wiedzy Magdaleny Środy.

TPT/Wyborcza.pl