W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Antoni Szymański stwierdził, że rośnie przyzwolenie spoełeczne na związki nieformalne.

Rośnie nie tylko liczba związków nieformalnych, ale też społeczne przyzwolenie na takie związki. Przemiany są wyraźne. Od 1989 roku udział urodzeń dzieci pozamałżeńskich w Polsce wzrósł pięciokrotnie – z 4,8 proc. do 21,2  proc. w roku 2011. Poza zmianami kulturowymi sprzyjają temu rozwiązania społeczne faworyzujące – także pod względem finansowym – rodziców samotnie wychowujących dzieci”.

W latach 2005–2006 udzielano znaczącej pomocy finansowej rodzinom ubogim, pod warunkiem że rodzic samotnie wychowywał dzieci. W konsekwencji gwałtownie wzrosła liczba rozwodów i separacji” – dodał Szymański.

Zmiany kulturowe są promowane przez media, a społeczeństwo temu ulega.

'Wiele mówi się o wartościach rodzinnych i o tym, że Kościół odgrywa ważną rolę w społeczeństwie, a jednak ulegamy zmianom kulturowym promowanym m.in. przez niektóre media czy takie projekty prawne jak związki partnerskie. Wskazuje na to między innymi rosnący wskaźnik rozwodów. Polityka społeczna państwa może te tendencje wzmacniać albo osłabiać. 
W Polsce jest wiele rozwiązań prawnych, które taką tendencję wzmacniają” - przyznał.

Pytany o negatywne skutki konkubinatu Antoni Szymański stwierdził:

Z punktu widzenia dobra dzieci rosnąca liczba związków nieformalnych jest sytuacją niekorzystną. Dziecko do optymalnego rozwoju potrzebuje zarówno matki, jak i ojca, trwały związek rodziców jest więc dla niego po prostu korzystny”.

Ab/rp.pl