Konkurs na prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych miał gwarantować przejrzystość i wybór najbardziej kompetentnych osób. W praktyce wprowadzony model działa zupełnie inaczej. Nikt znany o niekwestionowanych kompetencjach się nie zgłosił, a wczorajsze przesłuchanie Katarzyny Kalaty, która była jedyną kandydatką, która przeszła przez etap pisemny, zakończyło się skandalem.
– Kandydatka nie ma bladego pojęcia o finansach ubezpieczeń społecznych. Jeśli wskazuje deficyt w funduszu chorobowym, mówi o milionach zamiast miliardach złotych i brnie tak przy innych funduszach. To tragedia. Na IT nie zna się kompletnie. Nie słyszała w kontekście ZUS o firmie Prokom, za to słyszała o Polkomtelu, ale myśli, że to to samo – relacjonowała portalowi forsal.pl przebieg rozmowy z Kalatą jedna z osób z resortu pracy.
Kalata była oceniana w ośmiu obszarach m.in. znajomości prawa i finansów systemu ubezpieczeń społecznych, znajomości organizacji systemu, problemów IT związanych z Zakładem.
Mimo wszystko Katarzyna Kalata odniosła sukces. Stała się znana, co pomoże na pewno jej firmie, która specjalizuje się w obsłudze przedsiębiorców.
Z punktu widzenia premier Kopacz, mianowanie Katarzyny Kalaty byłoby ryzykiem z dwóch powodów.
Po pierwsze, nikt nie wie, jak poradziłaby sobie jako szef tak dużej instytucji z ponad 40-tysięczną armią urzędników. Po drugie zbliżają się wybory i każda wpadka byłaby natychmiast odnotowywana przez media, ale szła na rachunek rządu.
Tak właśnie władza wydaje nasze pieniędze.
KZ/Forsal.pl